Zmęczony? Posłuchaj tekstu!
Getting your Trinity Audio player ready...

Stellar Blade to jedna z tych gier, które pokazały mi, że początkowe zniechęcenie było totalnie bezzasadne. W moim przypadku powodów do niechęci było całkiem sporo, a przysłowiowym gwoździem do trumny – demko gry. Ani trochę nie przekonało mnie do produkcji Koreańczyków z Shift Up. Ot, po ograniu wersji demonstracyjnej miałem złudne wrażeniem, że Stellar Blade niczym szczególnym mnie nie zaskoczy. Zadałem sobie pytanie: może lepiej ograć coś z hałdy zaległych tytułów? Na szczęście Polski oddział Sony PlayStation podrzucił kopię do recenzji, a ja mogłem zweryfikować wstępne wrażenia i poznać ten bardzo „uczciwy tytuł”.

Piguła:

  • Jedna z pierwszych dużych gier Single Player, prosto z Korei i zespołu Shift Up.
  • Stellar Blade nawiązuje (żeby nie napisać kopiuje) do wielu klasycznych, popkulturowych pozycji z gatunku SF. Stąd też określenie „bajaderka” w tytule recenzji – ot, mix wielu elementów z innych tytułów.
  • Główna bohaterka Eve, to android, którego walory wzorowano na koreańskiej modelce Shin Jae-eun. Nie ma tu zbyt wiele mowy o idealizowaniu kobiecego ciała. Ta dziewczyna po prostu tak wygląda 🙂
  • W Stellar Blade poznasz wiele postaci posiadających własne linie fabularne (zadania poboczne).
  • Gra opowiada nie tyle o uratowaniu ludzkości, a o uratowaniu człowieczeństwa, a to ogromna różnica. Całość rozgrywa się w świecie po wielkich, wyniszczających świat wojnach.
  • Całość fabuły gry to reinterpretacja Niera, ale z podaniem wszystkiego na tacy, bez elementów zaskoczenia i miejsca na własne interpretacje.
  • Design architektury, jak również przeciwników, nawiązuje do stylu Rokoko z elementami florystycznymi, wszechobecnymi cherubinkami, posągami itp.
  • To slasher nie soulslike.

Koreański nowy świt

Gry spod szyldu koreańskich deweloperów kojarzone są głownie z produkcji na telefony, gier usług i przeróżnych sieciówek. Dla mnie szczytem koreańskiej myśli gamedeweloperskiej była zawsze seria DJ Max z konsoli PlayStation Portable (kopia Beatmanii od Konami). Wszystkie te produkcje to fajne gry wypełniające swoje nisze na rynku elektronicznej rozrywki. Wydawałoby się, że nic nie wyrwie się z ram utartych schematów wydawniczych. Aż tu nagle zespół SHIFT UP: Second Eve Studio, pod kierownictwem Kim Hung Tae (Creative Director), wyskoczyło ze Stellar Blade.

Gra single player na kilkadziesiąt godzin z dorosłą fabułą, współczesną grafiką i niezłymi widokami. Brzmi odważnie i całkiem przyjemnie. Aby Stellar Blade nie przepadł w gąszczu innych produkcji, Koreańczycy podkręcili nieco atmosferę bardzo prostym trikiem. W dobie ugrzecznienia wszystkiego oraz dziwnego tworzenia tabu w miejscach, gdzie są niepotrzebne i głupie, Shift Up dało graczom seksownie ubraną bohaterkę z fajną pupą, wielkimi piersiami i ogólnie przykuwająca wzrok figurą. No i super.

Strzał w dziesiątkę

Chciałoby się napisać, że pojechali po bandzie i po prostu wykorzystali seksowne ciało kobiety do zwrócenia uwagi na siebie i ich grę. No tak. Tak właśnie zrobili i nie mam z tym absolutnie żadnego problemu. Podziałało, gracze się zainteresowali, kilku krzykaczy w Internecie też podsyciło atmosferę, a o grze jest głośno. Ponadto gdzieś po drodze, Yoko Taro (seria Nier) dał swoje błogosławieństwo dla Stellar Blade i tak oto napisał się nowy rozdział w historii gamedevu.

