Zmęczony? Posłuchaj tekstu!
Getting your Trinity Audio player ready...
|
Alan Wake 2 powoli wraca do łask. Wraz z zapowiedzią wersji pudełkowej, w końcu otrzymaliśmy pierwsze z dwóch zapowiadanych DLC. Nie trzymając Was w niepewności już teraz stwierdzę – nie będzie zbyt dużo entuzjazmu.
Niemrawe początki
Night Springs jest luźnym zestawem trzech opowieści, które można potraktować jak fillery niepowiązane z głównym wątkiem fabularnym.
Pierwszy rozdział, czyli „Największa fanka”, to przygoda największej entuzjastki Alana – Rose Marigold. Trzeba przyznać, że nie brakuje w tej opowieści humoru. Oczywiście można się w niej też doszukiwać meta komentarza odnośnie do hejterów, ale nie jest ona zbyt ambitna. Po prostu przemy z shotgunem przed siebie w znanym settingu, w tym – no nie zgadniecie – WINCEJ lasów!
Nieco poprawy
Troszkę lepsze zdanie mam na temat drugiego epizodu. Nawet pomimo faktu, że Gwiazdka polarna standardowo odgrzewa stare lokacje (Coffee World). Tutaj historia jest bardziej „pokorbiona”. Mamy element skradania, jakąś zagadkę. Szkoda tylko, że nie wykorzystano nieco innych mechanik strzelania. W końcu gramy tutaj Jesse Faden – bohaterką z Control, w którym wymiatała, aż miło.
Trzecia osoba, która dostała swoje pięć minut, to szeryf Tim Breaker w „łamiącym Linię czasu”. Do stworzenia jego przygody twórcy wykorzystali największe pokłady kreatywności. No i wkraczamy w tematy multiwersum czy tego chcemy, czy też #meh
Niszczyciel dobrej zabawy
Ogólnie rzecz biorąc jest dużo recyklingu. 90 procent lokacji już znamy z podstawki, a że samo strzelanie czy chodzenie po lesie w podstawce średnio mi leżało, tak też teraz ciężko się spodziewać po mnie, że będę klaskać uszami z zachwytu. Tym bardziej wszystko powyższe potrafi irytować, gdyż sama rozgrywka nie grzeszy specjalnie długością.
2 godziny, 3 to maks, jaki jesteśmy w stanie wyciągnąć z tego zbioru opowieści. Dodatkowo polecałbym załączyć od razu przynajmniej trzeci lub czwarty poziom trudności, gdyż na normalnym jesteśmy tak spamowani zapasami, że nie sposób pomieścić wszystko w ekwipunku, przez co ciężko mówić o jakimkolwiek wyzwaniu czy zarządzaniu zasobami.
Troszkę o ziemniaczku
Osobną kwestią jest optymalizacja na ziemniaczka (Series S). Cóż, gra na pewno nie wyładniała, jeżeli na to czekaliście. Jest znośnie, ale widać czasem nieprzyjemnie ząbki na krawędziach zdradzające, że dużej rozdzielności to tutaj nie uświadczymy – tak samo jak dużej liczby klatek. Czasem zdarzały się też delikatne glicze, że w zależności od naszego ułożenia, obiekt zmieniał swój wygląd w sposób mało naturalny.
Za to muszę docenić, że gra nie wywalała się co pół godziny do dashboardu konsoli. Jeszcze do niedawna miałem taką wątpliwą przyjemność, więc miło, że ktoś jednak poświecił czas na naprawę tego tytułu w wersji na niezbyt kochanego (przez twórców) Series S.
Zalecam cierpliwość
Ogólnie mam dość mieszane uczucia, co do tego DLC. Niby Deluxe Pack nie jest zbyt drogi, gdyż to kwestia 6-7 dyszek, lecz w tym momencie nie czuje zbyt dużej satysfakcji z posiadania przepustki sezonowej. Pożyjemy, zobaczymy. Do ostatecznego werdyktu powrócimy po premierze drugiego dodatku. Mam nadzieję, że będzie nieco ambitniejszy i czymś więcej, aniżeli fanserwisem.
Grę zakupiłem na własną rękę, a na moją opinię nie wpływał żaden wydawca 😉