Będąc szczerym, gry z różowym pulpetem jakiś czas temu już mi się przejadły. Za długo tkwiły w formacie 2D, prowokując do odruchów wymiotnych. Nawet takie odskocznie w postaci przesłodkiego Epic Yarn czy pomysłowego Rainbow Curse nie były w stanie na dłużej zatrzymać mojej uwagi przy postaci Kirby’ego. Tym bardziej, po ostatnich odsłonach na Switcha. Początkowo do Kirby and The Forgotten Land podchodziłem jak pies do jeża, ale to, co zastałem, przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

To jest dobre: W końcu jakieś zmiany!
To jest słabe: Walki z sub bossami

Piguła

  • Kirby w końcu (poza spin offami) w 3D!
  • Kamera i formuła zabawy przypomina nieco Super Mario 3D World;
  • W końcu gra wykorzystuje potencjał w różnych power-upach;
  • Gra długa nie jest, ale ma sporo zawartości end game’owej;
  • Otrzymujemy kompetentny tryb kooperacyjny.
Ekran tytułowy Kirby and The Forgotten Land

Fabuła omawianej gry nie należy do zbyt skomplikowanej, a w zasadzie… jej nie ma. Ot, naszego puchatego protagonistę wsysa czarna dziura, prowadząca do innego świata, gdzie już nie jest tak cukierkowo. Można by rzec, że widoczki są nieco postapo i zaskakująco zurbanizowane, nieprzywodzące dotychczasowych klimatów znanych z przygód Kirbiego.

Niby nic, a cieszy

Kirby and The Forgotten land zrywa w dość znaczący sposób z konwencją plaftormera 2 – 2,5D na rzecz trzeciego wymiaru i czyni to z dużym wyczuciem. Rozgrywka bardzo zbliżyła się do Super Mario 3D World, gdzie mamy widok nieco z góry. Budowa poziomów wciąż jest korytarzowa, a nad kamerą nie mamy pełnej kontroli. Nie zmienia to faktu, że pomimo tak prostej  zmiany, otrzymujemy więcej swobody, a i programiści mogli nieco zaszaleć z konstrukcją plansz, dzięki czemu ciężko narzekać na monotonię.

Ogień w Kirby and The Forgotten Land
Wincej ognia!

Największym pozytywnym zaskoczeniem jest w końcu dobre wykorzystanie różnych umiejętności Kirbiego. Szybko przypomnę – nasz różowy pulpet pożerając/wsysając oponenta, jest w stanie przejąć jego zdolności. Kto grał w poprzednie odsłony, ten doskonale zna zagadnienie. Problem w tym, że poza zastosowaniem w walce, nie odgrywały jakiejś znaczącej roli. W Kirby And the Forgotten Land w końcu poczułem, że zabawa ze zmianą umiejętności ma sens, gdyż samo ich zastosowanie zaczęło wykraczać znacznie dalej i bardzo często przydają się one podczas zagadek środowiskowych.

Bardzo ciekawym pomysłem jest kilka poziomów rozwoju danej umiejętności. Np. operując  bombami, z czasem możemy dorobić się takich rarytasów, że ładunki same zaczną naprowadzać się na przeciwników. Nie ukrywam, że zabawnie również wygląda możliwość połknięcia takich nieoczywistych rzeczy jak schodów, samochodu czy żarówki. Daje to kolejny powód do zmiany konwencji, gdzie na moment gra zaczyna przypominać racera lub np. skradankę, w której po ciemku musimy unikać przeciwników.

umiejętność "żarówki" z gry Kirby and The Forgotten Land
Poświeć mi!

Sztuka słusznych kompromisów w Kirby And the Forgotten Land

Technicznie gierka dość dobrze kamufluje niedostatki mocy w podzespołach Pstryka. Przede wszystkim zabawa rozgrywa się w 30 klatkach. W tego typu grach więcej do zabawy nie trzeba, tym bardziej, jeżeli framerate jest dość stały, poza nielicznymi wyjątkami pod koniec zabawy i intensywniejszych starć. Drugim, już wcześniej wywołanym do tablicy, jest sama kamera. Przez to, że nie mamy nad nią zbyt dużej kontroli, programiści sami decydują, co jest w kadrze, wiedząc co wyeksponować, a co ukryć.

