Epoka gier indie, to nie przyszłość, czy przeszłość ale teraźniejszość. W czasach kiedy wysokobudżetowe tytuły zawodzą nas z każdej strony, indyki pokazują jak wyglądają dopracowane produkcje. Obecnie, każdy tydzień przynosi ze sobą interesujące gry z tego segmentu interaktywnej rozrywki. Samo nagromadzenie gier indie przyczynia się do tego, że część dobrych tytułów gnie w tłumie. Dlatego też, powracam do cyklu „Indie Games” i tym razem, zachęcam do zagrania we Flame Over oraz Chroma Squad.

Flame Over, to kolejna gra, która przynajmniej przez twórców, nazywana jest przedstawicielem gatunku „roguelike”. Oznacza to, że podobnie jak w przypadku Spelunky, Binding of Isaac czy Rogue Legacy, mamy do czynienia z tytułem, któremu należy poświęcić sporo czasu. Gracz musi przygotować się na masę zgonów i rozpoczynania zabawy od nowa, a jakikolwiek postęp uzależniony jest od tego, czego się nauczyliśmy podczas gry. Przynajmniej teoretycznie, z czasem stajemy się coraz lepsi i możemy pokonywać kolejne wzywania, które wcześniej wydawały się nierealnie trudne.

flame over 03

We wspomnianym tytule, wcielamy się w strażaka, a naszym wyznaniem jest walka z… płomieniami. Poziomami w grze, są kolejne piętra płonących budynków, a naszą bronią jest gaśnica i wąż strażacki. Woda służy do gaszenia zwykłego ognia. Gaśnica jest jedynym sposobem na uporanie się z płonącymi urządzeniami elektrycznymi. Oba te zasoby są limitowane i musimy je co jakiś czas uzupełniać w punkcie startowym lub wybranych miejscach na mapie. Ogień rozprasza się niemiłosiernie szybko i jeśli nie zdążymy ugasić wszystkiego (w danym pomieszczeniu), to musimy się liczyć z tym, że całość ponownie zapłonie. Oczywiście, jeśli przebywamy zbyt długo w płonących pomieszczeniach, to tracimy cenne życie. Poza przejmowaniem się ogniem, mamy też na głowie kwestię ratowania kotów i ludzi. Zazwyczaj wystarczy do kogoś podejść i kazać mu podążać za nami do punktu ewakuacyjnego. Ale jak wszędzie, pojawiają się osoby niechętne do współpracy i musimy wykonywać dla nich questy, typu „odszukanie torebki”. Ratowanie ludzi i zwierząt ma znacznie, gdyż zapewnia nam dodatkowe życia i czas potrzebny do zaliczenia gry. Na starcie rozgrywki mamy 5 minut, które teoretycznie powinny nam pozwolić na zaliczenie całości ( jakieś 16 pięter). W praktyce jest to niemożliwe i musimy zdobywać cenne sekundy przeszukując pomieszczenia i ratując ludzi. Ma to znaczenie głównie ze względu na to, iż w momencie wyzerowania stopera, po poziomie zaczyna ganiać nas śmierć. Działa ona podobnie do ducha ze Spelunky. Po jej dotknięciu giniemy i, rzecz jasna, musimy zaczynać wszystko od nowa.

flame over 01

Całość zabawy to chodzenie z pomieszczenia do pomieszczenia i gaszenie ognia. Możemy trafić na specjalne pokoje typu „sklep” albo „wyłącznik prądu” na danym piętrze. Kiedy już ugasimy pożar, przechodzimy na kolejny poziom i powtarzamy tą samą czynność, aż do śmierci lub uratowania całego budynku.

