Gdy przychodzi lato, fajnie wybrać się czasem do kina na film nieszczególnie wymagający. Przychodzi po prostu taki moment, w którym człowiekowi nie chce się już udawać, że największe wrażenie robią na nim undergroundowe francuskie produkcje, w których główny bohater snuje się ulicami Paryża w akompaniamencie akordeonu i toczy ze sobą metafizyczną walkę. Wtedy po prostu trzeba pójść na film taki jak Jurassic World – durny, śmieszny i względnie satysfakcjonujący.

Fabuła Jurassic World jest szczątkowa – na Isla Nublar znów prężnie działa park atrakcji z klonowanymi dinozaurami w roli głównej i ponownie coś idzie nie tak – na wolność wydostaje się super-agresywna ninja wersja T-Rexa i jakoś trzeba ogarnąć powstały bajzel. Przeplata się to z łzawą historią dwóch małoletnich braci, którzy przyjechali na weekend do cioci (Bryce Dallas Howard), która zarządza całym przybytkiem. Jest też Starlord (w tej roli ponownie Chris Pratt), który zamiast rozbijać się po kosmosie, tresuje raptory i w gruncie rzeczy przez cały film nie robi zupełnie nic pożytecznego. Choć opowiedziana historia jest do bólu sztampowym hołdem dla serii, jest w tym jakaś metoda. Film z delikatnością godną lat dziewięćdziesiątych uderza w bardzo pozytywne tony – dobro wygrywa, skłóceni rodzice się godzą, braterska miłość przezwycięża wszystko, a chciwi i źli zostają ukarani. Cały przekaz jest czysty, jasny i budujący, a w przypadku tego typu kina, jeśli message jest dobry, fabuła ma znaczenie zupełnie drugorzędne.

Jurassic World Recenzja operacja panda Image00003

Jedyna rzecz, która w scenariuszu naprawdę nie wyszła to bohaterowie – poza postacią Claire, która jako jedyna ma jakieś szczątki osobowości, cała reszta to kalki kalek przekalkowanych szablonów. A szkoda, bo obsada miała spory potencjał – w Strażnikach Galaktyki Chris Pratt stworzył w końcu znakomitą, ciepłą kreację gwiezdnego superbohatera, a Vincent D’Onofrio pokazał się ostatnio ze znakomitej strony jako Kingpin w serialu Daredevil. Tu niestety nie mieli oni jednak żadnego pola do popisu, tak jak z resztą cała reszta. Widać to między innymi po czerstwych dialogach – coś tam niby iskrzy w kilku momentach, ale przez zdecydowaną większość seansu śmiejemy się z głupot zaobserwowanych na ekranie i tego, jakie to wszystko jest drewniane, a nie w zamierzonych przez twórców momentach.

Jurassic World Recenzja operacja panda Image00001

Na szczęście wszystko, co możecie przeczytać powyżej to refleksje wysnute dopiero po wyjściu z kina. Podczas seansu nie ma ani czasu, ani sensu się nad tym zastanawiać, gdyż z każdej strony zalewani jesteśmy pięknymi zdjęciami, świetnymi scenami walk potworów i znakomitymi efektami specjalnymi. Dinozaury wyglądają fenomalnie, a wyspa, na której żyją, została znakomicie pomyślana – aż chciałoby się samemu zwiedzić taki park rozrywki. Mimo odrobinę przydługiego wstępu, film aż do końca trzyma w napięciu i ma bardzo dobre tempo, a sceny akcji z dinusiami w rolach głównych to istna uczta dla oczu i uszu – raptory wywijają przepiękne hołubce, T-Rex warczy aż miło, a wszystko to w takt solidnie skomponowanej i dobranej muzyki.

Jurassic World Recenzja operacja panda Image00004

Muszę wam się przyznać, że nigdy nie byłem ogromnym fanem dinozaurów – po prostu nie są dla mnie szczególnie fascynujące. Pewnie dlatego zawsze omijałem dinozaurowe gry video i nie pałałem szczególną miłością do poprzednich „jurajskich” filmów. Na Jurassic World bawiłem się natomiast dobrze i chętnie polecę ten film każdemu, kto ma akurat trochę wolnego czasu i obejrzałby coś niezobowiązującego. To nie jest kino bardzo wysokich lotów i na pewno nie jest to najlepszy film akcji ostatnich miesięcy, ale swoje zadanie wakacyjnego blockbustera spełnia po prostu bezbłędnie.

Jurassic World Recenzja operacja panda Image00002