Uwielbiam gry imprezowe. Gierkowanie, jedzenie pizzy i opijanie się piwskiem w gronie przyjaciół to jedna z moich ulubionych form spędzania wolnego czasu. Chyba na każdej z posiadanych przeze mnie platform mam gry z kanapowym multiplayerem. Dlatego też, gdy dostałem Nintendo Switch, wiedziałem, że muszę kupić Super Mario Party. Na początku gra zachwycała, lecz z biegiem czasu zacząłem dostrzegać coraz więcej wad. Zacząłem się zastanawiać, dlaczego Nintendo ubiło Super Mario Party?
Co mnie boli? Przede wszystkim sztandarowy tryb Mario Party rozczarowuje małą liczbą dostępnych plansz. Gracze otrzymują dostęp do zaledwie czterech – krótkich, bardzo małych, dość prostych. Spodziewałem się, że deweloper, NDCube, udostępni kolejne plansze w ramach płatnych (na bezpłatne nigdy nie liczę) DLC. Nic takiego nie miało miejsca. Gra od momentu premiery w październiku 2018 roku nie otrzymała żadnego dodatkowego contentu, a ten, który można odblokować wraz z postępem gry, jest strasznie ubogi. Wiem, że Nintendo aktualnie będzie skupiać się na promocji nowych gier, ale zagrzebywanie całkiem świeżego i jednego z najbardziej user-frielndly tytułów jest dziwnym zabiegiem. Konsola reklamowana jest jako idealna platforma do żywych rozgrywek multiplayerowych, a Super Mario Party doskonale wpisuje się w taką narrację. Mało tego, do tej pory pojawił się bodajże tylko jeden patch, poprawiający i tak żałośnie okrojoną rozgrywkę on-line. A błędów uprzykrzających rozgrywkę jest więcej.
Nie wszystko gwiazdka, co się świeci
Choć gra wydaje się być dopracowana idealnie, momentami brakuje jej wyważenia. Zarówno ja, jak i wielu graczy skarżących się na Reddicie i forum GameFAQs, doświadczyliśmy ciągłego powtarzania tych samych minigier. Wspólnie z żoną dość często gramy w Mario Party, toteż bardzo zadziwił nas fakt, że na przykład podczas jednej dwugodzinnej rozgrywki trzy czy cztery razy graliśmy w tę samą minigierkę Drop Quiz. Ona pojawiała się ciągle, nawet przy kolejnych rozgrywkach na nią trafiliśmy! Mario Party totalnie nie potrafi liczyć częstotliwości występowania minigier, bo np. na Maths of Glory trafiamy raz w ciągu miesiąca. Social Climbers? Też raz, tyle że na dwa miesiące. Minigier jest kilkadziesiąt, a realnie non stop gramy w jakieś 15, bo rotacja jest strasznie mała. Nadmienię, że zwykle gramy we dwójkę przeciwko komputerowi. AI na poziomie Very Hard jest całkiem znośne i potrafi dać w kość.
Za zarobione w minigierkach monety należy kupować gwiazdki – gracz z największą ich liczbą wygrywa. Problem niekiedy stanowi rozmieszczenie Toadette, u której gracz może zakupić gwiazdkę. Gra, rozstawiając jej postać, nie bierze pod uwagę pozycji najlepszego gracza i obieranej przez niego ścieżki ruchu. Podczas jednej tylko rundy, gdy posiadałem sporą przewagę nad innymi graczami, Toadette trzykrotnie ustawiła się na mojej linii ruchu. W efekcie podczas jednej rundy mogłem kupić trzy kolejne gwiazdki. Można to uznać za wielkie szczęście, jednak podobny scenariusz miał miejsce wielokrotnie. W efekcie najlepszy gracz jeszcze bardziej powiększa swoją przewagę i deklasuje pozostałych zawodników. Po ukończeniu wszystkich rund przydzielane są gwiazdki bonusowe w losowo wybieranych kategoriach. I znów, posiadając największą liczbę towarzyszy, wygrywając najwięcej minigier i pokonując najwięcej pól, mogę zgarnąć kolejne 3 gwiazdki. Według mnie wsparcie w postaci bonusowych gwiazdek powinno być nastawione na pomoc graczom, którzy sobie gorzej poradzili. Może to zalatuje komunizmem, ale come on, nudzi mnie częste wygrywanie.