Flame Over, to chyba najtrudniejsza gra z jaką miałem kiedykolwiek do czynienia. Kapuję, że to ma być roguelike i nie może być zbyt łatwo. Dawno jednak nie byłem tak sfrustrowany. Zaliczenie pierwszego poziomu zajęło mi prawie godzinę, a przyjemniej w teorii jest to zabawa na około 5 minut.  Podczas zabawy z tym tytułem miałem wrażenie, że jest on po prostu nieuczciwy. Kiedy ginąłem miałem poczucie, że gra mnie oszukuje.  Jest to kompletna odwrotność moich uczuć podczas gry w Spelunky czy Binding of Isaac. Jasne, że z czasem da się wyrobić i opanować pewne sztuczki, ale wrażenie tego, że gram niesprawiedliwie trudny tytuł – pozostało. W głównej mierze jest to efekt tego, że płomienie wydają się być żywe i od czasu do czasu przeskakują sobie przez pół pomieszczenia. To sprawia, że ugaszone rzeczy zaczynają płonąc od nowa i ogień ponownie się rozprzestrzenia. Ja wtedy zostaje zmuszony do biegania z jednego kąta w drugi by na szybko gasić płonącą szafkę czy stół.

flame over 02

Poziom trudności jest odwrotnie proporcjonalny do tego jak wygląda ta gra. Kiedy pierwszy raz odpaliłem Flame Over myślałem, że to jakaś gierka dla dzieci. Wszystko wygląda jak z jakiejś bajki dla pięciolatków. Grafika wygląda przyjaźnie i przyjemnie, co jest tylko przykrywką dla produkcji zachęcającej do wyrywania włosów z głowy.

Flame Over, to interesujący pomysł, który przynajmniej teoretycznie sprawdza się jako gra. Ja jednak nie zostałem wciągnięty i odbiłem się od tego produktu. Moje przekonanie o tym, iż „gra jest niesprawiedliwa”, zabrało mi chęć do katowania tego tytułu. Wydaje mi się jednak, że inni mogą mieć kompletnie inne odczucie. Wtedy, Flame Over może okazać się tym co uwielbia każdy fan Spelunky i innych tego typu gier.

Druga omawiania produkcja, to nieco inna para kaloszy. Zamiast wnerwiania mnie swoim poziomem trudności, Chroma Squad zachwyciła mnie masą nawiązań do Power Rangers. Jasne, że już wcześniej spotkałem się z grami, zarzucającymi komediowymi nawiązania do lipnego serialu sprzed wielu lat. Disgaea czy ZHP Unlosing Ranger VS Darkdeath Evilman  należa nawet do tego samego gatunku, co omawiany tytuł. Różnicą jest to, że  ekipa robiąca Chroma Squad  czerpie wprost z Power Rangers, przyznając się do tego w podtytule gry.

Chroma Squad 01

Gra opowiada o grupie aktorów z pewnego serialu, o wojownikach w kolorowych „stworach”, walczących z czymś co przypomina kitowców. Ludzie ci mają dość kierunku, w którym zmierza ich serial i postanawiają stworzyć własne studio oraz zacząć własną produkcję. My musimy więc zadbać o to by powstał program telewizyjny, interesujący masę ludzi. Po drodze, okazuje się jednak, że to co dzieje się w odcinkach naszej produkcji może nie być fikcją i Niebieska planeta naprawdę potrzebuje obrońców… Muszę przyznać, że byłem zaskoczony ilością fabuły w tym tytule. Chroma Squad serwuje nam dość interesującą historię, ale sposób jej prezentacji jest niestety taki sobie. Mamy masę przegadanych sekwencji i czytania e-maili. Spora część z nich, nie daje nam niczego interesującego i wydaje się być zwykłym zapychaczem. Sprawia to, iż czasem aż chce się pominąć te sekwencje.

