Niektóre gry, to istne bagno – jak już wciągną, to nie puszczą. Takie produkcje rzadko opuszczają mój dysk twardy, a regularne aktualizacje sprawiają, że wracam do nich w wolnej chwili. Cześć, nazywam się SteamPunker i tak, jestem uzależniony.

HearthStone

Swoją przygodę z „kominkiem” zacząłem ponad rok temu. Fakt, że do tej pory wykonuję większość daily-questów pokazuje jak diablo-dobra jest to gra. Blizzard wygrywa przystępnością oraz  opanowaniem wszech platform. W porównaniu do Magic: The Gathering, czy Duel of Champions próg wejścia do zabawy jest śmiesznie niski. Świetnie zrealizowany samouczek umiejętnie przeprowadza przez podstawy gry. Mechanika została uproszczona do tego stopnia, że wyjadacze TCG wyśmiali ją jeszcze za czasów bety. Nie przeszkodziło to Zamieci zdobyć pozycji niekwestionowanego lidera wśród karcianek i gier mobilnych w ogóle.

HS 3

Jak przebiega zwyczajowa runda w HearthStone?

W związku z występowaniem tylko jednego surowca (kryształy many), rozgrywka dzieli się na trzy fazy: dobranie karty, zagrywanie kart z ręki oraz zarządzanie wystawionymi wcześniej. Po turze przeciwnika, ponownie przejmujemy kontrolę nad planszą, zyskujemy dodatkowy brylant, zaś użyte wcześniej, nabierają powtórnie mocy. Zamysł wydaje się banalny, jednak to tylko pozory. Gracz ma wybór spośród dziewięciu bohaterów. Każdy dysponuje pulą unikalnych zdolności i stronników, a skoro droga do zwycięstwa prosta – nic dziwnego, że odmian dostępnych talii jest całe multum.

HS 1

Planowanie strategii w HearthStone

Jak przystało na Kalifornijskie studio, rywalizacja musi być balansowana na bieżąco, toteż żadna klasa nie ma przewagi nad pozostałymi. Projektanci jedynie zarysowali wizję na danego herosa. Aktywna społeczność żywo reaguje na zmiany – nawet, jeśli przez kilka sezonów, Blizzard nie wprowadza nowych dodatków. Dynamicznie zmieniająca się meta-game sprawia, że efektywny, tydzień wcześniej, deck dziś nie pozwoli zrobić „dziennego zadania”. Te zaś są konieczne, jeżeli chcemy pozyskać nowe karty. Dzielą się one na cztery stopnie unikalności: zwykła (biała), rzadka (niebieska), epicka (fioletowa) i wreszcie legendarna (pomarańczowa). Każda talia składa się z trzydziestu kart,  każda – poza legendarnymi – może pojawić się, w secie, w maksymalnie dwóch egzemplarzach.

Złoto zdobyte z misji można bezpośrednio przeznaczyć na paczkę z pięcioma kartonikami. Mamy gwarancję znalezienia jednej rzadkiej, lub lepszej karty. Nadmiarowe, czy niegrywalne, w prosty sposób przemiela się na pył. Otwiera on drogę do craftingu najbardziej pożądanych kart, chociaż początkującym graczom radzę się wstrzymać, by nie stracić drogocennego proszku. 😉

HS 2

Drugą metodą na trwonienie wewnątrzgrowej waluty jest zabawa w trybie areny. Po wpłaceniu wpisowego (nieco wyższego, niż cena boostera) składamy z losowanych kartoników deck dla wybranej postaci. Przy odrobinie wprawy, (okupionej wcześniej sromotnymi porażkami) na Arenie zaczyna się zarabiać. Nie jest to proste, bowiem wejściówka zwraca się dopiero po siedmiu wygranych, a przegrać przed dyskwalifikacją można trzy razy. Po pewnym czasie przestaje się jednak kupować paczki.

