Resident Evil 2 jest przez wielu graczy uważany nie tylko za najlepszą odsłonę cyklu, o okropnych broniach biologicznych, ale także za najlepszy klasyczny survival horror. Genialny tytuł, rozbudował świetną bazę stworzoną przez przygodę członków STARS i pokazał nam jak może wyglądać miasto opanowane przez śmierć. Gra cały czas trzyma w napięciu i zmusza do walki przetrwanie. Ponadto produkcja Capcom, potrafi solidnie wystraszyć. Do dzisiaj pamiętam moment z „niespodzianką” skrywającą się za jednym z luster… Kultowy tytuł w końcu doczekał się odświeżonej wersji i w dwie dekady po naszej pierwszej wizycie na komisariacie w Raccon City możemy ponownie odwiedzić to miejsce. Tylko czy Capcom udało się przenieść klasyczny horror, tak by trafił w serca nowego pokolenia graczy?Czy warto było stracić możliwość zagrania w fanowski „rimejk”, by sprawdzić ten tytuł?

Danteveli w środku epidemii

Resident Evil 2 opowiada o losach dwójki młodych ludzi trafiających do Raccon City. Są oni bez wiedzy o tym, że miasto zostało opanowane przez plagę zombie i potworów, będących efektem eksperymentów przeprowadzanych przez korporację Umbrella. Bohaterami są tutaj: Claire Redfield  – siostra Chrisa, który był grywalną postacią w oryginalnym Resident Evil. Dziewczyna poszukuje swojego brata po tym jak zaginął on podczas policyjnej akcji. Drugą postacią jest Leon S. Kennedy, młody policjant, który ma zacząć służbę w Raccon City. Pech chciał, że oboje bohaterów jest rzuconych w sam środek epidemii, która doszczętnie zniszczyła całe miasto i przeobraziła mieszkańców w potwory. Bohaterowie napotkają na swej drodze poboczne postacie, które doprowadzą ich do samego środka wielkiej afery i o krok bliżej do odkrycia  co stało się w Raccon City.

Resident evil 2 remake recenzja

Gra podzielona jest na dwie kampanię i na początku zabawy wybieramy czy chcemy wcielić się w Leona czy Claire. Obie postacie mają odrębne historie, napotkają inne osoby i czekają je trochę inne fragmenty rozgrywki. Podstawa jest jednak taka sama i nieważne kogo wybierzemy, bo odwiedzimy praktycznie te same lokacje i napotkamy tych samych przeciwników. Różnice są minimalne, ale musimy je poznać by odkryć prawdziwe zakończenie gry. Robimy to przechodząc kampanię drugą postacią w trybie nazwanym New Game 2. Dzięki temu drugie przejście gry jest trochę krótsze, zaczynamy zabawę w trochę innym miejscu, czekają nas odrobinę inne zagadki, a niektóre przedmioty znajdują się w nowych miejscach. Są to pozostałości po oryginalnym Resident Evil 2, gdzie bohaterowie  mieli swoją kampanię w wersji A i B co miało nas zachęcić do czterokrotnego ukończenia gry.

Godziny szaleństwa

Ja na ukończenie fabuły jako Leon i Claire potrzebowałem około 11 godzin. Wynik ten można jednak nieźle skrócić jeśli nie chce się szukać wszystkich ulepszeń broni, dodatkowych przedmiotów i innych bajerów, które nie są niezbędne do przejścia tytułu. Warto jednak nie śpieszyć się zbytnio i chłonąć atmosferę jaka wylewa się z ekranu.

