Zmęczony? Posłuchaj tekstu!
Getting your Trinity Audio player ready...
|
Dzięki uprzejmości polskiego oddziału Sony PlayStation, miałem okazję przez nieco ponad dwa tygodnie testować pro-kontroler DualSense EDGE. Jest to swego rodzaju pierwsze podejście Sony do kwestii kontrolerów dla wymagających graczy. Może nawet takich jak Ty, bo zwykły i nadal świetny DualSense, to po prostu dla Ciebie za mało? EDGE, w mojej opinii, to absolutnie najlepszy pad do PS5 (i PC w sumie też), jaki możesz kupić. W tej kwestii nie ma żadnych wątpliwości. Jednak przyjrzyj się temu, razem ze mną, bliżej.
To jest dobre: Możliwości konfiguracyjne i blokada triggerów.
To jest słabe: Bateria? Ale tak najbardziej to chyba elementy z błyszczącego plastiku piano black, który powinien zostać zakazany w studiach designerskich.
Piguła:
- DualSense EDGE to przeprojektowana i wzbogacona wersja standardowego kontrolera PlayStation 5,
- Cena urządzenia to w chwili pisania tego testu 1299PLN. Sporo? I tak i nie, a dlaczego? O tym w tekście,
- Oba analogi w kontrolerze są wymienne. Jeden nowy moduł analoga dostępny jest w sprzedaży w cenie ~120PLN,
- Sensory analogów oraz triggerów wykonano w „standardowej technologii”, ot zwykłe potencjometry węglowe. Nie znajdziesz tu czujników halla lub optycznych, a szkoda,
- Ewentualny drift analogów można zniwelować softowo z poziomu menu konsoli,
- Dual Sense EDGE posiada rozbudowaną integrację z oprogramowaniem konsoli i to jest świetne,
- Triggery mają fizyczną blokadę głębokości wciśnięcia przycisku, która bywa zbawienna w strzelankach online,
- Czas pracy na jednym ładowaniu – 3,5 do max 5 lub mocno naciąganych 6h.
Produkt premium w opakowaniu premium
Daruję sobie opis kartonika i przejdę od razu do zaskakująco sprytnie zaprojektowanego etui typu shell na DualSense EDGE. Matowy, twardy i miły w dotyku biały/bardzo jasnoszary plastik, korespondujący z resztą systemu PlayStation 5. Zapięcie na zamek, eleganckie oznaczenia z logotypami PlayStation, a w środku miejsce na kontroler, akcesoria i kabel. Jednak chciałbym wskazać na dwie istotne funkcje.
Pierwsza to proste wytłoczenie od spodu etui, które mocno ułatwia przenoszenie przy braku rączki. Niby nic, ale gdyby nie ten detal to, trudno by było chwycić etui jedną ręką. Druga cecha pudełka, którą chcę wspomnieć, to dodatkowa klapka na rzep z tyłu. Zastosowanie? Po prostu ładowanie! Przez dodatkowy otwór można podłączyć zwykły kabel USB-C lub kabelek z dodatkową nakładką blokującą jego położenie.
Zawartość opakowania DualSense EDGE:
- Kontroler DualSense EDGE;
- Dwie pary akcesoryjnych „hebelków” do umieszczenia z tyłu kontrolera;
- Dwie pary akcesoryjnych nakładek na analogi w kształcie kopułek o różnej wysokości;
- Kabel USB typu C oraz plastikowa blokada kabla, która uniemożliwia wypięcie się go z kontrolera.
Jeśli chodzi o pudełko, to tyle, ale chcę napisać jeszcze, że kiedy otworzyłem pierwszy raz etui, byłem nieco zawiedziony Sony. Wszystko przez to jedno wolne wytłoczone miejsce na środku. Miejsce, w którym już w standardzie i przy cenie ponad 1000PLN, mógł być dodatkowy trzeci analog. Byłby to świetny gest i moim zdaniem bardzo dobre zagranie promocyjne nowego DualSense EDGE. Niestety to tylko zachęta do kolejnego zakupu.
Pudełko na bok, czas na parowanie z PS5
Standardowo i bez większego namysłu podłączyłem DualSense EDGE kabelkiem do PS5 i przycisnąłem przycisk PlayStation. Kontroler rozbłysnął zestawem diod, a na ekranie TV pojawiło się wprowadzenie do zabawy z nowym urządzeniem. Kolejne panele przedstawiają najważniejsze funkcje i generalnie prowadzą za rękę. Stosunkowo szybko wszystko przeklikałem, przyjąłem do wiadomości kilka faktów, przyciemniłem softowo diody i bez żadnej dodatkowej konfiguracji uruchomiłem grę Destiny. W pierwszej kolejności chciałem sprawdzić, czy EDGE jakkolwiek jest lepszy od zwykłego DualSense. Tak zwyczajnie i prosto z pudełka.