Oczywiście „Strzał w dziesiątkę” tyczy się drogi, jaką obrało studio Shift Up, nie oceny gry, bo tutaj serio sporo pozostaje do życzenia. Podczas ogrywania Stellar Blade byłem stale rozdarty pomiędzy skrajnymi emocjami i kotłującymi się w głowie najróżniejszymi wnioskami. Z jednej strony jest tutaj od groma genialnych i uczciwie zrealizowanych pomysłów. Z drugiej… bardzo przeszkadzało mi, jak mocno Koreańczycy skopiowali wiele elementów znanych marek i IP (Mangi, gry, filmy). W tym momencie wytworzył się kolejny problem, który sam sobie wymyśliłem. Skopiowane elementy były po prostu dobre i godnie reprezentowały oryginalne pomysły innych twórców. Mimo to, ciężko mi było pogodzić się z tym, że brak tu oryginalności.

Niechęć nabyta

Przyznam się szczerze, że posiadam silnie nabytą i zakorzenioną niechęć do koreańskiej myśli wszelakiej. Generalnie neguję wstępnie wszystko, co koreańskie… z wyłączeniem kuchni :). Złożyło się na to wiele czynników – masa silnie wadliwego sprzętu elektronicznego (wyjątek to lodówka, która działa już 6 rok), kilka samochodów służbowych, które mechanicznie nie zachwycały (ale interior spoko!), jednak głównym motorem mojego sceptycyzmu jest fakt, że pracowałem w koreańskiej firmie i z Koreańczykami ponad 3 lata. Z perspektywy czasu był to cudowny czas, szkoła życia i kopalnia szalonych wspomnień.

Kto pracował kiedyś, lub pracuje nadal w koreańskiej firmie powyżej stanowisk produkcyjnych, pewnie właśnie się uśmiecha, bo wie dokładne, o czym piszę. Śmiejesz się nadal w cyrku? Czy już nie?

Za zebranie wszystkich puszek w grze można dostać… skąpe ubranko 🙂

Na szczęście moja niechęć jest mocno elastyczna i potrafię docenić i dostrzec zalety produktów, które faktycznie są dobre. Jeśli jakość broni się sama, to uprzedzenia schodzą na dalszy plan i tak też stało się w przypadku Stellar Blade. Ta gra jest po prostu dobra, przyjemna i ma ten utęskniony klimat gamingu sprzed lat.

Z czym do… ludzi?

Stellar Blade od strony fabuły i sposobu opowiadania historii nie odkrywa nowych horyzontów. Tu nie ma niczego, czego nie znałbyś z innych, podobnych produkcji. W zasadzie cala opowieść to w 70% kopia Niera, podlana sosem z Battle Angel Alita, Knights of Sidonia, Neon Genesis Evangelion i może… Metal Gear Solid 4. Mógłbym wymienić jeszcze kilka tytułów, które dzielą z Stellar Blade pewne elementy budujące klimat, design czy mechaniki. Jednak wydaje mi się, że dla osób, które liznęły nieco popkultury i dzieł azjatyckich twórców mang/anime i gier, takie wyłapywanie nawiązań będzie również elementem zabawy. Zostawiam to Tobie!

To nie jest screen z Death Stranding!

Główną bohaterką Stellar Blade jest Eve. Należy ona do grupy desantowej, która ma za zadanie walczyć z okupantem Ziemi – rasą zwaną Naytiba. Naytiba to potwory, które przybierają najróżniejsze formy. Od małych, przypominających przerośnięte skorpiony, poprzez humanoidalnych szturmowców, po wielkie mutanty dziedziczące najróżniejsze cechy zwierząt i ludzi. W późniejszych etapach poznasz również Naytiba będące połączeniem tkanki żywej z mechanicznym ciałem.

