Przyznam Ci się szczerze, że gry z zombie to nie jest moja growa bajka. To nie są tytuły, które wołają mnie z daleka: „Hej Paweł! Zagraj! Skosztuj, baw się świetnie i zatop się w nowym postapokaliptycznym uniwersum!”. I to też nie jest tak, że gry z zombie lub pseudo-zombie skreślam od razu — po prostu czuję, że tematyka jest mocno wyświechtana, już to gdzieś widziałem i nic ciekawego mnie tu nie zaskoczy. Nie inaczej było z Days Gone, które potraktowałem z dużym dystansem.
Czy słusznie? Czy ostatnia gra Bend Studio, które w końcu wydało coś innego niż Syphon Filter lub tytuły na zlecenie, jak Resistance: Retribution, chwyciła mnie za rękę, a ja się jej poddałem? Sześć lat temu na PS4 twardo odmówiłem grania po kilku godzinach zabawy. A teraz? Coś we mnie pękło i… bawię się świetnie! ALE! Nie jest niestety tak kolorowo.
Days Gone w pigule
- Twórcy: Bend Studio (znani wcześniej z serii Syphon Filter)
- Gatunek: Przygodowa gra akcji z otwartym światem i elementami survivalu
- Czas przejścia: ok. 35–40h fabuły + 60–70h dla 100% ukończenia
- Platformy: PS4, PS5 (remaster), PC
- Tryby gry: Solo (brak multi), nowe tryby: permadeath, wyzwania, hordy
- DualSense: Świetne wykorzystanie haptyki i triggerów na PS5
- Audio: Mocna ścieżka dźwiękowa, ale polski dubbing technicznie niedopracowany
- Fabuła: Emocjonalna podróż Deacona – motocyklisty w świecie po pandemii
- Na plus: Klimat, otwarty świat, jazda na motocyklu, walka z hordami
- Na minus: Błędy techniczne, nierówna grafika, powolny początek
Remaster czy tylko reedycja?
Gram w tę reedycję Days Gone na PS5 i bardzo, ale to bardzo nie chcę używać tutaj słowa „remaster”. Dla mnie to bardziej coś w stylu wznowienia wydawniczego, podobnego do zapomnianych już wydań Platinum, Essentials, Best of, czy nawet czegoś na wzór Director’s Cut. W końcu schemat wydawniczy w przypadku Days Gone również bardziej przypomina takie edycje – zawiera najświeższy zestaw poprawek i ulepszeń.
Dla przykładu: kilka gier z PlayStation 3, jak choćby Gran Turismo Prologue w wersji premierowej, nie ma obecnie oficjalnej możliwości pobrania uaktualnienia, a wersja Platinum zawiera je już na płycie. Przykładów jest więcej, ale o tym konkretnym wspominał Kamil, więc dzielę się jego spostrzeżeniem.
Co nowego na PS5?
Niewiele, ale wystarczająco dużo, by uznać to wydanie za najlepsze, w jakie można zagrać. Autorzy gry dodali nowy tryb, w którym walczymy z hordami zombie, tryb permanentnej śmierci (gdzie „game over” to naprawdę koniec gry), a także tryb wyzwań. Dwa pierwsze tryby rozumiem i potrafię sobie wyobrazić, że gracze będą się nimi cieszyć. Co do trybu speedrun — mam mieszane uczucia. Days Gone ma stosunkowo ślamazarne tempo gameplayu i nie zachęca do dynamicznej gry, a bardziej do przeżywania przygody i indywidualnego jej odbioru.
DualSense robi różnicę
No właśnie… co do potęgowania wrażeń z gry — tu świetnie wypada wykorzystanie kontrolera DualSense. Haptyka robi robotę niemal tak dobrze jak w Returnalu, Gran Turismo czy Astro Boci. Programiści Bend Studio bardzo fajnie zrealizowali wszelkie reakcje pada na zmiany warunków otoczenia czy aktualną sytuację bohatera. Jazda motocyklem po różnych nawierzchniach, zbliżająca się horda, bicie serca, gdy przeciwnik czai się tuż za rogiem — to naprawdę robi wrażenie. Życzyłbym sobie (i Wam), by wszyscy deweloperzy przykładali więcej uwagi do funkcji kontrolera, które realnie rozszerzają doznania z gry.