Chroma Squad jest dość prostym tytułem typu SRPG.  Warstwa strategiczna nie jest przesadnie skomplikowana, a część RPG, to tylko powierzchowny element. Nie mamy zbyt wielkiego wyboru, w zakresie umiejętności czy ekwipunku. Walki sprowadzają się, w większości przypadków, do poruszania i atakowania. Mamy kilka ciekawych możliwości. Po pierwsze, gdy nasze postacie są w kostiumach superbohaterów, możemy wykonać akrobatyczne manewry, pozwalające na poruszanie się dalej. Mamy też ataki grupowe, które są całkiem skuteczne. Używanie umiejętności wiąże się jedynie z odczekaniem kilku tur na odnowienie skilla. Sprawia to, że nie musimy przejmować się ograniczoną pulą punktów magii czy limitem użycia umiejętności. Zachęca to do testowania i zabawy z tego typu umiejętnościami, co daje fajne efekty. Można na przykłada skorzystać z lassa, które przyciągnie w naszym kierunku wroga, po czym drugi bohater użyje jakiegoś combo, a reszta ekipy zaatakuje grupowo. Od czasu do czasu, możemy także używać naszego olbrzymiego mecha, aby zmierzyć się z bossem. Wtedy to perspektywa gry zamienia się w produkcję 2D i zmienia się w  turową walkę, przypominająca trochę stare Final Fantasy. Jest to swoisty ukłon w stronę fanów wspominanego wcześniej serialu. Jeśli pamięć mnie nie myli, to walka robota z olbrzymim potworem, kończył się każdy odcinek produkcji, którą oglądałem za dzieciaka w telewizji.

Chroma Squad 03

Poza walkami, gra oferuje też zabawę w zarządzenie naszą firmą. Nie jest to, żaden symulator, a raczej sposób na ukrycie kupowania ulepszeń i tego typu rzeczy. Możemy budować lub kupować nowe elementy ekwipunku dla naszych ludków oraz dopieszczać wygląd naszego mecha. Inwestowanie w sprzęt i scenografię – do naszego serialu – wiąże się z bonusami podczas kręcenia odcinków. Dają one zwiększoną ilość punktów życia, silniejszy atak i inne tego typu wzmocnienia. Możemy podpisywać także kontrakty z pewnymi firmami promującymi nasz produkt, co przynosi ze sobą pewne bonusy. Jest jeszcze kwestia pozyskiwania fanów, która ma znaczenie przy pewnych specjalnych wzmocnieniach. Zbyt niska oglądalność oznacza, iż nasz serial zostanie zdjęty z emisjii i tak zakończy się nasza przygoda. Na pierwszy rzut oka, wydaje się, że tych opcji jest całkiem sporo. Zarządzanie naszym studiem mogłoby być interesującym dodatkiem do gameplayu, ale tak nie jest. Trochę szkoda, bo to co jest, sprowadza się do poświęcenia minuty na przejrzenie nowych przedmiotów, kupienie ich i odpalenie kolejnej misji.

Gra o podrobionych Power Rangersach wygląda jak produkcja z epoki 16bit. Chrom Squad przypomina poprzednią grę studia Behold – Knights of Pen & Paper. Podobnie jak w przypadku tamtej gry, wydaje się być to tytuł idealny pod urządzenia mobilne. Wszystko wygląda ładnie i schludnie. Animacje super ataków specjalnych są naprawdę przyjemne dla oka i chciałoby się by było ich zdecydowanie więcej. Niestety gra wygląda jak masa produkcji na telefonach komórkowych, co może przyczynić się do olania jej przez większość graczy. Przecież nikt nie chce grać na komputerze w port jakiejś głupiej „telefonowej” gry Free to Play. Takie właśnie wrażanie można odnieść patrząc na wcześniejszy dorobek studia i to jak Chroma Squad wygląda.

Chroma Squad 02

Jest to jednak bardzo przyjemna gierka. Ciągłe nawiązania do kultowego serialu zostają uzupełnione przez solidny gameplay. Efektem tego jest dobra gra, która nie stanowi zbyt wielkiego wyzwania dla wyjadaczy gatunku. Ma ona jednak kilka ciekawych i wartych sprawdzenia pomysłów. Szkoda trochę, że nie zostały one bardziej rozbudowane. Z drugiej strony, brak nadmiernej komplikacji walk, może sprawić, że osoby nie zainteresowane gatunkiem zdecydują się na sięgniecie po ten tytuł.

 

Obie prezentowane, tym razem, gry to solidne pomysły, które mogą zapewnić sporo dobrej zabawy. Ja osobiście lepiej bawiłem się przy Chroma Squad. Obstawiam, że to efekt naprawdę pozytywnego pierwszego wrażania i sentymentu do czasów przedszkola, kiedy zielony i czerwony Power Rangers byli spoko ziomkami, których udawało się na placu zabaw.