Pierwszy desant na Ziemię, a Ciebie już spotkają poważne problemy – twój oddział zostaje rozgromiony, a losy przyjaciółki pozostaję nieznane po starciu z potężnym Naytiba. Na szczęście twoje jędrne 4 litery zostają uratowane przez Adama i tak oto rozpoczyna się przygoda pełna odkrywania kolejnych kart opowieści. Jeśli grałeś w Niera, to absolutnie nic nie będzie zaskoczeniem i zawsze będziesz o co najmniej jeden krok przed aktualnymi wydarzeniami. Po prostu masz już wszystkie karty, znasz je, tylko musisz ułożyć w odpowiedniej kolejności. Jak w pasjansie.

Znajome oznaczenia geometryczne? Oh.

To nie „soulslike”!

Stellar Blade to najprawdziwszy slasher, gdzie po prostu naparzasz w przyciski, wklepujesz kombosy i podziwiasz efektowną rozwałkę. Eve ma do dyspozycji atak podstawowy, nieco mocniejszy, ataki dodatkowe, kontry po bloku czy uniku, a także szereg akcji do wykonania po rozwinięciu kilku umiejętności. Oczywiście wszystko zgodnie z osią fabuły, gdzie co krok twój arsenał ruchów wzbogaca się o kolejne możliwości. Rozwój postaci jest całkiem przyjemny i naturalny, a kolejne mechaniki szybko stają się nawykiem podczas starć z Naytiba.

W okolicy premiery Stella Blade zaskoczyły mnie komentarze wielu graczy i części testerów, którzy wskazywali na to, że gra nie jest „soulsem”… i był to dla nich minus. Ja wręcz się cieszę, że to nie jest kolejny „souls”, tylko slasher na modłę Niera, DMC czy Metal Gear Rising. To jednak zupełnie inny typ gry, gdzie balans pomiędzy wyzwaniem a efekciarstwem i pewną swobodą zabawy jest zupełnie inny. A przez to unikatowy dla tego typu gier.

Czy jest tu na co zawiesić oko poza tym, co oczywiste?

I tak i nie. Sfera wizualna Stellar Blade jest mocno nierówna. Im miejscówki są bardziej korytarzowe i ciasne, tym jest ładniej, ciekawiej, a otoczenie bogatsze w detale. Im więcej przestrzeni, tym wygląda to gorzej. Jest pusto i widać braki w pomysłach na wykorzystanie przestrzeni. W grze jest kilka lokacji w formie ogromnej, i to dosłownie, piaskownicy. I jak to na pustyni… jest pusto. Jak dla mnie otwarte przestrzenie w takich grach bardziej frustrują niż wprowadzają jakiś pozytywny element. Ja tu oczekuję akcji, a nie biegania po paręset metrów w jedną i drugą stronę od punktu A do B. Po odblokowaniu punktów szybkiej podróży jest lepiej, ale nadal wydaje mi się, że sandboxowe elementy wrzucono tutaj, bo ktoś pomyślał, że tak trzeba, a nie, bo są po prostu potrzebne i fajne.

Miejscówki w Stellar Blade również nie zaskakują. Jest pustynia, jest ostatnia enklawa ocalałych mieszkańców Ziemi, zniszczone i zalane miasta, ot klimaty postapo pełną gębą. Zabrakło mi jedynie jakiegoś większego etapu z dżunglą, gdzie zachowało się naturalne życie i może zwierzęta . Może nie byłoby to po drodze z zamysłem opowieści, ale na pewno mocno wzbogaciłoby wrażenia wizualne. No niestety ale te ostatnie skupiają się na głównej bohaterce i efektach towarzyszących walce.

A skoro już delikatnie wkroczyłem w temat wyglądu bohaterki, to musze przyznać, że reszta bohaterów nieźle wygląda. Design i projekty bohaterów są bardzo przyjemne. Każdy ze znaczących dla fabuły bohaterów ma jakieś cechy szczególne, a dodatkowo trójkę głównych bohaterów (i drona) możesz personalizować. Mimo wszystko zabawa w przebieranki bardziej dotyczy Eve i tu ciekawostka – przebierając Eve w coraz bardziej kuse ubranka nie zmieniasz jedynie koloru stringów, czy obcisłego body. Przy zmianie ubranka zmieniają się również fizyczne aspekty ciała – dupcia, uda i piersi również się modyfikują. To tak jakby ubranko, to nie tylko kawałek materiału, ale też konfiguracja całej powłoki ciała androida.

