Arnold Schwarzenegger był bez wątpienia jedną z największych gwiazd kina akcji lat 80. Austriak odpowiada za wiele genialnych tekstów, które stały się nieodłącznym elementem pop kultury. Ostatnie 20 lat nie przyniosło już takich sukcesów.  W trakcie odwalania przez aktora roboty gubernatora Kalifornii wszyscy byli pewni, że to już koniec kariery tego pana. Tak się jednak nie stało i w 12 lat po Terminatorze 3, Arnie wraca by ponownie wcielić się w robota z przyszłości. Czy prawie 70. letni aktor budzi jeszcze grozę czy już tylko politowanie?

Terminator Genisys to coś co można nazwać soft rebootem, cyklu o walce ludzi z piekielnym oprogramowaniem. Film korzysta z elementów poprzednich części i odwołuje się bezpośrednio do nich, jednak prezentuje nam też alternatywną wersję wydarzeń. Efektem tego jest  pomieszanie z poplątaniem, które podobno ma być początkiem nowej trylogii.

terminator genisys recenzja operacja panda Image00001

Fabuła tego cudeńka prezentuje się następująco. W przyszłości John Connor wraz zresztą ruchu oporu jest bliski pokonania Skynetu. Ludzkości pozostało jedynie rozwalenie głównej bazy maszyn.  Po wyłączeniu głównego komputera rozpoczyna  się, znany z oryginalnego filmu, plan awaryjny robotów. Terminator zostaje wysłany w przeszłość by zabić matkę przywódcy ludzkości by w ten sposób powstrzymać ludzkość. John wysyła za robotem swojego zaufanego człowieka – Kyle’a Reese, który to jak z resztą wiemy, z poprzednich filmów, jest ojcem Johna. Jednak w tym momencie, dzieję się coś co nigdy wcześniej nie przytrafiło się w pętli wydarzeń cyklu Terminator. John Connor zostaje zaatakować przez jedną z maszyn, które nie powinny być aktywne. To wydarzenie zmienia kontinuum przyczynowo skutkowe i sprawia, że Kyle ląduje w alternatywnej wersji roku 1984.  Efektem tego jest odmieniona wersja wydarzeń z pierwszego filmu. Twistem jest to, że Terminator grany przez Arnolda chronił matkę Johna już od momentu gdy była ona dzieckiem. Dalej nasze trio bohaterów stara się zrozumieć jak bardzo zmieniona została przeszłość/przyszłość i jak można zapobiec zagładzie ludzkości dokonanej przez Skynet.

 

Najnowszy film z cyklu Terminator oferuje nam niepotrzebnie skomplikowaną bazę do fabuły. Mamy skakanie po różnych momentach w historii i jakieś próby zmiany przeznaczenia, plus odnajdywanie się w nowej rzeczywistości. Wydaje mi się, że wiele osób, które pójdzie do kina będzie zagubionych w niepotrzebnie zagmatwanej historii. Szkoda, bo pomysł sam w sobie wydaje się dość interesujący. Niestety osoby odpowiedzialne za scenariusz, nie potrafiły przenieść tej koncepcji z papieru na ekran, w przejrzysty i logiczny sposób. Wielka szkoda, bo kilka z zaserwowanych nam pomysłów przypadło mi naprawdę do gustu.

terminator genisys recenzja operacja panda Image00003

Problemem jest też to, że pierwsze 20 minut produkcji, które dzieją się w przyszłości, spokojnie mogłyby być osobnym filmem. Podobnie jest z 20 minutami, których akcja dzieje się w 1984 roku. Sekwencje te są zdecydowanie bardziej interesujące od tego co zostaje nam zaprezentowane w odległej przyszłości roku 2017. Jest to jeden z przykładów, obrazujący to jak bardzo zmarnowano potencjał tego filmu. Reboot cyklu, w formie alternatywnej wersji pierwszego filmu, byłby całkiem ciekawym pomysłem. Ten element scenariusza sprawdziłby się zdecydowanie lepiej od bazgrołów, które ostatecznie stają się bazą tego filmu. Nie chodzi nawet o wiele nieziemsko nielogicznych momentów i sytuacji, nad którymi mamy przejść do porządku dziennego. Jedna część filmu jest po prostu wyraźnie słabsza od reszty.

