Zmęczony? Posłuchaj tekstu!
Getting your Trinity Audio player ready...
|
Rynek robotów sprzątających jest długi i szeroki. Nie do końca wiadomo, na co się zdecydować. Tym bardziej, jeżeli nie lubimy przepłacać i szukamy czegoś za nieduże pieniądze. W takiej sytuacji byłem ja – szukałem czegoś stosunkowo niedrogiego i miałem okazję przetestować Xiaomi Robot Vacuum S20. Jego cena oscyluje gdzie w okolicach 700 zł. Czy to jest dobry sprzęt na początek przygody z robotami sprzątającymi? Pora się przekonać.
To jest dobre: niezła aplikacja,
To jest średnie: potrafi się zablokować w losowym miejscu.
Piguła:
- Xiaomi Vacuum S20 obecnie jest wyceniany na około 700 zł,
- sprzęt lubi wjeżdżać w kable, a i zakopać się pod sobą sofą bez powodu,
- odkurza dość znośnie, ale trzeba mu podkręcić siłę ssania.
Parametry stacji | Parametry stacji Wymiary – 146 x 122 x 98 mm Napięcie i prąd znamionowy – 20V ⎓ 0.6A Napięcie wejścia – 100–240 V ~ 50/60 Hz |
Moc ssania | 5000 Pa |
Pojemność baterii | 3200 mAh |
Moc znamionowa | 45W |
Wymiary | 350 x 350 x 98 mm |
Waga | 3,5 kg |
Zestaw | Szczotka Pokrywa szczotki Komora na kurz Zbiornik na wodę Szczotka boczna Przewód zasilający Nakładka na mopa × 2 (zainstalowana fabrycznie) Stacja ładująca Odkurzacz Xiaomi Robot Vacuum S20 Instrukcja obsługi |
Zawartość pudełka
Zestaw, jaki do nas przychodzi, jest dość standardowy. Poza odkurzaczem, pojemnikiem na wodę i kurz oraz instrukcji, w pudełku mamy jeszcze szczotkę boczną i stację dokujące. Pierwszy zgrzyt – kabel do ładowarki jest krótki. 1,5 metra to odrobinkę za mało.
Warunki testu
Mieszkanie, na którym sprzęt był testowany, nie należało do zbyt imponujących w kwestii rozmiarów. 40-45 m2, mało dywanów, głównie kafelki, progów brak, zwierząt tak samo. Więc można byłoby się skłaniać do myśli, że zadanie posprzątania nie powinno stanowić dla niego problemu. Cóż, trochę się pomyliłem.
Pierwszy kwas można już napotkać przy wyborze miejsca, gdzie ma stanąć stacja dokująca. Po pół metra wolnej przestrzeni z prawej i lewej strony to dość spore wymagania, jak na miejsce, gdzie wszystko jest „nadziubdziane”. Jedyne miejsce, spełniające wytyczne, znajdowało się… pod łóżkiem. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nasz robot nie przestawiał stacji dokującej, jak i nie wplątywał się w kable od niej. Także albo trzeba wyłączyć strefę „parkowania” z użytku, albo poszukać innego miejsca, niespełniającego do końca wytycznych, ale gdzie kable nie będą leżeć na ziemi.
Odkurzanie
Co do jakości odkurzania, to wypowiem się tak. Jest bardzo przeciętnie. Niestety przy trybie turbo i włączonym trybie profesjonalnym potrafi pozostawić jakieś pojedyncze okruszki na kafelkach, nie mówiąc o dywanach. Uważałbym też z lekkimi rzeczami na podłodze, bo zamiast takowe wyminąć, może je po prostu przepchać. Cięższe ładnie objedzie z okazyjnym stuknięciem.
Na jednym ładowaniu sprzęt potrafi przejechać dwa razy całe mieszkanie w trybie optymalnym. Przy turbo, poza zwiększoną głośnością, zwiększa się też pobór energii, więc czas pracy znacznie się redukuje. Jest też opcja jednoczesnego odkurzania i mopowania, gdy mamy zamontowany wkład myjący. Z racji tego, że trochę grubszy dywan potrafi narobić problemu S20, na takowy krok jeszcze się nie odważyłem.
