Zmęczony? Posłuchaj tekstu!
Getting your Trinity Audio player ready...
|
Czytałem Wasze recenzje, zachwyty widziałem i nie ukrywam, wzbudziliście moją ciekawość, redaktorzy. Nawet Wam byłem w stanie uwierzyć, że to najlepszy COD od lat. Dokładniej to od 3 lat, bo BO:CW było o ligę wyżej od tego gulaszu. A Wy, czytelnicy, rozpływanie się nad fabułą znajdziecie na innych blogach lub portalach. Ja Wam opowiem, dlaczego nie wsiadam do pociągu “modern audience” i nie potrafię się jarać tą odsłoną, choć bardzo bym chciał.
To jest dobre: jak na COD, to multi jest spoko. Jeśli tylko grasz w niego, bierz.
To jest złe: twórcy kpią z mojej inteligencji.
Przepis na gulasz z resztek z lodówki
W ciągu ostatniego roku przeszedłem prawie wszystkie COD od MW4 w górę. Niektóre któryś raz, niektóre po raz pierwszy. I muszę przyznać, że, kurde, ogólnie lubię tę serię, nawet bardzo. Liczyłem, że BO6 wróci na dobre tory, a ja dostanę coś lepszego od Black Ops: Cold War. Wiesz, taką naprawdę atomówkę, którą własnoręcznie przygotował Pan Filip Spencer. Tymczasem, po naprawdę świetnym i solidnym początku, BO6 leci sztywno w dół. Każdy kolejny level to mnożenie głupot i nieustanne poczucie, że ktoś robi sobie ze mnie jaja. Tylko w tle słyszę okrzyki, że to jest świeże.
Ustalmy jedno – to, że autorzy do jednego tytułu wsadzili mechaniki, misje i rozwiązania z kilku innych COD nie jest oznaką świeżości, lecz obiadu z resztek. Popatrz, co będziesz miał w BO6:
- misja snajperowa,
- misja skradankowa,
- misja efekciarska,
- misja pościgowa,
- misja czołgowa,
- misja helikopterowa,
- misja open-worldowa,
- misja wojna pełnoskalowa,
- misja oblężenie twierdzy,
- misja wspomnieniowa (psychodelizowane),
- misja dziecięca,
- misja zombiowa,
- intryga zagadkowa,
- baza wypadowa.
A każda z nich będzie najwyżej przeciętna. Podczas gry miałem nieustanne wrażenie, że gdzieś już to wszystko widziałem, że gdzieś to już było. Owszem, było albo w poszczególnych poprzednich odsłonach, albo w Warzone (z naciskiem na DMZ). Do kampanii przemycili zbieranie śmieci i wkładanie armor plejtów, żeby gracz Warzonowy czuł się jak w domu. Wątek zatoki perskiej i klimat lat 90. można sobie w buty wsadzić – są po łebkach.
Otwarty świat z elementami RPG i dialogami
Tyle że nie xD
Elementy RPG, o mamo. Możesz rozwijać średnio istotne zdolności i cechy Twojego pamperka, takie jak np. więcej HP, mniejsze drżenie dłoni, większa kieszeń na armor plejty czy inne pierdoły. To nie jest prawie-że-drzewko rozwoju, jak miał to na przykład liniowy shooter Robocop: Rogue City, tylko pakowanie perków. Możesz ich równie dobrze w ogóle nie rozwijać – wielkiej różnicy nie odczujesz.
Zachwalane przez wielu dialogi nie mają żadnego wpływu na fabułę. W sensie, masz kilka misji, gdzie trzeba przegadać chłopa na podstawie dedukcji, którą robisz podczas samej rozmowy, a gra podaje Ci gotowe odpowiedzi. Pozostałe dialogi po prostu są. Nie wpływają absolutnie na nic. Dotarliśmy do momentu, w którym nawet Bethesda robi lepsze klikalne pogawędki, tak nisko mamy ustawioną poprzeczkę. Tylko czy teraz mam przyjąć to za standard jakościowy gier Microsoftu?
Półotwarty świat jest dwukrotnie – raz na pustyni, a raz ZREDAGOWANO. Pierwszy otwarty świat wyczyściłem, nie wiem, w kilkanaście minut? Twoim głównym zadaniem jest zniszczenie trzech SCUD. Reszta widocznych na mapie znaków zapytania to misje dodatkowe. Wśród nich znajdziesz drop skrzynek ze śmieciami (Warzone), czyszczenie baz (DMZ) oraz baz obrony przeciwlotniczej (też DMZ). Po drodze odblokujesz 3 bonusy – nalot, śmigłowiec z minigunem oraz ostrzał moździerzowy.
