Zmęczony? Posłuchaj tekstu!
Getting your Trinity Audio player ready...

W Tokio znajduje się słynny posąg psa Hachiko. Zwierzę słynęło ze swojej wierności i stało się w Japonii ponadczasowym symbolem.  Wspominam o tym, bo nie kojarzę żadnych w miarę współczesnych posągów i poruszających historii o kotach. Ktoś robi tym zwierzakom czarny PR. Na szczęście z odsieczą przychodzi manga The Walking Cat. Apokalipsa zombie oczami kota, gdzie możemy poznać bardzo sprytnego, pomocnego i wiernego kota.

Piguła

  • Zombie i koty,
  • To nie horror i nie ma gore,
  • Cała seria liczy trzy tomy.

The Walking Cat. Apokalipsa zombie oczami kota to debiutancka manga, za którą stoi Tomo Kitaoka. Tytuł o świecie opanowanym przez żywe trupy jest stosunkowo krótką mangą, która zamyka się w trzech tomach.  W Polsce mangę wydaje Waneko, które w swoim dorobku ma kilka fajnych, mrocznych tytułów jak Chainsaw Man, a także inne nietuzinkowe mangi o nieumarłych, jak komedia Od Dziś Jestem Zombie!

Tytuł mówi wszystko

The Walking Cat. Apokalipsa zombie oczami kota stosuje sprytną taktykę. Tytuł tej mangi całkiem dokładnie opisuje zaprezentowaną historię. Pierwszy tom koncentruje się na relacji pomiędzy mężczyzną poszukującym swojej żony a białym kotem. Ta nietypowa para przemierza razem Japonię w poszukiwaniu ukochanej bohatera.

The Walking Cat. Apokalipsa zombie oczami kota
The Walking Cat. Apokalipsa zombie oczami kota

Manga ma dosyć ciekawy, epizodyczny charakter. Każdy z rozdziałów to fragment przygody pary bohaterów. Są to jakby momenty wyrwane z większej przygody i trudno określić, co się pomiędzy nimi dzieje, czy jak wiele czasu upłynęło pomiędzy kolejnymi prezentowanymi nam sytuacjami. Oczywiście wadą takiego zagrania jest to, że nie ma tutaj dobrze przedstawionego progresu przyjaźni pomiędzy człowiekiem a przypadkowo napotkanym kotem. Nie ma też zbytnio miejsca na przybliżenie postaci czy skoncentrowanie się na nich. Akcja zbyt szybko pędzi do przodu i przeskakuje z miejsca na miejsce z takim tempem, że wszystkie postacie poboczne są tylko wydmuszkami.

Bohaterowie jak trupy

Bohaterowie spotykają kogoś, lecz nowa postać znika z historii po dwóch kartkach bez żadnego wyjaśnienia. Mamy szybkie spotkania z naukowcem snującym teorie o zombie, innymi ocalałymi itd. Każde z tych spotkań jest krótkie i to swego rodzaju odhaczenie znanego motywu. Nie dowiadujemy się praktycznie nic o tych dodatkowych postaciach i znikają one w mig.  Z tego powodu nie ma też zbytnio miejsca, by pokazać, jak kotek i mężczyzna traktują resztę świata. Czy życie w ciągłym zagrożeniu i bez surowców zmienia ich w jakiś sposób? Bohaterowie są w stanie zawiązać jakieś przyjaźnie, czy do szczęścia wystarczy im wspólne przemierzanie ruin dawnego świata? Tomo Kitaoka pomija te kwestie i nie dowiadujemy się zbyt wiele ani o postaciach pobocznych, ani o bohaterach tej mangi.

kadr mangi The Walking Cat

Powyższe kwestie sprawiają, że większość The Walking Cat mogłoby być antologią przygód ludzi i kotów walczących z żywymi trupami. Tak naprawdę to, co czytamy, to zbiór sytuacji i motywów znanych z horrorów. Każdy kolejny rozdział to kolejne odwołanie do dobrze znanego wątku. Zabrakło mi większego skoncentrowania się na parze bohaterów tak, by była to ich historia, a nie tylko kolekcja scenek, gdzie pojawia się kot i człowiek. Dopiero pod koniec mangi czeka nas coś konkretniejszego. Relacja budowana pomiędzy kotem a człowiekiem nabiera na znaczeniu. Szkoda, że nie położono większego nacisku na ten element we wcześniejszych rozdziałach mangi.

