Nie ukrywam, że zawsze lubiłem motyw podróży w czasie. Czy to w filmach, literaturze czy nawet w grach – zawsze z chęcią sięgałem po tytuły traktujące o tej tematyce, które jeżeli były przemyślane i odpowiednio zrealizowane przeważnie niesamowicie wciągały i okazywały się po prostu hitami. Z jakiegoś jednak powodu zawsze z daleka omijałem anime skupiające się na tym zagadnieniu. Nie do końca wierzyłem, że w obecnych czasach, gdy w japońskiej animacji dominują walki, kiepskie żarty i cycki, da się w tym temacie stworzyć coś sensownego. Steins;Gate, studia White Fox udowadnia jak bardzo się myliłem – jest to bowiem produkcja o wiele lepiej przemyślana niż większość współczesnych filmów.
Od przypadku do mrocznej tajemnicy
Cała historia skupia się na losach młodego mężczyzny o imieniu Rintarou Okabe. Bohater ten, przez większość czasu pozuje na szalonego naukowca i jak na takiego przystało prowadzi z dwójką przyjaciół amatorskie laboratorium naukowe, w którym produkuje mnóstwo dziwacznych i przeważnie kompletnie bezużytecznych gadżetów. Cała zabawa zaczyna się wówczas, gdy nasi protagoniści kompletnie przez przypadek tworzą maszynę, która pozwala im na wysyłanie wiadomości w przeszłość. Nie do końca jednak wiedzą oni co z tym wynalazkiem zrobić, co oczywiście skutkuje szeregiem nie do końca przemyślanych eksperymentów. W międzyczasie do laboratorium dołącza kilka nowych osób, a nasi bohaterowie odkrywają mroczną tajemnicę, skrywaną przez organizację SERN, która jak głoszą plotki – również zajmuje się tematem podróży w czasie.
Podróże w czasie w Steins;Gate
Trzeba przyznać, że cała historia została zaskakująco dobrze przemyślana i w odróżnieniu od wielu produkcji traktujących o podróżach w czasie, wszystko ładnie się tu zazębia i jest w miarę logiczne wytłumaczone. W Steins;Gate nie uświadczymy tu większych luk fabularnych i po ukończeniu anime nikt nie powinien odczuwać rozczarowaniu ze sposobu w jaki twórcy poprowadzili historię. No, może niektórzy poczują się trochę zawiedzeni samym finałem, który w sumie niezbyt pasuje do reszty opowieści i sprawia wrażenie dodanego trochę na siłę. Bardzo cieszy natomiast to, że cała tematyka podróży do przeszłości została potraktowana naprawdę poważnie. Bez zbędnych uproszczeń jak również bez przesadnego dramatyzmu. Twórcy pokazują nam, że takie działania mają swoje bardzo poważne konsekwencje, a jednocześnie nie prezentują nam wymyślonej na siłę dramy. Ważne, że całym światem Steins;Gate rządzą jasno nakreślone reguły, które zostają dokładnie wytłumaczone i które są przez całe anime przestrzegane. Dzięki temu przeciętny widz nie poczuje się zagubiony i nie stwierdzi, że cała historia nie ma sensu. Fajnym smaczkiem są również odwołania do innych popularnych dzieł oraz ciekawostek związanych z ta tematyką. Przykładowo jedną z ważniejszych postaci okazuje się John Titor, czyli samozwańczy podróżnik w czasie, który kilkanaście lat temu udzielał się w Internecie.
Time loop professionals
Steins;Gate jest również jednym z nielicznych przypadków, gdzie bardzo fajnie zrealizowana została pętla czasowa. Niestety, ale w bardzo wielu filmach, czy też książkach jest to przedstawione w sposób nudny i po prostu powtarzalny. Ciągłe obserwowanie tego samego fragmentu, z jedynie kosmetycznymi zmianami potrafi zanudzić na śmierć każdego widza i raczej nie zachęca do dalszego oglądania. W Steins;Gate pętla czasu została zrealizowana w sposób naprawdę udany. W tle zobaczymy kilka wydarzeń powtarzających się, jednak znaczna większość akcji zostaje zaprezentowana kompletnie inaczej. Autorów pochwalić należy również za to, w jaki sposób ukazali jak ogromny wpływ na ludzki umysł może mieć przeżywanie wciąż tych samych, przeważnie bardzo tragicznych wydarzeń. Niemożność uratowania bliskich, bez względu na nasze akcje i ciągłe obserwowanie rozgrywającego się dramatu to coś, co powinno mieć ogromny wpływ na przeciętnego człowieka i tak właśnie jest w przypadku głównego bohatera, który z każdym kolejnym powrotem do przeszłości coraz bardziej się zmienia.
