Zmęczony? Posłuchaj tekstu!
Getting your Trinity Audio player ready...

Podseria Paper Mario już jest z nami od 2001 roku, gdy debiutowała na Nintendo 64. Od tamtego czasu każda konsola dostawała swoją odsłonę, aczkolwiek ostatnimi czasy z ich jakością bywało już różnie. Origami King czy Color Splash były poprawnie przyjęte, lecz ciężko było uznawać je za system sellery. Po 20 latach wracamy do odsłony z GameCube, która była uważana przez większość za najlepszą. Cóż – chyba mam nieco odmienne zdanie. Oto moja opinia na temat Paper Mario: The Thousand – Year Door.

Piguła:

  • W dzisiejszej recenzji mamy do czynienia z odświeżoną wersją klasyka sprzed 20 lat.
  • Ta odsłona Paper Mario stanowi połączenie RPG z platformerem.
  • Główna kampania zajmuje około 30 godzin. Jeżeli interesuje nas 100%, to wynik się podwaja.
  • Gra cierpli na kilka niepotrzebnych dłużyzn.
Ekran tytułowy Paper Mario: The Thousand - Year Door

Niby to samo, a jednak inaczej

Główna fabuła gry koncentruje się wokół przygód Mario, który otrzymuje list od księżniczki Peach, informujący go o odkryciu mapy skarbów w tajemniczym mieście Rogueport. Mario wyrusza na poszukiwanie skarbu i wkrótce odkrywa, że mapa prowadzi do starożytnych kryształowych gwiazd, które są kluczem do otwarcia legendarnej Tysiącletniej Bramy.

Peach w akcji w grze Paper Mario: The Thousand - Year Door

Fabuła jest dość standardowa, ale na szczęście broni się czymś innym. Mimo że Peach standardowo dała się porwać, tak nie jest typową damą w opałach. Ma pewną rolę do odegrania i chwytający za serduszko wątek. Poza tym gra posiada to swoje „insajdowe” poczucie humoru. Niestety, muszę w tym miejscu standardowo ponarzekać, że Nintendo nie tłumaczy na nasz rodziny język swoich gier.

Jest to tym bardziej bolesne, gdyż o ile w większości gier od Big N fabuła i dialogi nie odgrywają zbyt dużej roli, tutaj jest wręcz przeciwnie i znacznie więcej do czytania. Mam nadzieję, że plotki o poszukiwaniu tłumaczy okażą się prawdą, gdyż taka sytuacja robi się niedopuszczalna.

Ciekawe połączenie

system walki w Paper Mario: The Thousand - Year Door

Gameplay Paper Mario można sklasyfikować jako połączenie RPG z platformówką. System walki jest podzielony na tury, gdzie możemy sobie dobrać jednego kompana spośród 7, który posiada specjalne skille. Dodatkowo fajnym patentem jest fakt, że ataki wroga możemy zablokować lub sparować, z czego w tym drugi przypadku okienko czasowe bywa dość wąskie. Wraz z kolejnym levelem możemy inwestować w rozwój zdrowia, punktów akcji oraz odznak ze zdolnościami, które możemy nosić przy sobie, a takowe dają nam dodatkowe atrybuty.

Jeżeli chodzi o aspekt platformowy, to powiem, że jest zupełnie inny feeling względem bardziej skupionych na akcji odsłon. Paradoksalnie papierowy Marian jest bardziej ociężały i nieszczególnie skoczny. Na szczęście, wraz z odblokowywaniem nowych umiejętności oraz poznawaniem nowych kompanów, asortyment zagrań się poszerza. W pewnych aspektach można uznać, że otrzymujemy pewne naleciałości metroidvanii. W sensie, lokacje z rozwidleniami oraz koniecznością powracania do wcześniej odwiedzanych miejsc, tylko z nowymi umiejętności. Problem w tym, że nie zawsze ten motyw zostaje prawidłowo zaimplementowany.