Dlaczego to NIE jest remaster
Niestety, po drodze pojawiają się kolejne powody, dla których uparcie nie chcę nazywać tej gry remasterem. Od czasów premiery na PS4 pozostało tu wiele błędów — a mam wrażenie, że doszły nowe. Błędy kolizji obiektów, wystrzeliwanie przeciwników w powietrze po ciosach wręcz, błędy audio, gdzie silnik gry nie radzi sobie z poziomami głośności w odniesieniu do odległości od źródła dźwięku.
Inna sprawa, że polski dubbing został zrealizowany technicznie „średnio-źle”. Wisienką na torcie są błędy graficzne — np. brak efektów ognia, które raz są, raz ich nie ma. Podobnie z niedopracowanymi skryptami, głównie dotyczącymi reakcji głównego bohatera na otoczenie.
Wydajność – rozmazana rzeczywistość
Jakby tego było mało, Days Gone w trybie „wydajności” wygląda gorzej niż oryginalna wersja z PS4. Nie wygląda to nawet na 1440p. W trybie „jakości” jest oczywiście lepiej, a nawet bardzo dobrze, ale… szanujmy się. Gramy przecież na PS5! Jasne, gra nadrabia dalszym rysowaniem horyzontu, lepszym oświetleniem i kilkoma poligonami więcej, ale ogólny efekt nie do końca satysfakcjonuje. I nadal mówimy tu o trybie „wydajności”.
Stary dobry Days Gone – mimo wszystko
Nie da się ukryć, że błędów jest sporo, a całość sprawia wrażenie gry „przeportowanej”, a nie naprawdę dopracowanej na nową generację. Ale… Days Gone to nadal dobra gra. Mimo że nie przepadam za grami z zombie, to z tą bawię się naprawdę dobrze. Śmiałbym nawet powiedzieć, że może to być mój kandydat do tytułu „comfort game” — gra, do której wracam, żeby pojeździć na motorze, spalić kilka gniazd zombie, wystrzelać bandytów, zapolować na poszukiwanych i nacieszyć oko przyjemnymi widokami.
Co jeszcze musisz wiedzieć?
Czas ładowania Days Gone jest zaskakująco… długi. Wiele gier przyzwyczaiło mnie do bardzo szybkich czasów wczytywania, a tu jednak wychodzi na światło dzienne rodowód gry sięgający czasów PS4. Na szczęście nie doświadczyłem spadków płynności animacji – gra działa i rusza się świetnie. Klimat audio? Ten aspekt produkcji jest po prostu „ok”, niestety nie wywołał u mnie efektu „wow”.


Fabuła i postacie
Akcja Days Gone rozgrywa się dwa lata po globalnej pandemii, która zamieniła miliony ludzi w agresywne, zdziczałe istoty zwane „świrusami”. Gracze wcielają się w Deacona St. Johna – byłego członka gangu motocyklowego, obecnie samotnego włóczęgę i łowcę nagród, który przemierza na motocyklu pogrążony w chaosie Oregon.
Głównym celem jest odnalezienie ukochanej żony, Sarah, którą uznał za zmarłą – ale iskierka nadziei sprawia, że nie może o jej zapomnieć. W trakcie gry poznasz jeszcze Boozera – wiernego przyjaciela Deacona i partnera od przetrwania. Prócz przyjaciela, poznasz jeszcze wielu mieszkańców obozów, którzy walczą o przetrwanie na swój własny sposób. Days Gone stawia na rozwój relacji między postaciami i stopniowe odkrywanie przeszłości bohatera, dodając głębi typowej dla gier z otwartym światem.





Warto, czy nie warto?
Tak jak napisałem wcześniej — Days Gone, jaki jest, każdy widzi. A ta edycja to po prostu najlepsza wersja do ogrania „tu i teraz”. Jeśli grałeś kiedyś na PS4, to inwestycja w edycję na PS5 niekoniecznie będzie trafionym wyborem. Jeśli natomiast nigdy w nią nie grałeś, a masz ochotę na przygodę w świecie post-apo — zdecydowanie warto dać tej grze szansę.
Pamiętaj jednak, że przygody Deacona bardzo długo się rozkręcają. Gra staje się „fajna” mniej więcej po 6–7 godzinach — kiedy masz już rozwinięte podstawowe wątki fabularne, opowieść zaczyna naprawdę ciekawić, a Ty jako gracz dostrzegasz w tym wszystkim sens i cel. Jeśli kochasz otwarte światy w grach z standardowymi aktywnościami, a w dodatku klimat Post-apo, to coś przy czym świetnie się bawisz… bierz Days Gone Remastered w ciemno.
Grę do testów i recenzji dostarczył polski oddział Sony PlayStation – Dzięki!