Wiemy, dlaczego tak wiele osób wystawiło negatywne opinie The Last of Us 2!
Bo tak.
.
.
.
.
Oceny gier od niepamiętnych czasów wywołują spore emocje, samo zaś zjawisko bombardowania ocen było, jest i będzie, póki istnieje Internet. Podobnie jak spamowanie tagów na Twitterze przez nastolatków. Ocena zawsze jest zła: a bo za niska, a bo za wysoka, a bo sprzedana recenzja, a bo recenzent ma romans z deweloperem.
Przyznam Wam, że gdy kilka lat temu dołączyłem do ekipy Operacji Panda, bardzo podobał mi się pandowy system rekomendacji gier – oparty przede wszystkim na pisemnej opinii, a nie cyfrze. Później byłem inicjatorem przywrócenia punktacji cyferkowej tylko ze względów SEO. Nieco plugawa praktyka, zgadza się. Widoczność w sieci jest dla nas ważna, a magiczne cyferki działają na czytelników jak wabik. Podobnie zresztą jak ten clickbaitowy wpis, na który trafiłeś. To nam generuje ruch, którego potrzebujemy do uzyskania lepszych pozycji. Poprzedni wpis o wyglądzie PS5 był dla nas miłym zastrzykiem wizyt.
Umówmy się – nam te oceny zwisają, podobnie zresztą jak dla Was ocena trzecioligowego bloga nie powinna być determinująca w kwestii zakupu. Co innego pisemna argumentacja, dlaczego jesteśmy za lub przeciw. Bardziej zależy nam na tym, aby odbiorcy lepiej poznali nas, między innymi w Podcaście Trigger, jako zwykłych typków od grania w gry na telewizor. Ja mogę lepiej zrozumieć pełną recenzję osoby, którą znam.
Niskie oceny społeczności, bo to znana gra, a przy takiej zawsze fanboye znajdą jakieś powody. Wysokie krytyków, bo ci zawsze nie wiadomo jak szaleją na nowymi grami, choć z perspektywy czasu nie wszystkie są na 10/10.