Horizon Forbidden West (Zakazany Zachód), to produkcja pod każdym względem lepsza, ciekawsza i bardziej kompletna niż pierwsza część. Przyznam się szczerze, że Horizon Zero Dawn to była gra, na temat której wypowiadałem się mocno krytycznie w latach premiery. Czepiałem się głównie reżyserii oraz – moim zdaniem – zbyt grubymi nićmi szytej fabuły. Czasem wiało nudą… ok, ale to już relikt przeszłości. Tak jak wspomniałem, Frobidden West robi to wszystko lepiej, a mam tutaj na myśli nieco „cieńsze nici”, ciekawszy świat, ulepszony gameplay. Technologicznie? Absolutny TOP, świetna pokazówka i rozwinięcie technologii Decima Engine.

To jest dobre: Ogromna piaskownica z masą rzeczy do roboty.
To jest słabe: Wiele napotykanych postaci jest totalnie bez ikry. Takie stado boomerów.

Bujna roślinność świata Horizon Frobidden west
Początek mocno „korytarzowy”

Piguła:

  • Sandbox na bardo długie godziny zabawy.
  • Horizon Forbidden West to praktycznie ta sama gra, co poprzednio, ale dużo, dużo lepsza.
  • Świetne wrażenia audio-wizualne.
  • Bardzo dobra lokalizacja z drobnymi wpadkami kontekstowymi (prawdopodobnie tłumacz pracował bez pełnego materiału A/V).
  • Dostępne są tryby graficzne. W skrócie: Super grafika w 30FPS lub dobra grafika, ale w 60FPS. Wybierz mądrze!
  • Fabuła koncentruje się na ratowaniu świata poprzez kompletację AI Gaia w celu ocalenia biosfery planety.
  • Jazda na robo-koniu po stokroć lepsza niż w Zeldzie BOTW.
Długa wspinaczka
Mam wrażenie, że taka scena jest w każdym ex Sony… co najmniej od premiery PS4

Historia kołem się toczy

Gdyby tak streścić trzon fabuły Horizon do jednej sentencji, to byłoby to: Reset Ziemi. Wokół tego przeplatające się wątki odbudowy świata, powtórnej zagłady, rozwoju ludzkości praktycznie od zera, walki, honoru, narodzin nowych kultów, tradycji, eksponowania najgorszych i najlepszych cech rasy ludzkiej. To wszystko jest w Horizon Zero Dawn oraz Horizon Frobidden West. Na szczęście Zakazany Zachód wprowadza mocny wątek, który zbliża się do twardego Sience Fiction. Nie będę zdradzać fabuły, ale wiedz, że to, czego mogło zabraknąć Ci w Zero Dawn, pojawia się właśnie w Horizon Forbidden West. Będzie Pan/Pani zadowolony/a.

Generalnie – jeśli nie grałeś jeszcze w HZD – mogę teraz z czystym sumieniem odradzić granie w Horizon Zero Dawn. Jeśli byłby to twój pierwszy kontakt z serią, to spokojnie możesz atakować najnowsze dzieło Guerrilla Games. To praktycznie ta sama gra, ale „Bigger, better and more badass„. Aby zaznajomić się z fabułą HZD, po prostu oglądnij i posłuchaj streszczenia na kanale YT PlayStation Polska:

Jeśli będziesz szukać informacji o fabule Zakazanego Zachodu, to stanowczo odradzam oglądania oficjalnego Story Trailera. Naszpikowany jest sugestywnymi spoilerami, które są bezkontekstowe, ale mimo to myślę, że mogą zepsuć zabawę w samodzielne odkrywanie faktów. To tak gwoli ochrony dobrej zabawy 😉

Żyraf jak zawsze majestatyczny
Będą takie z LEGO 😀

Wiesz jaki mam problem z graniem w Horizon Frobidden West?

To prawie idealna piaskownica. I jest to dla mnie, jako recenzenta, problem. Przez pierwsze GODZINY zabawy robiłem absolutnie wszystko, tylko nie wątek główny. Bieganie po zaroślach, oglądanie flory i fauny, zwiedzanie, misje i aktywności poboczne… Ja przez pierwsze 3h biegania po świecie Horizon Forbidden West, zrobiłem setkę screenshootów. Przebywanie w tym świecie, chłonięcie go, daje tyle radości, że szok. Pod tym względem gra jest niesamowita. Jednak kubeł zimnej wody w postaci terminów publikacji tekstu zmusił mnie do wyłączenia na mapie gry wszystkich „?”, nieodkrytych elementów i skupienie się na najważniejszych.

Oczywiście nie spowodowało to, że gra zostałą ograna po łebkach – wszystkie elementy przynajmniej tyknąłem włócznią tudzież grotem strzały. Mnogość aktywności w Horizon Frobidden West jest na bardzo wysokim poziomie. Dla przykładu. Idziesz prosto przed siebie przez strumyk, jakiś busz, wpadasz na kilka agresywnych maszyn. Walczysz lub nie, ale z tyłu głowy masz myśl „potrzebuję części do wytwarzania”, więc jednak walczysz. Zabierasz loot i idziesz dalej.