Perfekcyjny miks klimatów
Na ogromną pochwałę zasługuje również znakomite wyważenie komedii i dramatu w Steins;Gate. Znalazło się tu miejsce zarówno dla momentów absurdalnych jak i smutnych i naprawdę trudno określić, którego elementu jest więcej. Co ważne ani komedia ani dramat nie są tu dodane na siłę. Tragiczne wydarzenia naprawdę wywołują w nas smutek i współczucie w stosunku do bohaterów, natomiast przemyślane żarty nie raz doprowadzą nas do bólu brzucha ze śmiechu. Zaskakujące jest również to, że bardzo sensownie poprowadzony został wątek miłosny. Przez większość historii rozgrywa się on w tle i rozwija bardzo powoli, dzięki czemu nie irytuje. Co ważne, w Steins;Gate relacje między bohaterami są złożone i naprawdę sensownie nakreślone, co znakomicie warunkuje wszelkie działania, jakich się protagoniści podejmują.
Steins;Gate ma bohaterów, których polubisz
Same postacie to z resztą jeden z najmocniejszych elementów tego anime. Główne skrzypce gra oczywiście Rintarou Okabe, a.k.a Hououin Kyouma – bohater na pierwszy rzut oka po prostu psychiczny i raczej dziecinny, bez przerwy nawijający do wyłączonego telefonu o tajnych organizacjach i przejęciu władzy na światem. Przez pierwsze kilka odcinków można nawet odnieść wrażenie, że jest postacią przesadnie przerysowaną i ciężko go polubić. To jednak tylko pozory, bowiem z czasem bohater ten okazuje się być zaskakująco złożony i sympatyczny. Wszystkie działania Okabe mają jakieś podstawy i z biegiem czasu zaczynamy czuć do niego sympatię. Równie dobrze wypadają nieco flegmatyczny otaku-haker Daru, na przemian oderwana od rzeczywistości i hiperaktywna Mayuri oraz nieśmiała i pełna sprzeczności (zboczona) dziewczyna-geniusz – Kurisu. Postacie te wnoszą mnóstwo humoru i po prostu nie da się ich nie polubić.
Gustowna kreska Steins;Gate
Całkiem nieźle Steins;Gate wypada także w kwestiach technicznych. Kreska jest całkiem przyjemna dla oka. Pozytywne wrażenie sprawiają zarówno tła jak i modele postaci. Trochę biednie wypadają animacje, jednak łatwo się do tego przyzwyczaić i absolutnie nie psuje to przyjemności z seansu. Na ogromny plus należy z kolei zapisać wykonanie zarówno openingu jak i endingu, za które odpowiadają kolejno Konako Ito oraz Yui Sakakibara. Szczególnie ten pierwszy robi znakomite wrażenie. Bardzo fajnie zrealizowana animacja i świetny utwór sprawiają, że chce się go oglądać w każdym odcinku. Trochę gorsze wrażenie sprawia natomiast reszta ścieżki dźwiękowej, autorstwa Takeshiego Abo. Jest ona trochę uboga i raczej brakuje tu zapadających w pamięć utworów. Voice acting to oczywiście osobna kwestia, bowiem aktorzy wypadają fenomenalnie a juz szczególnie Miyano Mamoru wcielający się w głównego bohatera oraz Hanazawa Kana, odgrywająca Mayuri.
Steins;Gate powinno być pozycją absolutnie obowiązkową dla wszystkich miłośników anime oraz tematu podróży w czasie. Jest to dzieło bardzo dobrze przemyślane, które potrafi zarówno wywołać smutek, śmiech jak i skłonić do przemyśleń. Dodatkowo uniknięto tu większości błędów, którymi charakteryzują się dzieła poświęcone podróżom w czasie. Właśnie czegoś takiego oczekuję od tego typu produkcji i jak najbardziej zachęcam do zapoznania się z przygodami Rintarou Okabe i jego przyjaciół.
Komentarz – metzen:
Jest wiele rzeczy, za które uwielbiam Steins;Gate. Jako wyjątkowo wrażliwy i uczuciowy człowiek, zawsze jestem poruszony dobrze poprowadzonym wątkiem miłosnym, świetnie napisanymi relacjami głównych bohaterów i smutniejszymi scenami, ale powiedzmy, że nie jest to nic dla tej serii unikalnego. Steins;Gate idzie o krok dalej i daje nam tonę odniesień kulturowych (John Titor, panika związana z wielkim zderzaczem hadronów, nicki, z których Kurisu korzysta w internecie…), świetne tagline’y (usprawiedliwiający każdą podjętą decyzję „wybór Bramy Steina”, czy „Tutturu!”, którym wita się Mayuri), a wszystko to zaserwowane jest w upalnym, letnim klimacie i z nieprawdopodobnym wręcz humorem. Jeśli do czegoś mam się przyczepić, to do kilku postaci – nie dlatego, że są źle napisane – wręcz przeciwnie! Bardzo chciałbym dowiedzieć się więcej o Faris lub Rukako, ale niestety są to bohaterowie, którzy mają nieprzyjemną tendencję do znikania na sześć odcinków, by później nagle pojawić się w jakimś krytycznym momencie. Mimo to, dawno nie bawiłem się tak dobrze przy żadnym anime i szczerze polecam je nawet tym z nas, którzy nie są skończonymi mangozjebami.