Dzięki takim zabiegom gra prezentuje się naprawdę schludnie  i od czasu do czasu potrafi przykuć oko ciekawym wyglądem wody czy innych efektów, a i otoczenie jest w dość przyjemny sposób podatne na rozróbę.  Może nie ma nad czym się rozpływać, lecz gra sama w sobie jest miła dla oka. No i mimo wszystko też widać wciąż pewne kompromisy, patrząc na teksturę trawy czy animowanie przeciwników, gdy są na dalszym planie.

Kirby w postaci przerośniętych schodów z gry Kirby and The Forgotten Land
Mogę zostać w życiu kim chcę! Nawet schodami 😉

Jeżeli chodzi o muzykę i oprawę audio, to nigdy nie byłem jakimś wybitnym audiofilem. W przypadku Kirbiego też dużo się nie wypowiem. Jedynie muszę pochwalić, że pomimo bycia 100 lat za konkurencją, Nintendo coraz częściej próbuje w swoich grach dodawać Voice Acting. Jasne, w Kirbym jest on dość szczątkowy, ale jak na Big N, to i tak spory postęp. No i gratsy, że na potrzeby gry też pokuszono się o napisanie wpadającego w ucho utworu z kobiecym wokalem. No,  idzie nowe mili państwo.

We dwoje zawsze raźniej

Dodatkową zaletą jest też tryb kooperacji. Fakt, żadna to nowinka w świecie gier Nintendo. Można wręcz powiedzieć, że coop „tylko” dla dwóch to pewnego rodzaju regres. Na szczęście, dzięki temu na ekranie nie ma zbyt dużego chaosu. Jeno trzeba będzie się pogodzić z faktem, że drugi zawodnik będzie tym „gorszego sortu”. Wiąże się to z tym, że nie otrzyma możliwości przejmowania umiejętności od oponentów. Musi też się liczyć z tym, że kamera podąża za Kirbim, więc jak się straci, to on będzie przeniesiony do głównego bohatera, a nie odwrotnie.

Pokręćmy nosem

ładne widoczki z gry Kirby and The Forgotten Land
Pocztówka z wakacji

Czy chwaląc najnowszego Kirbiego można się do czegoś przyczepić? Co bardziej czepialscy mogą narzekać na długość potrzebną do zobaczenia napisów końcowych. Grę można skończyć w mniej niż 8 godzin. Jasne, po ukończeniu jest co robić. Są poboczne challenge, walki na arenie czy możliwość odblokowania właściwego zakończenia,  aczkolwiek nie każdego musi kręcić taka zawartość endgame’owa. Dodatkowo walki z sub-bossami czy bossami przeważnie (z nielicznymi wyjątkami) są mało natchnione i opierają się na bezrefleksyjnym naparzaniu.

Kirby And the Forgotten Land to pozytywne zaskoczenie

Jak dla mnie Kirby And the Forgotten Land okazało się miłym zaskoczeniem.  Miałem już dość tej marki, lecz po odsłonie uwierzyłem, że Hal Laboratory ma jeszcze coś ciekawego do opowiedzenia w kwestii przygód różowego pulpeta. Może nowe przygody Kirby’ego same w  sobie rewolucyjne nie są i do miana kandydata gry roku bardzo daleko, ale ciekawie podaje już znane fanom serii tropy, czyniąc, że otrzymujemy bardzo kompetentną platformówkę 3D.

A już z pewnością taką, przy której nie żałuję nawet minuty spędzonego czasu. Szczególnie w kontekście tego, że z marek Nintendo, obok Pokemonów, Kirby jest moją najmniej ulubioną – a mimo to – jestem pod ogromnym wrażeniem. Wydaje mi się, że w takich okolicznościach nie potrzeba większej rekomendacji.

Kaczuchy na pasach z gry Kirby and The Forgotten Land

Za udostępnienie gry do testów dziękujemy dystrybutorowi, ConQuest Entertainment. Ocena bazuje na subiektywnej opinii recenzenta. Wydawca i jego partner PR nie mieli wpływu na wynik.

Kirby and The Forgotten Land

220 zł
8

Grafika/Dźwięk

7.5/10

Mechanika

8.0/10

Frajda

8.0/10

Cukierkowość

8.5/10

Zalety

  • Wykorzystanie umiejętności
  • Udane przejście serii w 3D
  • Fajny Coop

Wady

  • Dyskusyjna długość gry
  • Walki z bossami