Rozgrywka stawia na wymieszanie survival horroru z trzecioosobową strzelanką. Mamy ograniczony ekwipunek, pozwalający nosić ze sobą kilka kilka rzeczy, zagadki wymagające użycia odpowiednich przedmiotów, znalezionych w otoczeniu i masę potworów czekających na moment nieuwagi, by rzucić się na naszą postać i wgryźć się w jej krtań. Akcję obserwujemy zza pleców bohatera, możemy poruszać się podczas strzelania, mamy dostęp do kilku broni, takich jak pistolety, strzelby, magnum, miotacz ognia czy granatnik. Do tego dochodzą podręczne granaty, noże i granaty ogłuszające, które wykorzystujemy do uwolnienia się jeśli zostaniemy złapani przez jakiegoś zombiaka.  

Nie uświadczymy, charakterystycznych dla Resident Evil, elementów takich jak obserwowanie akcji z ciągle zmieniających się ujęć, które skutecznie budowały klimat  i utrudniały poruszanie się postacią. W końcu nadeszła nowa epoka i takie rozwiązanie byłoby denerwujące i mogłoby zniechęcać do gry.  Na tej samej zasadzie, nie ma już słynnego „sterownia czołgiem”, ale sposób poruszania się naszej postaci jest dostosowany do potrzeb horroru. Nasza postać nie porusza się zbyt szybko i nie posiadamy magicznych uników czy podskoków pozwalających przeskoczyć nad jakimś wrogiem. Dzięki temu i mimo tego, że obserwujemy akcję z perspektywy osoby trzeciej to nadal nie czujemy się zbyt pewnie i gra zachowuje styl survival horror.

Oldschool czy modern shooter?

Resident Evil 2, udaje się dobrze utrzymać balans pomiędzy horrorem, a tytułem akcji. Amunicji nie ma nigdy zbyt wiele i często musimy podejmować trudne decyzje, w kontekście temat tego co zostawimy za sobą, bo nasz ekwipunek jest ograniczony. Niektórzy przeciwnicy wyczuleni są na dźwięki i gra wykorzystuje to dobrze w kilku momentach, gdzie możemy próbować po cichu przedostać się obok bestii, czekającej tylko „dźwięk do ataku”. Do tego, w kilku momentach, pojawia się niezniszczalny przeciwnik, który będzie nas ścigał do utraty tchu. Dzięki temu, Resident Evil 2 potrafi być naprawdę strasznym i intensywnym tytułem. Dodatkowo nie czujemy się jak twardziel z filmów akcji, który bez problemy jest w stanie rozprawić się z wrogami. Tutaj nawet dwa żywe trupy stojące na naszej drodze mogą być sporym problemem. Doceniam także to, że podobnie jak w przypadku serii Resident Evil Revelations, dużo czasu spędzamy w ciasnych korytarzach, gdzie mamy ograniczoną możliwość manewrowania.  To sprawia, że często będziemy narażać zdrowie by zaoszczędzić kilka pocisków, które mogą okazać się niezbędne przy walce z bossem.

Jeśli chodzi o tych największych i najtrudniejszych przeciwników, to jest trochę… średnio. Wynika to z bardzo małej różnorodności bossów i tego, że są przeciwnikami których pokonujemy w oczywisty sposób, strzelania w pomarańczowe punkty.  Jednak walki nie są pozbawione emocji, bo bestie poruszają się naprawdę szybko i zadają olbrzymie obrażenia. Dzięki temu nie ma co liczyć na stanie w miejscu i wyładowanie całego magazynka w powoli zbliżająca  się do nas maszkarę (poza jedną walką, która jest dokładnie tym co opisałem). Bossowie są jednym elementem gry, który mógł zostać trochę bardziej rozbudowany i dopracowany.

Z drugiej strony mamy sekcję skradankową, która jest naprawdę wyśmienita i przyśpiesza puls jak mało, który straszak. To tylko kilkuminutowy fragment gry, ale sprawdza się on naprawdę dobrze. Zastanawiam się czy wydłużenie go albo dorzucenie jeszcze jednej podobnej sekwencji, nie byłoby dobrym rozwiązaniem?

Smacznego Tofu wam życzę!

