Zmęczony? Posłuchaj tekstu!
Getting your Trinity Audio player ready...
|
Nintendo wydało na Switcha trzy gry serii Mario Party: Super Mario Party, Mario Party Superstars oraz najnowszą odsłonę, Jamboree. Robi się trochę gęsto, ale spokojnie! Tl;dr – jeśli nie wiesz, czy warto kupić, to powiem, że warto kupić. Po prostu. To świetna gra imprezowa!
To jest dobre: świetne plansze, fajne nowe ficzery.
To jest średnie: trochę mało minigier.
Piguła:
- W grze znajdziesz 7 plansz, z czego 2 musisz odblokować,
- 112 minigier, w tym ruchowych,
- jest nawet singleplayer,
- i multiplayer on-line też jest.
Więcej w tej generacji chyba już się nie da
Nie jestem weteranem całej serii, ale dużo grałem we wszystkie poprzednie odsłony Mario Party na Nintendo Switch. To mój must-have do spotkań ze znajomymi i właściwie nie ma posiadówki bez Mario Party w tle. To jedyna nowożytna seria gier, którą bardzo cenię za to, że kultywuje starego, dobrego, kanapowego multiplayera. I to na nim się skupię, bo Mario Party dla mnie istnieje tylko dla wieloosobowej gry “na żywo”.
Jamboree to prawdopodobnie ostatnia odsłona serii na Switchu, a w kolejną zagramy już na nowej generacji konsol Nintendo. Niemniej, jest to bardzo dobrze dopracowane i solidne pożegnanie ze Switchem. Bo umówmy się, Mario Party Superstars było świetną grą i poprawiała wiele rzeczy, które w Super Mario Party wypadły po prostu słabo, ale brakowało gier ruchowych. Miło było zobaczyć odświeżone klasyki, ba, one nadal są niesamowicie grywalne, ale ciężko spocić paszkę. A tutaj? A tutaj sobie psiknij Rexonę, bo bez niej ani rusz.
Minigierek jest łącznie 112 dla wszystkich trybów – wliczamy w nie zarówno nowe, jak i już wcześniej znane, ale lekko przestylizowane, żeby nie było czuć recyklingu. Podobno minigierki bardzo szybko się powtarzają przy ograniczeniu wyłącznie do tych bez kontroli ruchowej. W “pełnym” trybie ze wszystkimi minigierkami po jakimś czasie też da się trochę odczuć powtarzalność. Tryb Mario Party zasłużył na nieco większy wybór, bo może to być nużące, jeśli będziesz grać w Jamboree często i długo. A zauważyliśmy zdecydowanie dłuższą rozgrywkę, w porównaniu do poprzedniej odsłony.
Bo w Jamboree to trzeba na spokojnie
Jedna rozgrywka jest wyraźnie dłuższa niż w Superstars. Minimalnie można wybrać 10 rund, co zapewni, wedle zapewnień autorów, około półtorej godziny gry. Ludzie w Internetach pisali, że to zdecydowanie na wyrost, ale… nasze spostrzeżenia są ciupkę inne. Wychodziło nam około 90 minut gry z krótkimi przerwami na WC, dziab jedzenia czy łyczek picia. Inni ludzie mówią, że 10 rund to za dużo, ale nie da się tego skrócić przy ekonomii w Jamboree. Rozumiem, że niektórzy woleli szybszą rozgrywkę, ale dla mnie wydłużenie jednego posiedzenia to plus. Dwójka osób, z którymi grałem, to potwierdza.
Gra nastawiona jest na dłuższą, głębszą zabawę, bo najzwyczajniej… ciężko zebrać gwiazdki. O gwiazdę trudniej niż w poprzedniej odsłonie, a jakby tego było mało, zdecydowanie łatwiej ją stracić, toteż walka bardziej zacięta i scumbagowa. Tutaj naprawdę łatwo o grę rozwodową, bo Twoja druga połówka to ogromna konkurencja. Niezwykle zajadła, jak mniemam, więc okazji do podkradania sobie gwiazdek i “porozmawiamy sobie później” nie zabraknie.
Jestem hardkorem
Gdy tylko skończysz jedną grę, dostaniesz dostęp do Pro Mode – zdecydowanie bardziej wymagającego trybu, w którym ciężej o przypadkowość. Masz ograniczoną liczbę znajdziek, mniej kasy, bonusowych pól, ogólnie wszystkiego mało. To taki niemalże planszówkowy survival mode, w którym walka o zasoby jest jeszcze bardziej brutalna. Spoko odskocznia, gdy znudzi się standardowy tryb i będziesz chciał sprawdzić coś ździebko innego, ale w dobrze znanej Ci formule.
