Wraz z kolejną recenzją smartphoneów na naszym blogu, poprzeczka idzie coraz wyżej. Xiaomi Mi9SE pomimo zaliczenia do flagowej serii od Xiaomi, technicznie bliżej mu do dopakowanego średniaka. Pora się przekonać czy Xiaomi MI9T podzieli los swojego poprzednika, czy stać go na coś znacznie więcej. Zapraszam do recenzji.

Zawartość zestawu Xiaomi MI9T

Smartphone przyjechał do nas w stosunkowo standardowym zestawie. Papierki, kabel, ładowarka, etui – standard. Różnica polega na tym, iż pokrowiec zamiast elastycznego, przeźroczystego covera, jest zastąpiony przez twardy kawałek plastiku, zakrywając cały tył Xiaomi MI9T. Plusem jest wygodny chwyt. Nie mnie oceniać czy sam design jest ładny, czy też nie, bo każdego jara coś innego. Ja miałem styczność z wersją Glacier Blue i osobiście muszę przyznać, że od estetycznej strony, z Xiaomi MI9T naprawdę się polubiłem. Aparaty w niewielki stopniu odstają od bryły urządzenia, a niebieski kolor na krawędziach, ładnie mieni się pod światło. Czerwony przycisk Power dołożony dla kontrastu też zaskakująco pasuje. Żadną nowością nie jest, że wszystko co się mieni i błyszczy lubi też zbierać zabrudzenia oraz odciski naszych palców. Niestety, po coś te etui jest, mianowicie Xiaomi MI9T bez takowego kiepsko leży w dłoni.

Ekran wielkiej kafli

Front Xiaomi MI9T zdradza 6,39 calowy ekran Amoledowy Samsunga o rozdzielności 1080 x 2340 px o dość przyzwoitym zagęszczeniu 403px na cal. Niby takowy jest chroniony przez Gorilla Glass 5, które ma bronić przed przypadkowymi zarysowaniami… Chwila obecności Xiaomi MI9T w kieszeni z drobinkami piasku oraz kluczykami sprawiło, że testowany sprzęt zdołałem upiększyć w kilka drobnych, aczkolwiek zauważalnych rys. Także to byłoby tyle w kwestii wytrzymałości GG5. Telefon z racji braku notcha, nie posiada niezagospodarowanej przestrzeni poza niewielkim podbródkiem oraz cienkimi ramkami.

Co bardziej irytuje, obecnie Xiaomi ma tendencje do usuwania diody powiadomień lub umieszczania jej w tak durnym miejscu, że nawet nie wiem komu miałaby się przydać. Xiaomi MI9T otrzymał takową na górnej krawędzi telefonu na…wysuwanym aparacie do selfie. No fajnie, że jest, ale nie. Co do czytnika linii papilarnych pod ekranem… O ile Xiaomi MI9SE miałem ochotę rzucić o ścianę, gdyż ta metoda nie chciała ze mną współpracować, to w Xiaomi MI9T działa to po prostu miodnie. Co prawda z okazyjnymi i niezbyt częstymi problemami, ale mało inwazyjnymi.

Wydajność Xiaomi MI9T

Największą bolączką Mi9SE była malutka bateria. No niestety, mniejsza przekątna ekranu i bardziej kompaktowe kształty nie usprawiedliwiają ogniwa o zaledwie 3070 mh. Przy Xiaomi MI9T już nie popełniono takiego błędu, oferując baterie 4000 mAh wspierające 18W szybsze ładowanie. O bezprzewodowym ładowaniu nie ma co myśleć. Ja długo wytrzymuje bateria? O ile Always od display uwielbiam tak muszę niestety stwierdzić, że nie jest szczególnie energooszczędne. Dodatkowo ogniwo Xiaomi MI9T wydaje się bardzo szybko zużywać, co nie wróży dobrze na przyszłość.  Jak do tej pory przy włączonym LTE oraz AOD i maksymalnym podświetleniem, SOT wypada w granicach 6-8 godzin, co jest niezłym wynikiem.

Xiaomi MI9T przyszło do mnie w wersji z 6GB ramu oraz 64GB wbudowanej pamięci. Niestety, tego ostatniego elementu nie da się rozbudować, gdyż jedyne co mamy do dyspozycji to tackę na dwie karty Nano sim. Procesor jaki otrzymujemy to Snapdragon 730 wspierany układem graficznym Adreno 618. W praktyce zastosowane podzespoły notują podobne wyniki co snap 712 zastosowany w Mi9SE. W codzienny użytkowaniu śmiga aż miło, a w co bardziej wymagających grach będziemy mogli sobie pozwolić na wyższe detale. Chyba wyjątkiem jest tylko Fortnite, który nawet nie pozwala wyjść poza średnie ustawienia.