One się regenerują, więc zdobywanie kolejnych baz staje się nie tyle proste, co nudne. Zadania do bólu tak nijakie, że aż wstyd. Jeśli masz ochotę, to możesz bawić się w stealth, snajperzenie czy wbijanie z CKM i robienie rozróbki. Ja zupełnie nie czułem takiej potrzeby. Czułem zaś, że jest to dodane na siłę, żeby jeszcze mocniej zatrzeć barierę nie tylko pomiędzy single a multiplayer, ale też pomiędzy MW i BO.
Opancerzeni samochodziarze i zombiaki
Widziałem też zachwyty nad misjami o r y g i n a l n y m i, takimi jak plansze zombie. W kampanii, nie multi, żeby było jasne. Lubię twisty typu psychodela (Mason i numerki), ale plansze z zombie, czy też manekinami zamieniającymi się w zombie, czy też zombie-sobowtórami NPC, czy też zombie-sobowtórami bohatera, to lolcontent. Raz, na chwilę, może by jeszcze zrobiło robotę, ale tu jest tego zbyt dużo i zbyt często. Do tego nieciekawe walki z bossami typu lewitujące i/lub skaczące zombie z supermocą.
Wolfenstein w domu:
Albo przeciwnicy, jednostki supermocne, pojawiające się wraz z przebiegiem gry coraz częściej. To przeczy mojej logice, że chłopa nie mogę zabić czterema RPG, ale po przełamaniu pancerza mogę go zabić jednym ciosem wręcz. No przecież to Warzone. Inny chłop, również opancerzony, lata z minigunem. Kolejny opancerzony chowa się za beczką z wybuchem i wysyła w moją stronę stado zdalnie sterowanych samochodów, też z wybuchem. Pojawia się opancerzony shotguniarz. Jest jeszcze inny opancerzony, który gazuje pomieszczenie, a potem z motorkiem w tyłku biega i zadaje ciosy toporkiem. A jak nawdychasz się tego gazu, to tuptasz w miejscu jak postać z kreskówki, która próbuje złapać rozpęd na podłodze pokrytej mydlinami.
Dla mnie to jest zwyczajnie głupie. Nawet nie groteskowe, tylko durne, a ja nie potrafię tej gry traktować ani poważnie, ani niepoważnie. Bo z jednej strony mamy fabularne hero story o tym, jak ekipa charakternych ratuje świat przed bronią biologiczną. Jakieś łapiące za serce brutalne sceny śmierci. Scenarzyści spinają się, żeby to było w miarę głębokie, z twistem. A zaraz wchodzi cały ten gameplay i czar pryska. Tutaj nie ma tożsamości, jakiegoś balansu pomiędzy powagą a przerysowaniem, z których starsze odsłony słynęły.
To chyba mój ostatni COD
Widziałem, że ludzie porównywali Black Ops 6 do Fear czy Bioshocka. Chłopy, wy graliście w ogóle w te gry, czy tylko tak palnęliście, bo zobaczyliście screena w Google Images? xD
O każdej z tych misji zapomnisz za pół roku. O laboratorium zapomnisz, o wychwalanym „Ocean’s Eleven” w kasynie też zapomnisz, a o najeździe na pałacyk tym bardziej zapomnisz. Ale po 15 latach pamiętasz, jak jechałeś na lotnisku windą. Pamiętasz też misję sprzed 12 lat, w której jechałeś koniem. Też niby-otwarty świat, jak było tutaj, ale tamtą pamiętasz. A tą zapomnisz. Odpowiedz sobie sam, dlaczego.
Jeszcze w ubiegły piątek byłem podjarany BO6 i w sumie cieszyłem się, że wydawca podrzucił kod. A dziś, we wtorek, cieszę się, że skończyłem kampanię i mogę ją usunąć z dysku. Jeśli chcesz zrobić kilka rzeczy naraz, czyli: liniowy shooter, open world shooter, military shooter, sci-fi shooter, horror, będąc jednocześnie poważnym i groteskowym, sam sobie wystawiasz świadectwo.
Pociąg odjechał, stacja też odjechała, ja zostałem z dobitnym poczuciem, że ta seria nie jest dla mnie. Przy tylu pochwałach dla BO6 wygląda to co najmniej kuriozalnie, ale co mam zrobić? Jak ktoś lubi multiplayera, to raczej będzie zadowolony. Z naciskiem na raczej, bo opinie są mieszane. Ja gram HC i jest spoko, pomimo ogromnej prędkości poruszania, małych map i ogólnej arenowości gry.
Oceny nie wystawiam z grzeczności, żeby PR-owym koleżankom i kolegom po fachu nie sprawiać przykrości, bo to nie ich wina. Pozdro, Cenega.
Za udostępnienie gry do testów dziękujemy dystrybutorowi, Cenega. Tekst bazuje na subiektywnej opinii recenzenta. Wydawca i jego partner PR nie mieli wpływu na wynik.