Mopowanie
Tryb mopowania po prostu jest. Nawet przy podkręconym na maxa poborze wody człowiek ma wrażenie, jakby ktoś najwyżej przejechał lekko nasączoną mikrofibrą po powierzchni. Chociaż powiem, że nawet raz się zaskoczyłem, bo udało mu się przemyć jedną zaschnięta plamę. Niestety podczas mopowania nie jest na tyle inteligentny, żeby omijać dywany sam z siebie, więc albo będziemy je sukcesywnie usuwać, lub włączać strefy, które ma omijać.
Aplikacja
Aplikacja Xiaomi Home jest prosta i przejrzysta. W zasadzie nie mam nic jej do zarzucenia. Można wybierać moc odkurzania czy mopowania. Dokonywać wyboru, pokoi, wykluczać konkretnie strefy, udzielić innym użytkownikom uprawnień. Nawet jest zestawienie statystyk. Dzięki temu wiem, że całe mieszkanie zajmuje mu godzinę, co jest dość długo.
Poza tym mamy wgląd w zużycie części eksploatacyjnych lub sami możemy przejąć kontrole nad robotem. Chociaż osobiście nie widzę w tym rozwiązaniu żadnego zastosowania, gdyż robot nie posiada żadnej kamery, a jedynie czujniki laserowe.
Stracone zaufanie
Jak moje ogólnie zadowolenie z S20? Cóż – póki co, nie mam do niego zaufania. Zdarza mu się przestawić stacje dokującą, do której nie potrafi później trafić, bo jest wyobracana na wszystkie strony. A to zakopał się raz pod sofą, z której nie mógł później wyjechać. A to zgubił przystawkę mopujacą. Innym razem ma zbyt dużą tendencję do uderzania w lustro. Wiadomo, część rzeczy można zniwelować, wprowadzając jakieś poprawki. A to przestawić bazę w inne miejsce, a to wjeżdżać w strefy, które ma omijać.
Trzeba temu sprzętowi okazać nieco miłości. Trzeba go pilnować, konserwować. Gdyby się nie sprawdzało szczotek co użycie, to od ilości zebranych włosów szczotki by zaraz przestały kręcić. No i trzeba pamiętać, że co jakiś czas część podzespołów trzeba wymieniać, co też jest pewnym kosztem.
Musicie mieć też na uwadze jedną kwestię. Roboty sprzątający nie jest panaceum na wszystko. Wiadomo, może pomóc w utrzymaniu porządku, aczkolwiek trzeba pamiętać, że brud nie zbiera się tylko na ziemi. Po ścianach nie zacznie chodzić, a ze schodów na inne piętro to co najwyżej się stoczy 😉
Bez nadmiernego entuzjazmu
Czy jestem w stanie polecić S20 jako pierwszy robot sprzątający? Gdyby nie robił mi psikusów, to jak najbardziej. Wtedy mógłbym go włączać podczas nieobecności w domu i nie przejmować, że coś odwali. A tak? Osobiście wolę go pilnować i mieć na oku, co jest trochę słabe. Wiadomo, część problemów biorę na klatę, lecz nie wszystko. Za 500 – 550 zł na jakiejś promocji? Warto przytulić. Wtedy na te liczne kompromisy można przymknąć oko. Za 700 zł też, aczkolwiek brakuje takie fajnego przeświadczenia dobrze wydanych pieniędzy.
A kurde, jeszcze sprawdzę
Cóż, postanowiłem przed publikacją tekstu jeszcze się wstrzymać i trochę S20 posprawdzać. Przede wszystkim postanowiłem popracować nad swoim zaufaniem i pozwolić mu pracować, bez patrzenia na ręce. Co zrobił nasz obiekt testowy? Nie dość, że jeden pokój lubi sobie (z nie do końca jasnych względów) ominąć i trzeba ręcznie nastawiać strefę, gdzie ma jechać jeszcze na fuszkę. Co gorsza, niepozorny dywanik w sypialni tak pokonał S20 i wmieszał się w koła, że nasz delikwent nie był w stanie jechać dalej i trzeba było go ratować. Po prostu ręce opadają. Jedyny plus, że nie trzeba zbyt ułatwiać mu pracy, podnosząc krzesła czy inne cięższe przedmioty, gdyż bardzo ładnie je omija.
Także w świetle ostatnich wydarzeń obniżam ocenę końcową i absolutnie odradzam kupowanie za pełną cenę Xiaomi Robot Vacuum S20. No, chyba że lubicie te emocje, gdy wracacie do domu i nie wiecie, co zastaniecie 😉