Spotykasz jakiegoś ludka NPC, który ma jakąś swoją hitoryjkę i często misję poboczną. Mówisz mu, że będziesz o nim pamiętać, choć wiesz, że za 38s zapomnisz, bo dalej przed tobą pojawia się mała osada. A tam? Kolejne plotki, misje, przeciwnik do gry planszowej i pyszne, wzmacniające jedzonko u lokalnego kucharza. Tak zwanych „punktów zainteresowania gracza” jest tu sporo.

Zjazd na linie do kotła
No to do kotła po kolejne dominacje

Jeśli grasz na łatwym poziomie trudności, to faktycznie możesz skupić się jedynie na wątku głównym i wybranych pobocznych aktywnościach. Poziom normalny i wyższe wymagają jednak, dla własnego komfortu, aby wbić kilka poziomów doświadczenia przed kolejnym fabularnym krokiem do przodu. Ogólnie wyszła z tego taka współczesna Zelda i jest to komplement dla tej gry.

Nie lubię Alloy

Doceniam, że Alloy (główna bohaterka i klon Elizabeth Sobeck) jest „jakaś”, faktycznie jest postacią przemyślaną, kompletną, charyzmatyczną. To silna i niezależna kobieta, twardo stąpająca po ziemi. Imponuje i potrafi zjednać sobie ludzi. Cenię te cechy, jednak.. po prostu jej nie lubię. Nie lubię osób, które niechętnie przyjmują pomoc, a kiedy jest już za późno, faktycznie trzeba im pomóc. Podobnie nie przepadam też za ludzmi, którzy mimo tego, iż są w centrum zainteresowania i z jakiegoś powodu są lubiani, koncentrują się tylko na własnym celu, niechętnie dzielą się wiedzą i nie „uczą” innych z najbliższego otoczenia.

Walka z kilkutonową maszyną z horizon forbidden west
Nie lekceważ przeciwników 😉

W pewnym momencie fabuły Horizon Forbidden West, Alloy nieco luzuje i przechodzi minimalną, wewnętrzną przemianę, ale dla mnie to nic nie zmienia. Nie lubię jej, nie bylibyśmy dobrymi kumplami.

Ale za to myślę, że mógłbym kumplować się z ekipą z Uncharted: Kolekcja Dziedzictwo Złodziei. Recenzja gry na PS5 pod linkiem.

Magia pierwszego wrażenia trwa w najlepsze

To jest właśnie to. Horizon Forbidden West mocno trzyma gracza – od początku do końca. Rozpoczynasz zabawę od kilkudziesięciominutowego tutoriala w gameplayowym stylu Uncharted. Alloy wrzucona jest w korytarzowy, przepiękny świat. Aktywnie i naturalnie uczysz się podstaw sterowania, walki, obcowania z otoczeniem. Do tego dorzucony jest fabularny kierunek w postaci szukania kopii zapasowej Gai (Ai z funkcjami podrzędnymi do odbudowy biosfery i nie tylko).

Już w tym momencie czujesz, że to będzie dobre, wkręcasz się w ten świat, klikasz jak szalony kolejne screenshooty, rozwalasz głównego przeciwnika etapu, idziesz dalej, chcesz więcej. Dowiadujesz się, że Twój kierunek to Zakazany Zachód i idziesz tam, bo jak nie Ty, to kto? Trafiasz w przedsionek ogromnego świata Horizon Forbidden West, do stosunkowo wąskiej doliny, trapionej swoimi problemami. W tym momencie gra pokazuje Ci skumulowany pakiet kluczowych możliwości, jakie da Ci cała odkryta mapa Zakazanego Zachodu. Nakręcasz się jeszcze bardziej, bo zew ogromnej przygody czeka za wielką bramą.

Wrak samolotu zagarnięty przez przyrodę
Wraki starego świata zapraszają do splądrowania 😉

Kiedy już się tam dostaniesz – Horizon Forbidden West odpłaci się się kilometrami kwadratowymi zróżnicowanych biomów oraz brakiem czasu na odpoczynek, bo możliwości i atrakcji jest tu całkiem sporo. Nowe maszyny, bronie, typy misji i kolejni przyjaciele, którzy pomogą podczas wielu misji. Wkrada się tu też motyw budowania drużyny!

System i gameplay Horizon Forbidden West

W sumie nie ma tutaj mowy o rewolucji czy choćby ewolucji. Cały system, interfejs, sterowanie, został tutaj po prostu odświeżone, nieco przemodelowane i podrasowane. Od strony animacji, atrakcyjności i ogólnego wrażenia jest tutaj wszystko na plus względem pierwszej części. Nie jestem jednak fanem nowego drzewka umiejętności, które zostało rozbite na kilka kategorii, przy czym każda to kolejny gąszcz perków do odblokowania. Całość jest średnio czytelna i na początku trudno się w tym połapać, tak aby dobrze wybrać perki pod własny styl gry.

