2 sierpnia, na torze Hungaroring na Węgrzech doszło do wydarzenia, na które niezwykle długo czekało wielu fanów sportów motorowych w Polsce. Robert Kubica po ponad 6 latach od swojego tragicznego wypadku, po raz kolejny zasiadł za kierownicą bolidu Formuły 1. Co prawda były to zaledwie testy, jednak bardzo dobre osiągi naszego rodaka jak i ogromne zainteresowanie medialne sprawiają, że wszystko się w temacie jego powrotu do F1 może zdarzyć. Oznacza to dla królewskiej dyscypliny sportów motorowych co najmniej jedną rzecz. Astrologowie przewidują wzrost zainteresowania Formułą 1 w Polsce.

Trochę w zgodzie z powyższym zdaniem, powróciło moje zainteresowanie wspomnianą dyscypliną sportu, nieustannie malejące od kraksy Roberta. Idealnie zgrało się to z premierą najnowszej odsłony Formuły 1 od brytyjskiego studia Codemasters. Poprzednio miałem do czynienia bodajże z odsłoną z 2010 roku, tak więc wiedziony chęcią zdobycia respektu w alei serwisowej postanowiłem sprawdzić jakie też nowości przez te lata wprowadzili „Mistrzowie Kodu”.  W pierwszej kolejności postanowiłem przetestować tryb zabawy najbardziej dla mnie interesujący, czyli karierę. Hej, w końcu kto nie lubi tworzyć swojej podobizny w grze i wkręcać sobie niczym Vin Diesel w serii Szybcy i Wściekli, że jest najlepszym kierowcą na dzielni torze wyścigowym.

Pierwsze momenty to oczywiście wykreowanie postaci którą będziemy sterować oraz wybór teamu i poziomu trudności. Do wyboru mamy całą stawkę zespołów startujących obecnie w F1, tak więc zadowoleni będą zarówno gracze pragnący odrobiny realizmu w ścieżce kariery, którzy rozpoczną od gorszych teamów jak Toro Rosso czy Sauber, jak również demony prędkości które pójdą na łatwiznę i od pierwszego dnia wcielą się w rolę kierowców Mercedesa czy Ferrari. Obie ścieżki kariery wydają się dosyć interesujące, ja jednak zdecydowałem się na najbardziej prawilną w moim odczuciu opcję, czyli wybór zespołu z dolnej części stawki i mozolne budowanie swojej pozycji.

Po dokonaniu powyższych wyborów lądujemy na torze w Australii, gdzie czeka nas pierwszy weekend wyścigowy. Uczucie deja vu towarzyszyło mi tylko jakieś 3 do 5 minut, potem bowiem odkryłem jak wiele zmieniło się od ostatniej części z którą miałem do czynienia. Codemasters przez lata bardzo rozbudowało grę. Oprócz standardowych treningów i sesji kwalifikacyjnych, czeka nas również wykonywanie różnorakich zadań na torze, które mają pomóc naszym inżynierom w usprawnieniu samochodu oraz doborze strategii na wyścig. Tak więc w trakcie pierwszych treningów poćwiczymy jazdę w taki sposób aby ograniczyć zużycie opon, paliwa czy też po prostu przetestować nowe ustawienia bolidu. Treningi te są ważne nie tylko w kontekście nauki dla takich noobów w grach wyścigowych jak ja (choć pod względem edukacji dla początkujących graczy też sprawdzają się super), ale również ze względu na to, iż za wykonywanie poszczególnych zadań nagradzani jesteśmy punktami, które przeznaczyć możemy na rozwój naszego samochodu. I tu dochodzi pierwsza nowości, która lekko mnie zaskoczyła. Skala możliwości rozwoju naszego bolidu. Drzewko rozwoju przypomina mokry sen inżyniera samochodowego i zawstydza wiele gier RPG. Usprawnień jest ponad 100 i odblokowanie ich wszystkich zajmie nam z pewnością wiele sezonów, tym bardziej, że wybrane przez nas ulepszenia nie są dostępne na już. Przeważnie musimy czekać kilka wyścigów nim dział R&D nam je dostarczy. Gorzej że czasem prowadzone badania mogą okazać się nieudane i musimy je powtórzyć. Połączone z czasem ich realizacji potrafi to niestety trochę irytować.

Nim udamy się na tor i pokażemy naszym rywalom kto jest mieszanką Michaela Schumachera i Dominica Torreto Nelsona Piqueta warto jeszcze pamiętać aby od pierwszego wyjazdu z alei serwisowej nie katować maksymalnie gazu bolidu. Jako, że F1 ma być relatywnie realistyczne, części naszego samochodu mogą się psuć. A w zgodzie z obecnymi przepisami Formuły 1, niektóre z nich posiadamy w ograniczonej ilości. Tak więc np. silników mamy jedynie 5. Na 20 wyścigów. Dobrze jest w trakcie sesji treningowych nauczyć się jeździć rozsądnie. Inaczej w połowie sezonu może nam pozostać jedynie smutek i nienawiść do samego siebie, kiedy zdamy sobie sprawę że większość wyścigów kończymy z popsutym samochodem.

