Nostalgia to potężny bodziec, o czym dobitnie się przekonałem. Rozochocony faktem wystąpienia Yattamana oraz Bandy Drombo w niedawno recenzowanym Tatsunoko Vs Capcom postanowiłem pójść za ciosem i przekonać się, co tam u moich starych idoli słychać. Czy świnia nadal jest w stanie wejść nawet na drzewo, gdy się ją pochwali?
Na początek szybkie przypomnienie. Mamy rok 1975. Za sprawą wytwórni Tansunoko Productions ujrzał światło dzienne serial anime Time Bokan opowiadający o grupce bohaterów podróżujących w czasie. Jak można z pierwszego epizodu wydedukować – Ci mężni i prawi szukają swojego zaginionego mentora, natomiast szwarc charaktery drogocennych diamentów. Na podwalinach tego serialu w późniejszych czasie powstało aż 6 Spin offów, wchodzące w skład serii Time Bokan takich jak: Yatterman, Zenderman, ResueMan, Yattodettaman, Ipatsuman czy Itadaki – no nie zgadniecie – man. Wszystkie poboczne serie oprócz tego, że były sponsorowane przedrostkiem man były również do siebie bliźniaczo podobne.
Yatterman( u nas Yattaman) był pierwszym pobocznym projektem, który doczekał się swojego debiutu w 1977 roku przy okazji licząc sobie najwięcej, bo aż 108 epizodów z całej wcześniej wspomnianej wesołej gromadki tasiemców. Serial w naszym kraju zadebiutował dopiero w połowie lat 90 za sprawą programu Polonia 1 obok takiego doborowego towarzystwa jak chociażby Kapitana Jastrzębia, Legendy Zorro, Księgi Dżungli czy Tygrysiej Maski. Co ciekawe w tamtych czasach w Polsce rzadko kiedy opierano się na japońskich (nazwijmy to umownie) oryginałach, bazując głównie na edycjach włoskich ewentualnie francuskich, pod które później byli podkładani nasi krajowi lektorzy. W przypadku Polonii 1 można byłoby pokusić się o osobny materiał, jednakże w tym miejscu mówimy sobie STOP wracając do tematu przewodniego.
Historia Yattamana skupiała się na postaci Gan-Chan – młodego konstruktora podejmującego się dokończenia projektu swojego ojca. Po skończonej robocie i powołaniu do życia dużego robo psa Yata Kana, Gan-Chan od tak obwieszcza, że staje się Yattamanem. Z drugiej strony mamy Bandę Doronbo znanej u nas jako Drombo lub też Dronio. Ci z kolei zachęceni propozycją szybkiego wzbogacenia się przystają na propozycję boga złodziei Dukorobe. Dla swojego pracodawcy mają zdobyć trzy brakujące fragmenty czaszki. Banda Drombo, prekursorzy dzisiejszej gospodarki niczym Kwiatkowka z „czterdziestolatka” żadnej pracy się nie bali i golili frajerów wciskając byle chłam, a w razie kłopotów – szybko zwijali interes. Moi idole, duży znak miłości i ogólnie LOWE 🙂 Z perspektywy czasu oglądane Yattamana jest stosunkowo problematyczne. Na wizualia nie zwykłem narzekać, jednak trzaskanie ciągle jednego i tego samego schematy szybko zaczyna niemiłosiernie nużyć. Z czasem wprowadzano wybór robotów po stronie Yatamanów. Ba, po dziś dzień pamiętam, jak za młodu z bratem zakładaliśmy się, na którego mecha tym razem wypadnie kolej. Problem w tym, że niewiele to zmienia formułę widowiska. I tak na koniec odcinka z góry wiadomo, że banda Drombo dostaje wciry zarówno od Yattamanów jak i Dokorobe.
W 2008 roku serial doczekał się swojego remake’a, który nie przyniósł zbyt wielu daleko idących zmian. Gan-Chan już nie jest typowym bohaterem bez skaz i przerobili go na obiboka i marudę, a zamiast kolekcjonowania fragmentów czaszki, teraz Banda Drombo poszukuje pierścienia, no i tutaj zmiany się kończą. Oczywiście, poza wizualnym aspektem, który potrafi cieszyć oko.
Paradoksalnie, odnoszę wrażenie, że na chwilę obecną najlepiej z tą slapstickową konwencją, przyprawioną żenującymi kawałami radzi sobie…film. Tak, w 2009 Yattaman doczekał się całkiem znośniej adaptacji. Oczywiście im bliżej końca seansu, tym czar zaczyna pryskać, nie mniej jednak film w niecałych dwóch godzinach zawarł całą esencję serialu dodając co nieco od siebie. Jeżeli planujecie pójść w moje ślady bawiąc się w archeologa, to film stanowi najbezpieczniejsze rozwiązanie, chociaż i tak podczas seansu trzeba wykazać się dużą dozą tolerancji wobec ogólnie rozumianej „japońszczyzny”. Werdykt – Tak złe, że aż dobre!