Prison Architect

Prison Architect to wzorowy przykład Early Accessu, bądź, jak kto woli – wiecznej alfy. Cykliczne, miesięczne update’y, zdrowe relacje między studiem, a społecznością… niestety nie są standardem. Dzięki modułowej strukturze, rozgrywka jest bogatsza z każdym kolejnym buildem, no i powiedzmy sobie szczerze – niecodziennie można zostać naczelnikiem więzienia.

Rzucającą się w oczy, komiksową grafikę uzupełniono o płynne zbliżenia kamery. Każdy z więźniów ma prostą animację wykonywanych czynności. Tych jest zaś cała masa! Jak przystało na rasowego tycoona, mieszkańcy naszego zakładu mają swoje potrzeby. Od prozaicznych, wynikających z fizjologii, przez utrzymanie czystości – na uzależnieniach i terapii grupowej kończąc. Oczywiście prowadzenie zakładu karnego to nie przelewki, toteż porządku pilnują strażnicy.

PA 3

Kilka kategorii więźniów

Więźniowie dzielą się na kilka kategorii –  potulnych drobnych złodziejaszków, szerzących kontrabandę dilerów i prawdziwych zawadiaków, co niejedne kraty przepiłowali. Im więcej osadzonych, tym trudniej skutecznie resocjalizować skazanych. Tylko od nas zależy, jaki styl i tempo gry obierzemy. Przyjmując najgorszych kryminałów konieczne będzie postawienie drugiego Alcatraz, gdzie klawisz nie waha się, trzymając rękę na spuście. Natomiast nic nie stoi na przeszkodzie, by spokojnie rozporządzać małym zakładem na peryferiach – ściągając wyłącznie drobnych przestępców.

PA 2

Każda rozgrywka wygląda zgoła inaczej: mapę kreuje się losowo (można w skromnym stopniu wpłynąć na jej wygląd), ale to „pensjonariusze” tworzą replayability. Wszyscy są pobierani ze sporej, na bieżąco rozbudowywanej przez community bazy. Trafienie na tą samą postać jest skrajnie, mało prawdopodobne. Każdego osadzonego charakteryzuje szereg współczynników – dodatkowo wśród recydywistów losowane są niebezpieczne talenty pokroju „zabójcy glin” albo „fachowego przemytnika”.

Prison Architect urzeka

Prison Architect, urzeka głębią gameplayu: błędy – choć bolesne w skutkach – edukują. Po paru partyjkach nawykiem stanie się planowanie zabudowy „sporo naprzód”, minimalizując jednocześnie koszty. Nic bowiem tak nie cieszy, jak powrót przytemperowanego gieroja na łono cywilizacji. O ile nie zejdzie z powrotem na drogę zbrodni, bo… tracimy wtedy premię za skuteczność.

PA 1

Mimo, że wymienione tytuły różnią się od siebie m.in. modelem biznesowym, to warto dać szansę obu. W pierwszym przypadku „Zamieć”, po raz kolejny nie zawodzi i z werwą wkracza na rynek Free 2 Play. Przy czym, trzeba zaznaczyć, że to uczciwa gra za darmo, a faktycznej przewagi nie da się kupić. Co z tego, że kupisz boostery, za prawdziwe pieniądze, skoro bez umiejętności nie wykorzystasz, w praktyce, przewagi? Co do kosztów przygód, uważam że jest sprawiedliwie: uzbieranie złota na najnowszą Czarną Górę, to była kwestia nieco ponad miesiąca. Tyle radości co w „zajściach do karczmy” dawno nie miałem, przy żadnym PvP.
Wspomniany więzienny tycoon, to zupełnie inna para kaloszy – świetnie sprawdza się jako relaksująca strategia ekonomiczna, z pewnością przypadnie do gustu miłośnikom wszelkich symulatorów.

Nie ważne, czy masz w sobie żyłkę kolekcjonera, czy wolisz pielęgnować rozwijający się ekosystem – zagraj w którąś z przedstawionych pozycji. Zapewniam, że nie pożałujesz, może nawet się  wciągniesz, tak jak ja.