Odległy brzeg końcówki gry horizon forbidden west
Odległy brzeg będzie długo niedostępny

Jednak to, co jest najbardziej miodne, to walka z maszynami, polowanie na nie. Odkrywanie słabych punktów, próby taktycznego podejścia do sytuacji, dobór odpowiedniego uzbrojenia. To jest spoko. Gorzej z starciami z ludźmi. Po prostu nie chce się z nimi walczyć… trzeba, bo trzeba, ale poziom satysfakcji raczej mierny. Stąd jedną z aktywności, które raczej pomijałem, to przejmowanie posterunków wroga na mapie (chyba, że był taki cel aktualnej misji).

Imponuje, choć nie zaskakuje

Pod względem technicznym Horizon Forbidden West, jest bliski ideału. Gra jest śliczna nawet na konsoli PS4, a na PS5? Też jest śliczna, ale w wersji „plus” – śliczna plus. Tekstury, elementy otoczenia, animacja, dobór palety kolorów – tu jest wszystko na wysokim poziomie. To jest to, czego wszyscy oczekiwali od Guerrilla Games. Jakości. Dostaliśmy ją, chociaż… rysy na krysztale też się znajdą. Sporadyczny Pop-up, „zdziczałe animacje włosów Alloy”, resety animacji modeli postaci w końcowych fazach scenek, zablokowane maszyny itp. To są bzdety, totalnie nie wpływające na jakość zabawy, ALE SĄ… to o nich piszę.

glitch graficzny Horizon forbidden west
Chłop potrzebował chwili aby się pozbierać do kupy

Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, ale jestem fanem „problemu”, który chwilę temu ująłem jako „reset animacji modeli postaci”. O co chodzi, bo dla mnie dodało to nieco „wymyślonego smaczku”. Scenka: Alloy rozmawia z NPC. Podczas rozmowy NPC wszystko jest ok: gestykulacja, mimika twarzy, pełna ekspresja – normalnie można pomylić z prawdziwością. W pewnym momencie NPC kończy swoją kwestię, kamera cały czas skierowana na niego, a on przechodzi w tryb bazowy modelu postaci. Czyli: powolne, ale płynne wyprostowanie postury, kamienna twarz, oczy skierowane przed siebie. Wyglądało to niepokojąco, trochę jak rozmowa z androidem z filmu Obcy.

Automatycznie moja wyobraźnia dorobiła sobie do sytuacji sens i logikę. A może w kotłach, gdzie produkowane są maszyny, powstają też humanoidalne roboty z własnym, unikalnym AI? Może wszyscy to roboty i tylko Alloy, jako dziecko z probówki, to jedyny człowiek na świecie? Jak myślisz? Czy jest to okrutny spoiler, a może ostro zagalopowałem się w interpretacji zwykłego błędu gry? Przekonasz się podczas własnej przygody!

jazda koniem po nadmorskim piasku

Horizon Forbidden West to kompletna gra

Jest tu wszystko, czego można było oczekiwać od sequela poprawnej gry. Ta jest bardzo dobra. Wszystkie feature kontrolera Dualsense działają wzorowo. Wrażenia dźwiękowe to czysta przyjemność. Wrażenia wizualne? Uczta dla oczu. Oh, tak jak napisałem wcześniej – Horizon Forbidden West to sandbox na medal, a przy okazji ogromny pożeracz czasu. Uniwersalność tego tytułu pozwala mi polecić go wszystkim. Jeśli jesteś niedzielnym graczem, to zatracisz się w pięknu grafiki oraz w przygodzie. Z kolei jeśli, uważasz się za twardego hardcore’owca, to prócz wspomnianych atutów, zadowoli Cię szereg wyzwań, walka, zbieractwo, polowania i budowanie postaci oraz dozbrajanie jej. A przy okazji uratujesz świat od zagłady!

Za udostępnienie gry do testów dziękujemy PlayStation Polska. Ocena bazuje na subiektywnej opinii recenzenta. Wydawca i jego partner PR nie mieli wpływu na wynik.

Horizon Forbidden West

299 PLN
8.8

Grafika / Audio

9.5/10

Mechanika

9.0/10

Fabuła

7.0/10

Frajda

9.0/10

Jazda na robo-koniu

9.5/10

Zalety

  • Książkowy przykład "piaskownicy"
  • Technologiczny majstersztyk
  • Magia pierwszego wrażenia nie ustępuje przez wiele godzin

Wady

  • Drobne problemy techniczne
  • Pewne elementy interfejsu potrafią irytować
  • Przewidywalna fabuła i nieco drętwe postacie