Oto nastąpił dzień, w którym nareszcie stałem się posiadaczem Nintendo Switch. Długo się opierałem. Czekałem na przecieki, co ze Switchem Pro, ale w pewnym momencie już nie wytrzymałem. Pewnie myślicie, że na pierwszy rzut poszła jakaś Zeldunia lub Marianik? A właśnie i tutaj was zaskoczę. Mam słabość do twórczości PlatinumGames. Nawet swego czasu wspólnie z kolegami przygotowaliśmy długi tekst na temat ich twórczości. Z tej też racji postanowiłem nadrobić zaległości i przekonać się, czy Astral Chain faktycznie zasługuje na tak ciepłe opinie, jak to sugerują noty na metacriticu. Zapraszam do recenzji!

To jest dobre: Intrygujący pomysł na system walki.
To mnie boli:
spory recykling lokacji, gra jest na siłę przedłużana.

Piguła:

  • Akcja gry rozgrywa w roku 2078.
  • Gra działa w stabilnych 30 fps gdy Switch jest w doku. W trybie przenośnym z obciętymi detalami sporadycznie spada poniżej tej liczby.
  • Główny wątek można skończyć w 17-25 godzin.
  • Legiony mają bardzo różne, ciekawe zdolności.
  • Fabuła jest #meh
  • W Astral Chain gra się naprawdę przyjemnie. Niestety nadmiar tych samych aktywności, lokacji czy wrogów sprawia, że z czasem wszystko zaczyna wychodzić bokiem.
  • Kamera potrafi przysporzyć sporo kłopotów.
  • Taka ciekawostka, Astral Chain można ogrywać w coopie.
główna bohaterka Astral Chain

Fabuła Astral Chain schodzi na dalszy plan

W nieco lakoniczny sposób nakreślę zarys świata. Akcja Astral Chain przenosi nas do przyszłości, a mianowicie roku 2078, gdzie resztki ludzkości są skupione wokół jednego dużego miasta zwanego Arką. Sytuacja nie wydaje się za wesoła z racji ciągłych ataków chimer z innego wymiaru. Wcielamy się w rolę funkcjonariusza (lub funkcjonariuszki, możemy dowolnie wybrać płeć) specjalnego oddziału policji Neuron. Istotnym faktem, który odróżnia nas od zwykłych krawężników, jest możliwość przejęcia kontroli nad tzw. Legionami. W dużym uproszczeniu stanowiące one „oswojone chimery” reagujące na nasze komendy.

miasto w astral chain

Zarówno fabuła jak i gra aktorska, stoją na dość standardowym, Platynowym poziomie. Czytaj – jest mocno pretekstowa i przewidywalna. Dużo w niej intryg napisanych na kolanie czy nieśmiertelnych postaci, ginących po kilka razy, by później się okazało, że wszystko z nimi ok. Cóż, na pewno nie jest to dobry materiał do rozgrzebywania na części pierwsze, ale też na szczęście nie irytuje co krok. No, może poza tym, że nasza postać jest niestety niemową.

Zacznijmy od końca – pogadajmy o grafice

Zacznę od (moim zdaniem) mniej istotnych rzeczy, żeby z czasem przejść do kwestii znacznie bardziej istotnych. Co do oprawy graficznej Astral Chain, mam dość mieszane uczucia. Oczywiściez trudno powiedzieć, żeby Astral Chain było brzydką grą. Ba! Lekko stylizowany, przywodzący na myśl Anime design może się podobać, ale mam wrażenie, że jest tu bardziej dla maskowania ewentualnych niedoróbek.

Tak, brzmi to kontrowersyjnie, pomimo że dyrektor artystyczny, Masakura Katruma, faktycznie ma w swoim portfolio kilka mang w swoim dorobku. Tak samo, jak jestem zdania, że dałoby się ze Switcha wycisnąć nieco więcej, jak chociażby kilka dodatkowych klatek animacji. Stabilne 30 fpsów jest zawsze lepszym rozwiązaniem aniżeli bardzo chybotliwe 60, jednak w tym gatunku chciałby się zobaczyć płynniejszą rozgrywkę.

lappy w Astral Chain

Jeszcze większy zagwozdkę mam po wyjęciu konsoli z doca i przejściu w tryb przenośny. Z tym, że trzeba się nastawić na mniejszą rozdzielczość oraz okrojone efekty (m.in. brak antyaliasingu), trzeba było się liczyć. Taka cena mobilności. Szkopuł w tym, że framerate jest również mniej stabilny, momentami spadający do poziomu 15-20 klatek na sekundę, co jest już słabe.

Muzyka w Astral Chain to pieszczoty dla uszu

Nieco bardziej oczarowała mnie sfera audio, z naciskiem na muzyczną jej część. Muzyka wgniata w fotel. Przekrój i różnorodność utworów robi wrażenie począwszy od popu, przez mocnego rocka, a na chórkach przywodzących na myśl Ghost In The Shell skończywszy. W tej kwestii można byłoby się jedynie przyczepić od braku wsparcia dźwięku przestrzennego. Jeżeli chodzi o jakość dialogów, to żadna postać jakoś specjalnie nie zapadła w pamięć. Interpretujcie to na swój sposób.

walka w Astral Chain na Ninendo Switch

Solidne fundamenty

Przejdźmy wreszcie do mięska, czyli samej rozgrywki. Astral Chain nieco porzuca slasherowe klimaty. Jasne, dalej oferuje zaawansowany system walki, ale nieco odstaje od tego, z czym mieliśmy do czynienia w grach Platynowych. Teraz poza kontrolą nad głównym bohaterem, możemy (a nawet musimy) przejmować kontrolę nad swoimi Legionami.