Aparaty

Aparaty w przypadku Xiaomi oceniałbym jako poprawne, ale bez szaleństw powielając wiele dolegliwości pozostałych braci i sióstr z rodziny Xiaomi Mi9 i nie tylko. No ale po kolei. Mamy 48 Mpx aparat główny Sony, szerokokątny Samsunga 13mpx, 8 mpx teleobiektyw omnivision, oraz 20 mpx przedni do selfie (producent nieznany). Przede wszystkim przez brak optycznej stabilizacji dużo łatwiej o poruszone i mniej szczegółowe zdjęcia. Wyrażałem swoje zdanie na temat tych 48mpx, ale powtórzę się, że w przypadku Xiaomi to zwykły chwyt marketingowy. Może nie aż taki jak w Redmi Note 7 i na zbliżeniach faktycznie można uchwycić więcej detali, ale ta zabawa (i rozmiar zdjęć) nie jest warta świeczki, gdyż trzeba mieć naprawdę dobre warunki oświetleniowe żeby ten aspekt docenić. Szerokokątny, ale teleobiektyw z podwójnym zoomem robią robotę, ale są dość ciemne (F2,4).

W aspekcie nagrywania wideo niestety nie da się płynnie przechodzić między aparatami, tylko trzeba wyłączyć, zmienić ustawienia i znowu włączyć nagrywanie. Poza tym ten tryb z niewiadomych mi powodów względem zdjęć robi gigantycznego cropa, tworząc nieintencjonalnego cyfrowego zooma. Na dodatek brak EIS w 4K 30 klatkach też nie buduje mojego zaufania do Xiaomi MI9T.

Stockowa apka aparatu Xiaomi MI9T vs GCAM

Gdy jestem zawiedziony standardową apką do aparatu, tak sięgam po rozwiązania zewnętrze. GCAM od dłuższego czasu jest moim przyjacielem. Nieco szkoda, że w tym przypadku z przykrością muszę stwierdzić, że wersje które są dostępne wymagają jeszcze kilku szlifów. W szczególności, jeżeli chodzi możliwości wideo. Co do reszty to mamy standardową śpiewkę. Tryb nocny może ma tendencje do robienie nieszczególnie naturalnych zdjęć. No ale na pewno nie są tak ryżawe jak w aplikacji od Xiaomi. Reszta fotek w normalnych trybach też notuje delikatne więcej detali, lecz bez drastycznych różnic. Mimo wszystko aplikacja googlowa aparatu robiła większą robotę w „biedniejszych” modelach. (np. Redmi 7).

Audio

Czasy są takie a nie inne, że już sama obecność Jacka 3,5mm można odebrać jako zaletę. Na szczęście poza samą jego obecnością sprawuje się też całkiem przyzwoicie, aczkolwiek audiofile raczej nie będą usatysfakcjonowani. Tak samo pojedynczym głośnikiem, który na wyższych obrotach lubi zacharczeć. Muszę za to pochwalić, że naprawdę przyjemnie mi się przez Xiaomi MI9T rozmawia. Niby coś oczywistego, ale w przypadku Redmi 7 czy Redmi Note 7 nie było to aż tak oczywiste.

Muszę zaznaczyć, iż na Xiaomi Mi9T pierwszy raz miałem styczność z MIUI 11 i o ile nie wprowadza jakiś wielkich rewolucji, za to na pewno robi krok w dobrym kierunku. Przede wszystkim tyczy się to  dopracowania i pozwolenie na większą personalizację Always on Display. Nie muszę również przypominać, że w porównaniu do REDMI, seria Mi nie ma problemu z implementacją NFC dzięki czemu fani płatności zbliżeniowej mogą spać spokojnie. Za to pozbawiono nas portu podczerwieni do sterowania urządzenia RTV.  Trochę dziwny zabieg, aczkolwiek ja osobiście nie używałem.

Xiaomi MI9T – dobry i tani?

Dochodząc do konkluzji, Xiaomi MI9T wydaje mi się osobiście urządzeniem nieco kompletniejszym, a niżeli Mi9SE. Ma przyzwoitą baterię oraz jacka. Ale czy w którymś aspekcie można już mówić o „flagowości” tego modelu? W przeważającej większości niestety nie. W szczególności nieco więcej dałoby się wyciągnąć z aparatu. Tylko czym wtedy miałby się poszczycić model z dopiskiem PRO? Za to telefonik, jako „fancy” średniak sprawdza się całkiem nie najgorzej i nawet z oficjalnej polskiej dystrybucji za 1500 nie wydaje się przepłaconym zakupem. Poza tym, znając życie jak się dobrze poszuka, to Xiaomi MI9T można dorwać znacznie taniej. Takie aplikacje jak pepper.pl potrafią ułatwić życie. Nie, to nie jest reklama, a jedynie dobra rada na przyszłość od człowieka, lubiącego żyć ‘na cebulę” 😉