W sumie to nie, ale pewne sensoryczne wrażenia są ciut inne. Klawisze geometryczne działają minimalnie szybciej z lepiej wyczuwalnym „klikiem”. Być może moje wrażenie spowodowane jest faktem, iż mój premierowy DualSense ma już tysiące godzin grania na liczniku, a testowany EDGE pewnie ledwo parę setek na koncie kilku poprzednich testerów. Kolejne dwie zmiany w „odczuwaniu pada” to bardziej chropowate wykończenie triggerów z geometrycznym mikrowzorem oraz gumowana rękojeść. Poza tym nihil novi sub sole. Wszystkie funkcjonalności DualSense są tutaj zachowane i działają tak samo.
Odkrywam DualSense EDGE
Postanowiłem odkrywać DualSense nieśpiesznie, krok po kroku, bo w końcu miałem umówione całe dwa tygodnie na testy. Z racji tego, iż jak wspomniałem chwilę temu, uruchomiłem Destiny, a w dodatku tryb potyczki online z innymi graczami, to też z radością przełączyłem triggery w „krótki tryb działania”. Łohoho! Pierwszy sprawdzony „ficzer” i już gamechanger. Ok, może nie docenia się tego od razu, ale szybkie przełączenie w standardowy tryb działania i jeszcze raz powrót do modyfikacji EDGE weryfikuje pierwsze wrażenie. O co chodzi?
DualSense EDGE z tyłu obudowy, w pobliżu triggerów, ma dwa suwaki, które możesz ustawić w trzech pozycjach. Górna to standard, nie robi nic, a trigger działa jak w zwykłym DualSense. Pozycja druga i trzecia skracają zakres pracy, czyli ograniczają głębokość wciśnięcia przycisku. W strzelankach ograniczenie go do minimum przyśpiesza czas reakcji spustu oraz czas jego zwolnienia. Działa to trochę tak, jakbyś przełączył analogowy sposób działania na cyfrowy. I to mi się podoba, a zastosowań w grach widzę od groma, bo nie oszukujmy się, ale większość gier, a w szczególności arcade, nie wymaga precyzyjnego operowania R/L2.
Wada takiego ingerowania w triggery? W pewnym stopniu pozbywasz się efektu trigger, co w niektórych grach może zabrać część „immersji”.
Dodatkowe przyciski? Na co to komu?
W międzyczasie włożyłem do DualSense EDGE hebelki (R/LB), które pełnią dodatkową, programowalną funkcję kontrolera. Samo ich włożenie do obudowy, gdzie trzymają się na magnesach, nie robi nic. Ich działanie trzeba zdefiniować. Z racji tego, że nadal grałem w Destiny, to też „poleciałem na orbitę”, przyciskiem FN na kontrolerze wywołałem nowe menu podręczne, a dalej udałem się głębiej do opcji. Pierwszą moją myślą na temat tego, co zrobić z dodatkowymi przyciskami, było przypisanie jednego z nich do robienia zrzutów ekranu, bo w ferworze walki i ogólnie podczas grania w cokolwiek, czasem trudno jest oderwać kciuk od analoga i zrobić ładny zrzut. Ku mojemu autentycznemu zdziwieniu… nie da się zrobić tego, co chcę. Praktycznie każdy inny przycisk pada da się tam przypisać, tylko nie ten, który chcę 😐 TRUDNO, wybiorę inny…
Ostatecznie pod lewym hebelkiem przypisałem L1 odpowiedzialne za rzut granatem, a pod prawy L3 aktywujący sprint w grze. Myślałem jeszcze o kwadracie od zmiany magazynka, ale zrezygnowałem z tego pomysłu. To ustawienie okazało się bardzo trafne i w sumie przywiązałem się do niego do tego stopnia, że grając zwykłym DualSense łapię się na tym, iż palce środkowe dłoni czasem szukają tego dodatkowego przycisku. Właśnie… palce wskazujące… No tutaj to jest kwestia bardzo zależna od wielkości dłoni i ogólnie anatomii.