Dwa rzuty kostką i plansza obejsznięta
Udostępnione graczom plansze są bardzo małe. Na dobrą sprawę, podczas dwóch-trzech dobrze rozegranych rund, można je obejść w całości. Każda z nich wyróżnia się unikalnymi cechami, jednak przez niewielkie rozmiary szybko się nudzą. Pełniący funkcję przewodnika Toad instruuje, którą ścieżkę na planszy najlepiej obrać, aby np. powiększyć liczbę monet lub skupić się na zdobywaniu itemków. Pomiędzy drogami nie ma jednak większych różnic. Obranie ścieżki monetowej nie spowoduje nagłego i mocnego zasilenia portfela – przy odrobinie szczęścia gracz uzyska 3, może 6 monet, czyli podobną ilość, jak w przypadku innej drogi. Trasy posiadają tak mało pól, że w późniejszych rundach, gdy gracz posiada już kilku towarzyszy, którzy również rzucają swoimi kostkami, może bardzo łatwo obejść daną sekcję mapy i wrócić do punktu początkowego. Po prostu pomija wszystkie bonusowy, bo rzuty kończą się ruchem o kilkanaście pól. Ratunkiem może być Custom Dice – kostka 1-6, w której gracz decyduje, o ile pól ma się ruszyć postać. Fajnie, tylko ciężko ją zdobyć.
Nawiązując jeszcze do Toada, powinien się zamknąć. Przy każdej nowej grze Toad instruuje jak iść po planszy, informuje o zdobyciu nowej kostki, zachęca do wykorzystania zdobytego przedmiotu. Podpowiedzi nie da się wyłączyć w opcjach, bo w tej grze nie ma opcji. Dodatkowo niektóre animacje są strasznie przeciągnięte i nie można ich przewinąć.
Mamy Cię gdzieś
Grze brakuje szlifu. Nintendo wypięło się na tytuł, po który sięgnęło prawie 11 milionów osób. Baza graczy jest ogromna, więc nie rozumiem, dlaczego Nintendo, bardzo chętne do przyjmowania pieniędzy, nie chce mocniej wydoić jednej ze swoich sztandarowych gier. Wielu graczy liczyło na to, że NDCube i Nintendo w końcu opublikują zestaw plansz, nowe postacie, stroje, cokolwiek. Ci jednak zajęli się produkcją Clubhouse Games: 51 Worldwide Classics. Nintendo, nie pierwszy już raz, wystawia środkowy palec w kierunku graczy. Ja naprawdę chciałbym im zostawić swoje pieniądze, aby móc bardziej cieszyć się z gry w Super Mario Party. Wszystko jednak wskazuje na to, że za jakiś rok, może dwa, wypuszczą kolejną część, nazwaną pewnie New Super Mario Party albo Super Mario Party Ultimate. W pełnej cenie, nie inaczej.
Sytuację nieco ratują tryby River Survival, Sound Stage oraz Toad’s Rec Room, choć ostatniego nigdy nie sprawdziłem, bo wśród znajomych nie mam zbyt wielu posiadaczy Switcha. Tryby te są jednak tylko dodatkiem do Mario Party, który niestety rozczarowuje… Nie oznacza to jednak, że gra jest totalnym gniotem. Osoby zdecydowane na zakup Super Mario Party muszą jednak liczyć się z wieloma brakami i uproszczeniami w rozgrywce. Gra potrafi dawać wielką frajdę, ale z biegiem czasu coraz mocniej czuć braki. I zawód, że Nintendo po raz kolejny olało graczy. Ale więcej o tym przeczytacie i przesłuchacie w materiale o wadach Nintendo Switch. Pozostaje we mnie resztka nadziei, że ktoś w końcu sięgnie po rozum i zostanie wydany… jakiekolwiek dodatek do Super Mario Party.