Po kilku godzinach babrania się w ustawieniach bolidu, jazdy w sesjach treningowych oraz kwalifikacyjnych, nadchodzi wreszcie czas na pierwszy wyścig. Moment który oddziela chłopców od mężczyzn, wydarzenie które pozwoli spełnić marzenia o byciu mistrzem kierownicy i pokazaniu AI, kto tu rządzi. A tak to przynajmniej pewnie wygląda w przypadku osób które w grach wyścigowych wymiatają. W moim przypadku pierwszy wyścig skończył się na dobrą sprawę na pierwszym zakręcie. Nikczemny Niemiec z Renault wjeżdżając w mój bolid zniweczył moje sny o zwycięstwie w Australii. Oczywiście istnieje opcja cofnięcia czasu, ale gdzie w tym fun.

Kiedy już jednak udaje się przejechać kilka pełnych wyścigów konkluzja może być tylko jedna. Model jazdy to marzenie. Czuć że bolidy są ciężkie i przy dużej prędkości trudne do opanowania. Kompletne inne odczucia towarzyszą nam w zależności od wybranych przez nas ustawień, ogumienia czy też warunków na torze. Co ważne Codemasters w kwestii modelu jazdy, naprawdę wiele czynników pozostawiło do wyboru graczom. Początkujący lub osoby nienajlepiej radzące sobie z grami wyścigowymi mają do wyboru sporo ułatwiaczy w postaci ABS czy kontroli trakcji. Bez jakichkolwiek ułatwień gra naprawdę potrafi dać w kość, szczególnie kiedy ustawimy wysoki poziom umiejętności AI (od 0 do 110). Jasne, to nadal nie jest hardkorowa symulacja, jednak dzięki temu gra z pewnością znajdzie więcej fanów. W zależności od ustawień każdy powinien znaleźć dla siebie poziom, który stanowi wyzwanie i jednocześnie daje satysfakcję. W moim odczuciu F1 2017 stanowi dobry kompromis pomiędzy wyścigówkami typowo „arkadowymi” a realistycznymi symulacjami.

Poza karierą mamy do wyboru kilka innych trybów jednak żaden nie jest choć w niewielkim stopniu równie rozbudowany. Mamy tu standardowe próby czasowe, wyścigi lub całe mistrzostwa, w których możemy wcielić się w istniejących kierowców lub tryb zwany zawodami, gdzie musimy rywalizować w z góry ustalonych warunkach. Truskawką Wisienką na torcie pozostaje oczywiście tryb wieloosobowy, gdzie możemy zmagać się z innymi użytkownikami. Osobiście 90% czasu rozgrywki spędziłem jednak w trybie kariery, który jest po prostu najbardziej rozbudowany. Bardzo fajną opcją oprócz zwykłych wyścigów są tam specjalne wyzwania, w których kierujemy klasycznymi bolidami Formuły 1.

Do tego momentu recenzja ta brzmi trochę jak artykuł sponsorowany, ale naprawdę niezwykle ciężko znaleźć mi jakiś powód do specjalnego hejtu nowej gry Codamasters. Oprawa audiowizualna także daje radę, choć przynajmniej w przypadku wersji na PS4 ciężko też powiedzieć, żeby powalała. Grafika ani nie wypala oczu ani nie powoduje orgazmu. Podobnie jest w przypadku audio. Samochody i odgłosy na torze brzmią tak jak brzmieć powinny. Jedyne do czego mogę się z czystym sumieniem przyczepić to na kolanie wykonana polonizacja, która zresztą w momencie premiery nie obejmowała najważniejszego trybu czyli kariery. Tyle dobrze, że na opakowaniu znajdowała się informacja o tym, że pełne spolszczenie zostanie dodane w późniejszym patchu.

W ogólnym rozrachunku gra niezwykle przypadła mi do gustu. Jasne, mówię to z perspektywy niedzielnego fana Formuły 1 i ogólnie gier wyścigowych, ale nie ukrywam, że spędziłem przy tej grze sporo godzin i był to dla mnie bardzo udany powrót do serii po wielu latach. F1 2017 to po prostu bardzo udane wyścigi, z przyjemnym modelem jazdy, podane w niezwykle atrakcyjnej otoczce Formuły 1. Tylko tyle i jednocześnie aż tyle. Nie wiem niestety jak wiele zmian wprowadzono w porównaniu do części z zeszłego roku, jednak jeżeli tak jak ja mieliście kilka lat przerwy od tej serii i zastanawiacie się czy warto w tym roku do niej wrócić mogę Wam powiedzieć tylko jedno. Warto.