Wertując Internet znajdziecie różne opinie o dodatkowych przyciskach DualSense EDGE. Część graczy preferuje te o kształcie półkola, a część ma z nimi problem i używa tych płaskich. To samo z palcami, którymi je obsługują. Dla mnie płaskie hebelki były problematyczne i niechcący „same mi się klikały”, ale za to półkoliste idealnie leżą pod opuszkiem palca wskazującego. Na szczęście pary hebelków są dwie i jestem pewien, że któraś z nich będzie odpowiednia dla Ciebie.
Inne, przykładowe zastosowanie w grach?
W recenzji The Last Worker wspomniałem, że DualSense EDGE praktycznie mnie uratował przed moim zdaniem kiepskim sterowaniem w tej grze. Otóż pod jednym z przycisków ustawiłem wywoływanie menu zmiany broni, a pod drugim sprint i bardzo ułatwiło mi to grę. Z kolei, i to było już całkowicie naturalne, w Gran Turismo 7 pod hebelkami wylądowało nie co innego, jak obsługa skrzyni biegów. Dodało to do GT7 sporo frajdy z jazdy, a w moim przypadku powróciły super wspomnienia z jazdy prawdziwymi samochodami z obsługą skrzyni biegów na kierownicy (obecnie jeżdżę manualem :|).
Więcej, jeszcze WIĘCEJ precyzji!
Przeskakując w testowanych grach na Gran Turismo 7, jednym z „dostrojeń” DualSense EDGE była zmiana sposobu działania lewego analoga na bardziej precyzyjny. Chodziło o to, by skręt kierownicą był bardziej delikatny, co szczególnie przy dużych prędkościach robi ogromną różnicę. Podobnie jest w strzelankach, gdzie można ustawić to samo, ale pod prawym analogiem, by poprawić precyzję celowania. Dodatkowo możesz podmienić nakładkę analoga DualSense EDGE na wyższą, co jeszcze bardziej poprawi dokładność. Co prawda kosztem czasu reakcji, ale coś za coś – to nadal Ty decydujesz, jaka nakładka i jej wysokość będzie dla Ciebie najlepsza.
W opcjach konfiguracyjnych masz dodatkowo możliwość wyboru kilku zdefiniowanych ustawień pracy analoga (liniowy, cyfrowy, precyzyjny, itp.). Te z kolei możesz delikatnie skorygować wirtualnym suwakiem. Dodatkowo i jeśli chcesz, możesz ustawić martwą strefę analoga, co jest pewnym ratunkiem w przypadku, gdy „zmęczony analog” zacznie dryfować w niepożądanym kierunku. A kiedy będzie już bardzo źle, to możesz go po prostu wymienić na nowy 🙂
Jak rozebrać Dualsense EDGE, żeby go nie zepsuć?
Może i wstyd się przyznać, ale byłem bliski zepsucia mechanizmu wymiany analogów. Oczywiście nic na siłę, wszystko młotkiem, to też szybciutko zeskanowałem kod QR z wnętrza etui i w internetowej instrukcji sprawdziłem, co i jak. Aby wymienić analog, w pierwszej kolejności zdejmujesz błyszczący faceplate, którego zaczep zwalnia się przyciskiem z tyłu kontrolera. Faceplate odskakuje, ty go zdejmujesz i odkładasz. Dalej podciągasz w górę metalowe hebelki blokady modułów analoga i po tej czynności możesz je bezpiecznie wysunąć. No i nie przyznam się w którym momencie chciałem popełnić błąd… Generalnie proste i przemyślane rozwiązanie.
Swoją drogą skontaktowałem się z firmą GuliKit w sprawie ich akcesoryjnych analogów z czujnikami halla do DualSense i DualSense EDGE. W odpowiedzi dostałem potwierdzenie, że inżynierowi firmy pracują właśnie nad wymiennymi modułami dla EDGE. Niestety bez informacji o dacie premiery i sugerowanej cenie. W każdym razie ważne, że coś w tej kwestii się dzieje.
Dwa minusy…
Dwa minusy, o których wiesz. I nie muszę o nich pisać, ale i tak napiszę, bo wypada. Pierwszy to cena – jak najbardziej rozumiem, że konkurencyjne pro-kontrolery potrafią być droższe, ale czy lepsze? Nie wiem, choć dowiem się w swoim czasie. W każdym razie DualSense EDGE z ceną grubo ponad 1000 PLN to droga zabawka. Jest super, ale to nadal drogo i jeśli miałbym wydać tu i teraz takie pieniążki na kontroler, to zastanowiłbym się więcej niż 2x.