Stosunkowo niedawno, gdyż w zeszłym roku na czterdziestoleci serii, ukazał się 12 odcinkowy serial Yatterman Night. Historia przenosi nas spory kawałek w przyszłość. Yattamanii ostatecznie pokonali Boga Dukorobe oraz Bandę Drombo, a przodków owianą złą sławą grupy skazali na banicję, zmuszając do życia w ubóstwie. Mimo niedostatków mała Leopard nieświadoma kim tak naprawdę jest, dorasta w szczęściu i miłości wraz z swoją matką Dorothy oraz dwoma opiekunami – Volkatze i Elephantus. Pewnego dnia rodzicielka podupada na zdrowiu, a córka próbując ją ratować udając się po pomoc do Yattamanów. Niestety, zamiast pomocnej dłoni, Leopard ledwo uchodzi z życiem, a Dorothy umiera. Teraz nasza główna bohaterka pałająca rządzą zemsty i świadoma swoich korzeni reaktywuje Bandę Drombo, aby(jak to sama określa) dać pstryczek w nos Yattamanom.
Wydaje mi się, że Yatterman Night próbowało znaleźć kompromis między toczeniem tzw. beki, a sprawami nieco wyższej wagi. Jakby nie patrzeć Full Metal Alchemist udało się znaleźć ten złoty środek i między konwencją z pozoru lekkiego kina przygodowego, nie brakuje momentów na poważniejsze rozkminy. FMA z jednej strony częstuje nas żarcikami o niskim wzroście Edwarda, by w innej scenie wprowadzić nas w stan ciężkiej depresji. Szczególnie, gdy znamy kontekst i „backstory” licznych – co prawda często zaledwie drugoplanowych – bardzo fajnie przedstawionych bohaterów.
Niestety, przy okazji Yatterman Night ten zabieg udaje co najwyżej połowicznie. Pomimo zrezygnowania z schematyczności swojego protoplasty, kiepski humor psują odbiór serialu. Niby mamy pseudo totalitarny świat, ludzie zsyłani są na przymusowe roboty i faktycznie nie jest za różowo. Z drugiej strony ciężko mi tu brać cokolwiek na poważnie, gdy częstuje się nas męskimi tyłkami oraz masakrycznie żenującymi kawałami, że nawet obecna gimnazjalna młodzież czułaby się zawstydzona. Oczywiście, kobiety też są – jedna ślepa druga w wieku….9 lat. Tak, to zabrzmiało bardzo, bardzo źle. Podejrzewam, że to jest ten moment, gdy większości z Was zaświeciła się czerwona lampka, jednak bezczelnej golizny z ukazaniem newralgicznych miejsc na szczęście nie uświadczymy. Mimo wszystko dalej zalatuje CHINSKĄ PORNO BAJKA dla skończonych zwyroli.
Osobiście ciężko mi z czystym sumieniem polecić ten serial nawet entuzjastą Yattamana, jeżeli jednak nie oczekujecie niczego wybitnego to możecie Yatterman Night dać szanse. W końcu to zaledwie 12 odcinków. Pomimo niezbyt pochlebnej opinii muszę przyznać, że chętnie poznałbym dalesze losy poszczególnych postaci.
Yattamani oraz drużyna drombo doczekali się udziału w kilku grach. Niestety, większość z nich nie opuściła granic Kraju Kwitnącej Wiśni. W 1996 roku na Super Famicoma ukazał się NEW Yatterman: Nandai Kandai Yajirobe , który był hybrydą gry typu Spy vs Spy z bijatyką 2D. Na nieco odmienny gatunek zabawy stawiały Time Bokan Series: Bokan Desuyo z 1998 roku oraz dwa lata młodsze Time Bokan Series: Bokan to Ippatsu! Doronbo, gdyż były „szmupikami” , a nieco jaśniej – Scrolling Shooterami. W 2008 roku na przestrzeni kilku miesięcy, DS otrzymał dwie platformówki 2d o bliźniaczo podobnych tytułach – Yatterman DS: The Great Thrilling Operation oraz Yatterman DS2: The Great Thrilling Animal Adventure. W tym samym roku na Wii zostały wydane wyścigi cartów, czyli Yatterman Wii: The Thrilling Takeshi Machine Race. Niestety, na temat jakości wszystkich wymienionych tytułów ciężko mi się w jakikolwiek sposób odnieść z bardzo prostego powodu – nie miałem okazji w takowe zagrać. Natomiast, jeżeli chcecie dowiedzieć się nieco więcej na temat Tatsunoko vs Capcom, to zapraszam do stosownego materiału. Link powinien znajdować się gdzieś w pobliżu 🙂
I to byłoby na tyle wspominek. Nie jestem do końca przekonany czy odkurzenie tej starej znajomości po tylu latach było dobrym pomysłem i czy przypadkiem nie zepsułem sobie miłych wspomnień z dzieciństwa, ale co poradzić – nauka wymaga poświęceń! Na koniec zostawiam Was z pierwszym odcinkiem naszej rodzimym wersji i pytaniem – A Wy jaką animację najcieplej wspominacie z swojego dzieciństwa? Sekcja komentarzy jest do waszej dyspozycji. Pandzioszka over and out.