Zmęczony? Posłuchaj tekstu!
Getting your Trinity Audio player ready...
|
Body horror to jeden z najmocniejszych, najobrzydliwszych, ale też najciekawszych rodzajów grozy. Historie tego typu są różnorodne, ale zazwyczaj mają to do siebie, że zostają w naszej pamięci na dłużej dzięki szokujących obrazom stworzeń wprost z najgorszych koszmarów. Body horror ma potężną moc. Dlatego zaciekawiła mnie manga w tym właśnie klimacie. Czy Gigantis jest kolejną perełką dla miłośników straszenia?
Gigantis to manga powstała na bazie powieści G-Gigantis autorstwa Yoichiego Komori. Za scenariusz odpowiada Takayuki Yamamoto. Za ilustracjami stoi Ken-ichi Tachibana najbardziej rozpoznawalny dzięki krwawej i groteskowej serii Terra Formars, która ma trochę wspólnych elementów z Gigantis. Pięciotomowy tytuł wydawany jest w Polsce przez Kotori, które w swojej ofercie całą masę świetnych tytułów z różnych gatunków takich jak Miecz nieśmiertelnego, Nana czy Dobranoc, Punpunie.
Przeklęta wyspa
Akcja Gigantis rozpoczyna się na wyspie Tsushima. Główny bohater to nastolatek o imieniu Gen, który wiedzie całkiem normalne życie. Chłopak po śmierci ojca dorabia jako rybak i stara się pomóc swojej mamie i siostrze. Niestety jego życie zamienia się w koszmar, gdy na wysepce pojawia się tajemnicze, mordercze stworzenie, które pożera wszystko na swojej drodze. Potworne stworzenia żywią się wszystkim od roślin, owadów i zwierząt aż do ludzi. Koszmarne stworzenia przekształcają się w coś groteskowego bazującego na wyglądzie skonsumowanych istot i zdają się być nie do powstrzymania. Czy Gen ma szansę na przetrwanie? Co stanie się jeśli potwory opuszczą wyspę i dotrą do innych obszarów Japonii? Czy właśnie tak będzie wyglądała zagłada ludzkości?
Pierwszy tom mangi to szybkie wprowadzenie i poznanie bohaterów, po którym mamy sporo akcji. Atak potworów, próby przetrwania a później ukazanie wydarzeń w rok po tragedii na wyspie Tsushima. Szybko pojawia się masa wątków w tym informacje o tytułowym projekcie, który ma pozwolić na stawienie czoła potwornej inwazji. Dowiadujemy się sporo na temat tego czym mogą być potwory i jaka metoda walki może zapewnić ludzkości szanse na przetrwanie. To pozwala sobie wyobrazić, w którym kierunku pójdzie seria w kolejnych rozdziałach.
Coś
Potwory z Gigantis wydają się dosyć ciekawe. W mandze mamy wspomnienie o tym, ze wszystkie stworzenia na Ziemi dążą do symetrii, co jest wynikiem działania grawitacji. Jednak formy, które przyjmują te potwory, łamią te zasady. Bestie jakby włączają do siebie pożarte istoty. Daje to bardzo porażający efekt i wypada bardzo ciekawie. Mamy tutaj coś, co dla mnie przypomina maszkary z The Thing Johna Carpentera. Dziwne potwory, które wykorzystują swoje ofiary nie tylko jako pokarm, ale także element ewolucji i adaptacji. Całość staje się jeszcze koszmarniejsza gdy gania nas bestia, która przypomina trochę naszych bliskich, kolegów czy sąsiadów. Nie jest to jednak jedyny aspekt body horror w tym tytule. W jednym z rozdziałów historii poznajemy pewnego przestępcę, który został zainfekowany przez stworzenia, ale przeżył. Mamy okazję zobaczyć, jaką monstrualną formę przybiera on w trakcie prowadzonych na nim eksperymentów naukowych.
Jeszcze jednym aspektem Gigantis, który kojarzy mi się z klasycznym horrorem Carpentera jest apokaliptyczna wizja świata. W tym przypadku okazuje się, że bestie pojawiły się nie tylko na wyspie Tsushima. Ludzkość jest w odwrocie i nasze szanse na wygranie w konflikcie z tajemniczym bytem wydają się znikome. Mamy tutaj przedstawione starcie, gdzie potworem jest organizm przewyższający człowieka i tracimy szczytowe miejsce w łańcuchu pokarmowym. Zagrożenie jest o wiele wyższe niż w przypadku typowych potworów z horroru, bo tutaj nagle nasz gatunek zbliża się do wyginięcia. Uwielbiam te bardziej apokaliptyczne horrorory i dlatego Gigantis bardzo przypadło mi do gustu.
Obrzydliwe bestie
Strona wizualna jest jednym z najmocniejszych aspektów mangi Gigantis. Potwory są tutaj naprawdę obrzydliwe i przerażające. Mamy mieszankę różnych form, która nie ma ładu i składu. Fragmenty ludzi zlepione ze zwierzętami i jakimiś robalami. Monstra budzą niepokój i odrazę. Ich widok po prostu odpycha czytelnika, co sprawdza się świetnie przy tematyce tego tytułu. Do tego mamy sporo bardzo klimatycznych ujęć, które świetnie podkręcają grozę. Ken-ichi Tachibana spisuje się tutaj świetnie i jego kreska idealnie pasuje do tematyki Gigantis.
Tempo
Jedną rzeczą, na którą chciałbym zwrócić jeszcze uwagę jest tempo prowadzenia Gigantis. Wiem, ze to krótsza seria i cała opowieść mieści się tylko w pięciu tomach. Mam jednak wrażenie, ze wstęp do opowieści był trochę za szybki. To, co oferuje nam pierwszy tom, spokojnie mogłoby zapełnić trzy tomy innej serii. Mamy szybkie wprowadzenie i atak potworów. Później akcja przenosi się o rok do przodu, dalej poznajemy jeszcze szerszy kontekst całości, sekretny projekt i mamy sporo akcji poza przejętą wyspą. Z jednej strony fajnie, że nie ma tu dłużyzny. Jednak sporo elementów mogłoby być trochę bardziej rozciągniętych, by budować grozę i napięcie. Zwłaszcza w kwestii pierwszego kontaktu pomiędzy ludźmi a dziwnymi potworami. To pewnie kwestia gustu, ale chętnie zobaczyłbym więcej scen o pierwszych dniach po kontakcie z potworami pochłaniającymi wszystko na swojej drodze. Moim zdaniem dopakowałoby to horror Gigantis i pozwoliło bardziej zżyć się z bohaterami.
Gigantis ma potencjał!
Pierwszy tom Gigantis ukazuje potencjał całości. Historia rusza z kopyta i mamy sporo akcji i dowiadujemy się sporo na temat fabuły. Całość to mocny i klimatyczny body horror ze sporą ilością gore i szokujących momentów, które potrafią pojawić się znienacka. Pod tym względem tytuł przypomina mi wspomniane już Terra Formars. Zapowiada się naprawdę fajna seria i prawdziwa uczta dla fanów straszaków i gore. Ja na pewno sięgnie po kolejne tomy Gigantis i zachęcam do sprawdzenia tej odjechanej mangi.
Jeśli szukacie innych tytułów z elementami gore i body horror, to warto sprawdzić Starving Anonymous, Chainsaw Man, Dai Dark, czy wspomniane juz Terra Formars.
Manga otrzymana w ramach współpracy z wydawnictwem Kotori