Dlaczego mam problem ze Stellar Blade?

Co prawda przyznałem się do nabytej niechęci do koreańskiej myśli technicznej, ale to nie jest problem tej gry. Najbardziej wkurzały mnie trzy elementy Stellar Blade. Fakt, że ta gra nie jest niczym nowym i po prostu kopiuje co lepsze elementy innych tytułów. Brakuje mi tu realizacji własnego pomysłu developera. Przykro mi to pisać, ale studio Shift Up, pomimo wykonania cholernie dobrej roboty, nie popisało się niczym oryginalnym nawet pod względem fabuły. Tą można przewidzieć z 80% poprawnością już po pierwszych 2 godzinach zabawy. Kolejny element, który tutaj nie zagrał, to muzyka. Styl muzyczny również kopiuje Niera, ale w sposób męczący i irytujący. Zapętlone motywy muzyczne w pierwszych minutach zachwycają, a po kilkunastu ciągłego ich słuchania… wychodzą bokiem. Dodatkowo nie zawsze pasują do otoczki wizualnej i scenariusza.

Ostatni element, który mocno psuł mi zabawę, to sekcje platformowe Stellar Blade. Tak złej mechaniki elementów platformowych dawno nie widziałem i nie doświadczałem w grze. Eve często nie łapie się krawędzi, spada z platform, nie chwyta się lin, przelatuje obok drabin. Te wszystkie mechaniki powiązane z eksploracją przestrzeni w grze działają po prostu zbyt losowo i nieprecyzyjnie. Mam nadzieję, że przy jednej z kolejnych poprawek do gry, problem zostanie nieco poprawiony.

Warto zagrać?

Tak. Warto. Może nie jest to idealna gra, może nie zaskakuje, nie jest niczym nowym, nie spełnia wszystkich oczekiwań i w dużej mierze żeruje na prostych instynktach. Jednak nie można odmówić Stellar Blade, że jest to po prostu przyjemną grą, pełną akcji i niezobowiązującej rozgrywki. Gameplay jest odprężający i relaksujący, a mechanika walki bardzo przyjemna i przystępna. Jeśli będzie dla Ciebie zbyt trudno, to polecam sprawdzić najniższy poziom trudności, który dodaje do rozgrywki spowolnienia czasu oraz podpowiedzi, kiedy blokować lub robić unik. System nie jest zbytnio nachalny. Wydaje mi się, że nie ma wstydu i spokojnie można tak grać.

Mam nadzieje, że Stellar Blade w wykonaniu Shift Up, to było po prostu przetarcie szlaku i gra, dzięki której studio zyskało sporo doświadczenia. Teraz czekam na cos prawdziwie autorskiego od tego, jakby nie patrzeć, utalentowanego zespołu.

Grę do recenzji dostarczył polski oddział Sony PlayStation. Dzięki!

Stellar Blade

8

Grafika

8.5/10

Fun!

9.0/10

Fabuła i scenariusz

7.0/10

Mechanika

7.5/10

Zalety

  • Przyjemność płynąca z rozgrywki
  • Mechanika walki
  • Design postaci i cześci miejscówek
  • Zabawa na około 30h...

Wady

  • Te 30h zabawy mogą te być minusem, bo gra jest nieco rozwleczona.
  • Stellar Blade za bardzo kopiuje od innych. Chciałoby się zobaczyć więcej prawdziwie autorskich rozwiązań i pomysłów
  • Pomimo ciągłych wzmocnień (upgrade) siły ataku... nie czuć tego w grze, bo siła przeciwników rośnie proporcjonalnie. Więc... po co dodano taki system rozwoju?
  • Frustrująca muzyka w dużych dawkach oraz elementy platformowe