Sami, w pojedynkę, nie jesteśmy zbyt wiele zdziałać. Dopiero synchronizując swoje ataki z chimerą, jesteśmy w stanie zadawać poważniejszych obrażeń. Oczywiście ważny jest również dobór Legionów, gdyż mamy ich kilka rodzajów i mają swoje wyjątkowe umiejętności. Ciekawie wypada też możliwość unieruchomienia przeciwnika poprzez związanie.

Do modelu walki, pomimo iż na początku sprawia pewne problemy, z czasem można się przyzwyczaić. Jest przyjemny i unikatowy. Niestety muszę też na niego nieco napsioczyć. Przede wszystkim szwankuje praca kamery. Wraz z przejęciem kontroli nad Legionem, tracimy kontrolę nad tym, co widzimy. To potrafi źle się skończyć… Tym bardziej, że autolokowanie na przeciwnikach potrafi rzucać kłody pod nogi. Szczególnie, gdy potrafi się  blokować na jednym przeciwniku bez możliwości jej wyłączenia. Na szczęście ten ostatnio problem przerabiałem rzadko (głównie na większych przeciwnikach), ale niemiłosiernie potrafi zirytować.

Poza walką Legiony robią także wyraźną różnicę podczas elementów platformowo-zręcznościowych. Chyba najbardziej egzotyczny i wyróżniający jest na tle innych jest wilk, potrafiący po zapachu wytropić przedmioty i kopać w ziemi. Reszta wydaje się dość standardowa. A to jeden potrafi strzelać z łuku, inny zaś tworzy bariery osłonne. Inny natomiast jest typowym tankiem do przepychania przedmiotów.

Różne efekty eksperymentów z mechaniką

Pomijając typowo zręcznościowymi charakter zabawy, czasem pobawimy się w detektywa badając poszlaki. Są dość rzadkie, ale stanowią miłą odskocznię od elementów bardziej zręcznościowych. Chłodniejszy stosunek mam do elementów skradanych, aczkolwiek ich mała częstotliwość w tym wypadku działa na korzyść gry.

główna bohaterka i niewolnik w astral chain

Faktycznie Platynowi są najbardziej znani z napakowych akcją siekanek. Nie da się jednak nie zauważyć, że od jakiegoś czasu postanowili pójść nieco dalej oferując „coś więcej”. Chociażby nacisk na elementy RPG z domieszką lekko otwartego, mniej liniowego świata. Ten pierwszy aspekt szczególnie jest zauważalny przy rozwoju naszych podwładnych. Zdolności zostały rozpisane na poszczególne statystyki i drzewka rozwoju.

Otwartość świata dość mdławo wypadła w NieR: Automata. A jak jest w Astral Chain? Przede wszystkim nie ma co liczyć na swobodne przemieszczanie się w każdym kierunku, więc o uczuciu sandboxowości nie ma co marzyć. Jesteśmy po prostu (w zależności od misji) wrzucani na zamkniętą mapę z olbrzymią ilością niewidzialnych ścian i ciasnych korytarzy z ewentualną  domieszką większych aren.

Co za dużo, to i świnia nie zje

Osobiście nawet mi to nie przeszkadzało. Wolę, gdy coś jest spójne koncepcyjnie, kosztem nawet bardziej korytarzowej rozgrywki. Problem w tym, że ta gra to jeden wielki recykling. Lokacji, postaci – WSZYSTKIEGO. Jakby ta gra nie była cudowna, powtarzanie czegoś w „do porzygu” niczemu nie służy. Przez to odnoszę wrażenie, jakbym miał do czynienia z tytułem budżetowym. Na siłę rozciągniętym. Kiedyś Platynowi mieli problem, że ich produkty można było ukończyć w dwa posiedzenia.

Przy Astral Chain czuje się, jakby przeholowali w drugą stronę. Wątek główny na normalnym poziomie z licznymi misjami pobocznymi ukończyłem w ponad 20 godzin, co jest wynikiem naprawdę przyzwoitym. Z drugiej strony, gdyby odjąć z tego wyniku 4 godziny (a nawet więcej) i bardziej skondensować, to nie miałbym nic przeciwko. Nie zawsze więcej znaczy lepiej.

save slot w astral chain
To tak, jakby ktoś wątpił, na jakim poziomie grałem 😉

Czy warto kupić Astral Chain?

Moja odpowiedź brzmi – tak. Czy mamy do czynienia z hitem na miarę Bayonetty 1 czy 2? Hell no! Platinum Games dostarczyło kawał konkretniej zabawy, ale niepotrzebnie na siłę rozwleczonej, z kilkoma bolesnymi mankamentami w bonusie. Podejrzewam, że dla osób, które lubią grindować, nawet bezpłciowy pomysł na zawartość end-game’ową, w postaci pokonywania kolejnych fal wrogów, nie będzie problemem. Stąd też pewnie biorą się aż tak wysokie oceny.

Niestety ja się do tego typu graczy nie zaliczam i pomimo przyjemniej, innowacyjnej mechaniki, nie planuję spędzać z Astral Chain zbyt wiele czasu. Po prostu wychodzi mi już bokiem.


Grę do recenzji dostarczyłem sobie sam 😉

Astral Chain (Nintendo Switch)

249,80
7.3

Mechanika

9.0/10

Fabuła

4.7/10

Frajda

8.0/10

Grafika/Dźwięk

7.5/10

Zalety

  • Dobry pomysł na świeży system walki
  • Ciekawe zastosowanie Legionów
  • Różnorodność muzyki

Wady

  • Powtarzalność
  • Problemy z kamerą
  • Potrafi znużyć