Po ukończeniu scenariusza Leona i Claire i odblokowaniu prawdziwego zakończenia gry, uzyskujemy dostęp do tryby 4th Survivor, gdzie jako ulubieniec fanów Resident Evil – Hunk, mamy przedostać się z kanałów przed posterunek policji, tak by zostać uratowanym przez towarzyszy z Umberlli. Tryb ten pozwala nam stawić czoło zmasowanemu atakowi przeróżnych potworów i w kilkanaście minut zwiedzić lokacje z gry. Jest to całkiem przyjemny dodatek pozwalający zmierzyć się z prawdziwym wyzwaniem. Mamy co prawda dostęp do mocnych spluw i sporego zapasu amunicji i granatów. Przeciwników jest jednak znacznie więcej i na naszej drodze staną najtwardsze bestie z gry. Za ukończenie tego trybu, nagrodzeni zostajemy prawdziwym wyzwaniem. Chodzi o powrót Tofu. Tofu to oczywiście przepyszna potrawa sojowa, przyrządzana w wyśmienity sposób przez chińczyków… jest także agentem Umbrella.  Ten niezwykle fajny i głupiutki dodatek, pozwala nam wcielić się w sojowy twarożek, wielkości człowieka, z beretem na głowie i  nożem w powietrzu.  Musimy pokonać tą samą trasę co Hunk jednak jesteśmy pozbawieni ekwipunku znacznie ułatwiającego wykonanie zadania. Dodatkowy tryb jest naprawdę przyjemny i  sprawdza się dobrze jako urozmaicenie gry o coś trochę bardziej zwariowanego i chaotycznego.

Na dokładkę dostajemy także tryb Ghost Survivors, który pojawił się jako darmowe  DLC w kilka tygodni po premierze gry. Jest to alternatywna wersja wydarzeń z Raccon City, w której wcielamy się w jedną z trzech postaci, które zmarły w oryginalnej historii. Właściciel sklepu, ofiara pewnego seryjnego mordercy i pechowy agent Umbrelli, dostają własne scenariusze, które pokazują nam „co by było gdyby”. Te stosunkowo krótkie misje są niezwykle trudne i wymagają od nas dobrej znajomości gry i odrobiny szczęścia. W trybie Ghost Survivors pojawiają się nowe potwory, które są czymś więcej niż przeciętny zombiak. Mamy bestie odporne na zwykła amunicję, czy opancerzone zombie, które zmuszają gracza do zmiany taktyki. W tym trybie pojawiają się także specjalne zombie z plecakami, które posiadają dodatkowy sprzęt, mamy też maszyny oferujące nam wybór jednego z trzech przedmiotów. To, w połączeniu z rankingami związanymi z czasem, potrzebnym na przejście danego scenariusza, zachęca do wielokrotnego zaliczania tego trybu. Ghost Survivors jest bardzo fajnym dodatkiem, który poprawia żywotność gry i dodaje do gry coś dla prawdziwych wyjadaczy.

Resident Evil 2 Easy? Normal? Too Hard?