Drugi minus, o którym każdy już wie, to bateria. Bez kitu, ale bateria to smutny dramat i w przypadku, kiedy planujesz cały weekend grać w ulubioną gierkę, to nastaw się na granie z przerwami na ładowanie kontrolera i spacer z psem lub inne aktywności. Rozwiązaniem, którego nie lubię, ale pomyślało o nim Sony, jest granie na kablu.
…z jednym rozwiązaniem problemu.
Nie uśmiecha mi się granie na kablu w dzisiejszych czasach, ale Sony przygotowało się na taką sytuację w przyzwoitym stylu. Taki trochę śmiech przez łzy, ale w zestawie z DualSense EDGE znajduje się plastikowa blokada kabla. Taki „dyngs” pasujący na oryginalny kabelek dodawany do konsoli oraz na ten z zestawu kontrolera. Zakładasz go na końcówkę, wkładasz, robisz klik i już nie wypada podczas ostrego pociskania w gierkę. Fajne… fajne… ale nadal wolałbym po prostu dłuższy czas pacy na baterii.
Żeby była jasność, ładować DualSense EDGE możesz również poprzez oryginalną ładowarkę kontrolerów PlayStation 5. Jeśli jesteś typem gracza, którego sesje zabawy z konsolą to około 3-4h wieczornej eksploracji wirtualnych światów i masz nawyk odstawiania kontrolera na podstawkę-ładowarkę, to nie przewiduję problemów z czasem pracy.
Integracja z konsolą
W gruncie rzeczy o integracji z konsolą wspominałem na przestrzeni całego tekstu. Zbiorę jednak wszystko w całość, bo jest to całkiem ciekawe. DualSense EDGE jak żaden inny kontroler jest wspierany przez soft konsoli. Specjalnie na potrzeby kontrolera Sony przygotowało osobne menu kontekstowe i dodatkowe ustawienia w konsoli z opcjami dostrajania działania pada. Część z tych opcji mogłaby zostać udostępniona dla zwykłego DualSense i mam nadzieję, że w przyszłości własnie to się stanie. A tymczasem po kolei:
Pod dodatkowym przyciskiem FN (są takie dwa dla twojej wygody) kryją się dodatkowe funkcje. Dłuższe przytrzymanie wywołuje menu kontekstowe z opisem funkcji, które możesz wywołać po prostu szybko klikając. FN + przyciski geometryczne odpowiadają za przywołanie wcześniej zapisanego profilu ustawień kontrolera. Wszystkich profili jest 4, z czego 3 są „twoje”. Czwarty to fabryczne ustawienie. Oczywiście profili możesz stworzyć i zapisać w pamięci konsoli „wiele”, ale dostępnych spod palca jest tylko tyle, ile napisałem.
Klikając FN + strzałki D-Pada sterujesz głośnością podłączonych słuchawek oraz balansem odgłosów czatu i gry. To jedna z tych opcji, o których myśli się, że są niepotrzebne, a potem nie można bez nich żyć. I to by było na tyle.
DualSense EDGE – kontroler kompletny
Pomimo wspomnianych wad, DualSense EDGE to urządzenie świetne i godne polecenia. Osobiście będzie mi się trudno rozstawać z tym sprzętem, który mocno podniósł jakość i standard grania na PlayStation 5. Może nie we wszystkich typach gier jego przewaga nad zwykłym DualSense będzie widoczna, ale wszelkiego typu strzelanki, symulacje lub gry z po prostu kiepskim sterowaniem na pewno skorzystają z nowych funkcji. Ciężko w tej chwili też gdybać o awaryjności DualSense EDGE, ale patrząc po moim premierowym kontrolerze, któremu nic nie dolega, chyba nie ma sensu nawet snuć przypuszczeń.
DualSense Edge do testów dostarczył polski oddział Sony PlayStation.
DualSense Edge
1229 PLNZalety
- Opcje integracji z konsolą PlayStation 5
- Blokada położenia spustów
- Możliwość definiowania charakterystyki i martwej strefy drążków analogowych
- Jakość wykonania (gumowana rękojeść, spasowanie plastików, lepsze triggery)
- Sterowanie słuchawkami za pomocą przycisków
Wady
- Bateria, której poziom spada w oczach niczym wskaźnik paliwa w Bugatti
- Część plastikowych elementów wykonano z błyszczącego plastiku (piano black)
- Brak "wysokich nakładek" na analogi z wklęsłą końcówką w zestawie
- Diody oznaczające załadowany profil ustawień wydają się niepotrzebne i zbędne