Może jest to efekt tego, iż nowy model terminatora jest lipny. Ta kwestia wydaje mi się największym problemem całego cyklu. T-1000 z Terminatora 2 jest jak dotąd najlepszą wersją zabójczej maszyny. Kolejne modele, zaprezentowane nam w nowszych filmach, to tylko tandetne wariacje na temat ciekłego metalu. Przez to nowe maszyny nie wydają się zbyt groźne i co gorsza są po prostu nudne. Tym razem, w filmie, mamy „zmodyfikowane cyfrowo DNA magnes-terminatora”. Trudno nawet wytłumaczyć czym do końca jest ta wersja robo-zabójcy. W każdym razie, nie zrobiła ona na mnie żadnego wrażenia. Podobnie – miernie – sprawdza się nowa wersja Skynetu. Tytułowy Genisys, to system operacyjny, który ma odpowiadać za zagładę ludzkości. Szokująco innowacyjnym pomysłem, wprowadzonym w 2017, jest to, że system ma działać na wielu urządzeniach. Wow!! Szkoda, że Google, Apple i Microsoft jeszcze nie wpadli na sposób by połączyć nasz telefon z tabletem, komputerem i zegarkiem. Jeśli komuś uda się rozpracować technologię pokazaną w filmie, to na pewno będzie rządził światem.  Takie kwiatki sprawiają, że  połowa filmu wyprana jest całkowicie z poczucia zagrożenia. Widmo zagłady świata wydaje się śmieszne, a nowy terminator nie radzi sobie z magnesami. Rujnuje to napięcie i poczucie grozy, które towarzyszyło pierwszym dwóm filmom, do których ten szmelc nieustanie się odwołuje.

terminator genisys recenzja operacja panda Image00002

Film ma masę dziur w fabule i pełno wpadek. Jest jednak kilka elementów, które mi się spodobały. Po pierwsze, Arnie odwala świetną robotę grając już podstarzałą maszynę. Eks gubernator ma tą charyzmę, która sprawia, że zawsze miło się go ogląda. Szkoda, że nie można powiedzieć tego samego o pozostałych aktorach (za wyjątkiem J.K Simmonsa). Sorry, miało być o pozytywnych elementach produkcji. Jak już wspominałem, pierwsze 20 minut filmu jest naprawdę świetne. Sekwencja w 1984 roku pełna jest smaczków dla fanów poprzednich filmów. Trochę szkoda, że odwołania do pierwszej i drugiej części zostają jednak dość szybko nadużyte. Pochwalić mogę efekty specjalne. W filmie mamy okazje zobaczyć pojedynek starszego T800 z jego „młodszą” wersją. Przyznać trzeba że odmłodzony Schwarzenegger wygląda dość realistycznie. Sceny akcji są całkiem spoko, ale trochę brakuje im epickości i innowacyjności. Mamy standardowe nawalanie się maszyn i masę wybuchów, które sprawdzają się całkiem nieźle. Ja jednak nie zapamiętałem  żadnej sekwencji, która jakoś specjalnie wyróżniałaby się z tłumu.

Genisys nie jest szczególnie tragicznym filmem. Jest, to po prostu średniak z niezłymi momentami. Problemem jest też to, że nie umywa się do filmów, które stara się naśladować. W takim wypadku trudno uzasadnić sens istnienia tej produkcji. Myślę jednak, że jeśli wybierzemy się do kina, bez jakichkolwiek oczekiwań, to dostaniemy znośny film.  To jest chyba największy problem tego tytułu. Jest on po prostu nijaki i średni. Podobnie jak Terminator 3 jest to kino typu obejrzyj i po godzinie zapomnij.

Na koniec jeszcze jedna uwaga. Oglądanie promocyjnych plakatów czy trailerów, Terminator Genisys, sprawia, że zobaczymy spoilery dotyczące wielkiego twistu z całego tego filmu. Dlatego też zainteresowanym polecam unikanie tych materiałów. Z drugiej strony, zaprezentowana nam niespodzianka jest wyjątkowo… lipna i jest to coś co miało się pojawić w Terminator Salvation.

Terminator Genisys, to całkiem znośny film – do popcornu i coli. Jeśli nie mamy co z sobą robić przez dwie godziny, to można to coś obejrzeć. Trochę szkoda mi tego „dzieła”, bo mógł to być powrót cyklu w wielkim stylu, jak to uczyniono z Jurassic World. Niestety, dostajemy coś  na poziomie dwóch ostatnich filmów z uniwersum,  a nie kino na miarę kultowej części pierwszej i genialnego sequela. To chyba trochę za mało by stać się hitem i przyciągnąć tłumy ludzi do kina.