Jedną kwestią, co do której mam mieszane odczucia, jest standardowy poziom trudności. Z jednej strony, może wydawać się on trochę zbyt prosty. W końcu mamy nieskończoną ilość zapisów gry, automatyczne zapisywanie przy ważniejszych wydarzeniach, sporo amunicji i roślinek do leczenia, a do tego jesteśmy wytrzymalsi. Sprawia to, że gra nie jest tak straszna, jak mogłaby być. Z tego powodu produkcja staje się czymś w stylu Revelations, gdzie może i mamy straszne momenty, może być też miejscami trudno, ale śmierć bohatera nie jest dla nas bardzo dotkliwa. Oczywiście istnieje tryb Hardcore, który czyni rozgrywkę znacznie trudniejszą i bardziej wymagającą. Tylko, nie jestem pewien czy ten tryb, nie będzie zbyt trudny, na pierwszy raz. Zwłaszcza, jeśli ktoś nie jest przyzwyczajony do zarządzania ekwipunkiem i pilnowania by zapisywać grę w odpowiednich momentach. Wydaje mi się, że przydałby się jeszcze jeden poziom trudności pomiędzy Standard, a Hardcore. Z drugiej strony gracze zauważyli, że Standard  posiada bajer dostosowujący trudność gry do tego jak sobie radzimy. Efektem tego jest problem ze zbyt wytrzymałymi zombiakami. Nie raz zdarzy się, że w jednego przeciwnika władujemy kilkanaście pocisków, zamieniając jego głowę w mięso mielone (tatar?). Mimo to trupiak nadal będzie nas atakował. Niby sprawia to, że gra jest trochę trudniejsza i trzeba się bardziej namęczyć, by pozbyć się żywych trupów, jednak może to odbierać trochę frajdy z grania. Z mojej perspektywy to drobnostka, bo ja w produkcje tego typu gram oszczędzając amunicję i starając się wyminąć każdego wroga. Wiem jednak, że znajdzie się grono graczy, traktujących Resident Evil 2, bardziej jako strzelankę. Wtedy pakowanie całego magazynka w jedną zmorę, która po chwili powstaje z ziemi… może być wnerwiające.

Wyobrażam sobie też, że znajdzie się grupa ludzi, którzy przyczepią się do fabuły i postaci pojawiających się w grze. W końcu każdy ludek jakiego napotkamy to wydmuszka, fabuła jest mało realistyczna, a flitrowanie pomiędzy Claire, a Leonem wypada trochę obciachowo. Ogólnie można się przyczepiać do tych elementów. Osobiście nie widzę powodu, bo gra dostarcza odpowiedni klimat, jest wierna oryginałowi i ciekawsze elementy fabularne są tradycyjnie ukryte w notatkach.

Spowiedź wyjadacza

Jako wieloletni fan Resident Evil, jestem więcej niż usatysfakcjonowany tym tytułem. Gra dostarcza dokładnie to czego oczekiwałem od serii i pokazuje, że całkiem udane RE7 nie był dziełem przypadku, a cykl Biohazard ma przed sobą światłą przyszłość. Przez moment zastanawiałem się czy nowa produkcja jest lepsza od rimejku Resident Evil na GameCube, ale nie jestem w stanie dokonać osądu, która z gier bardziej mi się podoba. Jedno jest jednak pewne; Resident Evil w formule takiej jak tutaj, daje szanse na to, by survival horrory przestały być niszowymi produkcjami. To bardzo dobrze, choć z tyłu głowy słyszę słowa „Resident Evil 4” i przypominam sobie co stało się po premierze tamtej odsłony serii. Oczywiście to nie czas i miejsce by poruszać kwestie tego typu – o tym rozmawialiśmy w podcaście! Teraz najważniejsze jest to, że Capcom  udało się stworzyć świetny tytuł, na który warto było czekać. 

Resident Evil 2 REmake dostarcza praktycznie na każdym froncie. Świetnie przenosi klasyczny tytuł do współczesnych czasów łącząc survival horror z elementami rozgrywki jakich możemy się spodziewać po grach w 2019 roku.  Gra wypada też świetnie jako kontynuacja rozwoju serii, zapoczątkowanej przez mocno niedocenione dwie odsłony serii Revelations. Jest naprawdę dobrze i mam nadzieję, że ten tytuł wyznaczy kurs dla pozostałych straszaków i doczekamy się powrotu gatunku, który od kilku ładnych lat przechodzi kryzys. Na ten moment, Resident Evil 2 wydaje się pewniakiem w zestawieniach najlepszych gier wydanych w 2019 roku. Niby jest dopiero końcówka stycznia i wiele może się jeszcze wydarzyć, ale trudno mi wyobrazić sobie inną  tegoroczną produkcję wzbudzającą we mnie tak pozytywne emocje jak ten tytuł.

Auto Recenzji: Tomek "Danteveli" Piotrowski