Przy znajdźkach pozostając – te są pomysłowe, przydatne, warte kupowania za wirtualne pieniążki. Dodatkowo każda mapa ma swoje unikalne cechy, które dodatkowo potęgują sens użycia przedmiotów. Czuć, że planszoroby z Nintendo Cube to osoby niezwykle kreatywne i chylę czoła za ich pracę. Plansze nie dość, żę wyglądają uroczo, to są po prostu dobrze zaprojektowane. Dwie darzę szczególnym uznaniem – planszę typu wyścigi, bo jestem petrolheadem, oraz planszę typu centrum handlowe, bo takie uwielbiam. Od dzieciaka najbardziej lubiłem plansze typu sklep, supermarket czy centrum handlowe. Moje wewnętrzne dziecko jest usatysfakcjonowane, a łysy chłop też jest usatysfakcjonowany.
A jak zdobyć te całe Dżambory?
Jamboree (pol. Dżambory) to postacie, które towarzyszą podczas gry. Niełatwo takiego towarzysza zdobyć – pojawia się na planszy tylko na kilka rund, trzeba do niego dojść i rozegrać minigierkę, by go zdobyć. Nie zdobywa go ten, kto pierwszy do niego dojdzie, tylko ten, kto wygra minigierkę. Każdy towarzysz ma inną minigierkę do przejścia, stosunkowo długą, więc walka o niego będzie zaciekła. A jest o co walczyć, bowiem dzięki niemu możesz na przykład kupić dwa przedmioty. Albo zyskać więcej monet na niebieskim polu. Albo… kupić dwie gwiazdki za jednym razem. Yep, ten, kto zgarnie partnera, prawdopodobnie zdeklasuje konkurencję. Życie!
Oczywiście żartuję z tym nazewnictwem (Dżambor), ale system towarzyszy wypada zdecydowanie lepiej niż Ally Phone z Super Mario Party. W tamtej odsłonie towarzyszy było zbyt łatwo zdobyć, dodatkowo, jeśli mnie pamięć nie myli, można było mieć ich czterech w jednym momencie. Trochę przegięcie, zwłaszcza że mapy w SMP były dość małe. Tutaj zachowano zdecydowanie lepszy balans. Przynajmniej tak mi się wydaje teraz, ale zobaczymy, co powiem po kolejnych 100 godzinach gry.
Naklejki, single i multiki online
Nie chcę zabrzmieć jak osoba, która robi coś na odwal się, ale… tryb on-line w ogóle mnie nie interesuje, więc nie będę na siłę nad nim rozpływał. Podobnie rzecz ma się z single playerem oraz naklejkami i innymi pierdołami do odblokowania zarówno w trybie jednoosobowym (bo z grubsza tylko po to on powstał), jak i standardowym.
Singla odpaliłem na chwilę, zobaczyłem, co to jest i nigdy nie wrócę. Mario Party to gra imprezowa i trochę ciężko mi umotywować obecność trybu dla jednego gracza. Nic on nie zmienia, nie jest jakoś specjalnie wymagający i rozbudowany, po prostu… jest. Według mnie czas i zasoby wykorzystane do zrobienia signla lepiej byłoby wykorzystać do stworzenia dodatkowych minigier.
Czy warto kupić Super Mario Party Jamboree?
Jeśli podobają Ci się gry ruchowe i lubisz długie rozgrywki, to Jamboree będzie doskonałym wyborem. Jeśli zaś wolisz minigierki typu klikanie w kontroler i nieco szybszą rozgrywkę, wybierz Superstars. Tak zupełnie szczerze, to warto mieć obie części i na zmianę ogrywać raz jedną, raz drugą, zależnie od okoliczności i tego, jak bardzo przeorałeś każdą z nich w danym okresie. Z tego też powodu ocenę wystawię tożsamą jak dla poprzednika. To są po prostu bardzo dobre gry imprezowe dla całej rodziny.
Tak, Nintendo, dla całej rodziny. PEGI 3. Dajcie chociaż w serii SMP język polski, co by za młodu zaszczepić w dzieciakach bakcyla na Wasze gry. Tekstu jest naprawdę niewiele.
Za udostępnienie gry do testów dziękujemy dystrybutorowi, ConQuest Entertainment. Ocena bazuje na subiektywnej opinii recenzenta. Wydawca i jego partner PR nie mieli wpływu na wynik.