Może to i lepiej

Z drugiej strony muszę przyznać, że zastosowane podejście ma pewne plusy. W mandze nie ma miejsca na przestój czy jakieś dłużyzny. Akcja pędzi do przodu i serwuje nam znane sytuacje wzbogacone o twist w postaci kota jako bohatera. Jako ktoś, kto ma już dosyć zombie, muszę przyznać, że to podejście działa dosyć dobrze. Mamy znane sytuacje i motywy z lekką modyfikacją  i bez rozwlekania ich na nie wiadomo ile stron. Zagrywka ta pozwala The Walking Cat. Apokalipsa zombie oczami kota być taką esencją historii o żywych trupach. Manga jest taką szybką składanką the best of. Wydaje mi się, że sporo osób może to docenić i potraktować jako atut tytułu.

The Walking Cat. Apokalipsa zombie oczami kota to nie The Walking Dead

Sporą zaletą The Walking Cat. Apokalipsa zombie oczami kota jest to, że nie mamy do czynienia z kolejną wyświechtaną opowieścią o zombie, gdzie ludzie są bestiami i to człowiek jest najstraszniejszym potworem. Bohaterowie tej historii nie natrafiają na przesadnie wredne i bezlitosne osoby. Historia jest bardziej ciepła i ukazuje to, że nawet w trudnych sytuacjach ludzie potrafią zachować się dobrze. Doceniam to, gdyż powtarzany w nieskończoność motyw z bezwzględnymi kanibalami, okropnymi gwałcicielami czy  bezczelnymi bandytami już mi się znudził.

koci bohater w mandze The Walking Cat. Apokalipsa zombie oczami kota

Zero gore

Jednak kwestia, która powinna mieć znaczenie dla fanów grozy. The Walking Cat nie jest horrorem. Żywe trupy są raczej tłem dla historii i całość koncentruje się bardziej na relacji pomiędzy kotem a przybitym mężczyzną szukającym żony. Zombie są tylko pretekstem i nie ma ich strasznie wiele w tej historii. Nie poświęca się im też zbyt wiele uwagi i służą raczej do pchania akcji do przodu niż straszenia czytelnika. Nie ma też żadnego gore, ani mocnych scen powodujących przyśpieszone bicie serca. Z tego powodu manga nie jest mocnym horrorem, to bardziej dramat z elementami grozy.

Miau!

Jeśli chodzi o kreskę, to tytuł wypada dobrze. Koty i inne zwierzaki wyglądają bardzo ładnie i pociesznie. Dzięki temu łatwo zrozumieć, że bohaterski kotek jest pewną ostoją i ratunkiem psychicznym dla zdruzgotanego mężczyzny. Gorzej wypadają zombiaki. Nie podoba mi się, jak wyglądają i to, że nie są wcale straszne. Wiem, że nie o to chodzi w tym tytule, ale jako stary fan grozy wolałbym coś bardziej klimatycznego i ciekawego.

zombie w mandze The Walking Cat. Apokalipsa zombie oczami kota
Słabe te zombiaki.

Dam The Walking Cat szansę

The Walking Cat. Apokalipsa zombie oczami kota jest w miarę ciekawym tytułem. Oryginalny pomysł i sprawne podejście do tematu są  sporymi atutami mangi. Należy jednak pamiętać, że nie jest to straszny tytuł i nie ma tu nawet odrobiny gore czy typowej grozy. Osobiście mam trochę mieszane odczucia, co do pierwszego tomu. Jest tutaj spory potencjał, ale czegoś mi brakowało. Mimo to jestem ciekaw, jak wypadną kolejne dwa tomy tego tytułu.

Jeśli szukacie mangi w klimacie grozy, to warto sprawdzić PotrzaskH.P. Lovecraft Ogar i inne opowiadaniaEmerging i Fuan no Tane.

Tomek “Danteveli” Piotrowski

Za udostępnienie mangi dziękujemy wydawnictwu Waneko.

The Walking Cat. Apokalipsa zombie oczami kota

7

Fabuła

7.0/10

Kreska

7.0/10

Jakość wydania

8.0/10

Zombie

6.0/10

Zalety

  • Interesujący pomysł na mangę

Wady

  • Nie straszy