(Nie)idealna realizacja

W tym miejscu pragnę wysunąć jeden z większych zarzutów wobec tej odsłony – gra nie szanuje mojego czasu. Co rusz każe mi chodzić w jedną i drugą stronę tymi samymi ścieżkami. Sami autorzy Remake’u (z zasadnością używania tego określenia jeszcze podyskutujemy) musieli dostrzec problem, dodając kilka rur skracających dystans, lecz, cholera, to wciąż kropla w morzu potrzeb. Na samą myśl, jak to musiało wyglądać w oryginale, robi mi się niedobrze. Także bez dokładniejszej mapy i lepszym połączeniami, Metroid z tego nieco marny. Co nie zmienia faktu, że rozdział czwarty stanowi szczere złoto. Szkoda tylko, że trzeci nie przeszedł większych poprawek, gdyż swoją powtarzalnością potrafi zanudzić.

chwila relaksu w Paper Mario: The Thousand - Year Door

Mam dość ambiwalentne przemyślenia, co do warstwy technicznej. Paper Mario TYD wciąż wygląda słodko i urokliwie. Zaskakująco super wyglądają odbicia w kałużach czy lustrach, tudzież wygląd niektórych animacji. Z Drugiej zaś strony osobiście uważam, że Color Splash z Wii U było po prostu… ładniejsze? No i czemu gra chodzi tylko w 30 klatkach, skoro wersja z Gamecube’a wyświetlana była w 60? WTF? Strasznie mnie ten aspekt irytuje. W szczególności podczas potyczek.

Dźwięk został dość ciekawie odnowiony. Wcześniej nawet odgłosów „dziamkania” podczas wypowiadania kwestii nie uświadczyliśmy. Tak, powinny być w tym miejscu czytane dialogi, ale co zrobić – Nintendo to stan umysłu. „Mają swoje widzi mi się”. Z drugiej strony miło, że muzyka została podmieniona. Dla purystów odnotowuje, że bez problemu można przywrócić stare utwory. Nice.

Ojciec chrzestny w Paper Mario: The Thousand - Year Door

Ogólnie pojęcie Remake jest tutaj dość luźne. Tak naprawdę to nigdzie oficjalnie nie pada. Do wcześniej wspomnianych zmian można dodać kilka mniejszych w postaci fizyki czy animacji. Ba! Nawet ta edycja dostała dwóch dodatkowych bossów! Bardziej bym się skłaniał w kwestii podrasowanego portu wprowadzającego (w większości słuszne) poprawki.

Pora na gównoburzę

Zabrzmię kontrowersyjnie, ale moim zdaniem Super Paper Mario z Wii, pomimo odejścia od aspektów RPG bardziej w stronę zręcznościowo-przygodowej, zrobiło na mnie większy efekt WOW. Miało swoje gorsze momenty, aczkolwiek bardziej zaskakiwało i miało lepszego villana. Paper Mario: The Thousand – Year Door jest według mnie troszkę…

…przereklamowane? Jasne, to wciąż dobra czy nawet bardzo dobra gra, ale po tych wszystkich zachwytach spodziewałem się większego mesjasza gamingu. W szczególności, jak się człowiek naczyta tych wszystkich zachwytów, tytułów pochwalnych i określeń najlepszej odsłony z (pod)serii. Tymczasem dostałem solidnego RPG w świecie Mariana na minimum 30 godzin z kilkoma niepotrzebnymi dłużyznami i jednym dość znaczącym downgradem. Mimo mojego narzekania,  cudownie, że dano mi w końcu zagrać w tę odsłonę bez konieczności sprzedawania swoje nerki i kupowania wersji na Gamecube. Ta gra bardzo długo leżała na mojej kupce wstydu. Cieszę się, że po tylu latach w końcu moje sumienie może nieco odetchnąć.

Za udostępnienie gry do testów dziękujemy dystrybutorowi, ConQuest Entertainment. Ocena bazuje na subiektywnej opinii recenzenta. Wydawca i jego partner PR nie mieli wpływu na wynik.

Paper Mario: The The Thousand - Year Door

229
7.4

Grafika/Audio

7.3/10

Gameplay

7.3/10

Historia/humor

7.5/10

Zalety

  • Humor
  • Ciekawe połączenie w gameplay'u
  • Sporo poprawek...

Wady

  • I jeden poważny downgrade ( tylko30 klatek)
  • Kilka niepotrzebnych dłużyzn