Zmęczony? Posłuchaj tekstu!
Getting your Trinity Audio player ready...

Są nieboszczyki. Jest przerysowany, komiczny stworek. Są śledztwa i zbieranie dowodów. Są walki na argumenty. Są barwne postacie. Gatunek? Visual novel z elementami eksploracji. Wstęp opisuje zarówno Master Detective Archives: RAIN CODE, jak i Danganronpę. Dziś opiszę ten pierwszy tytuł.

To jest dobre: humor, styl i klimat.

To jest złe: szlif techniczny.

Fani Danganronpy prawdopodobnie będą zachwyceni – w ich ręce trafiła gra, która tak na dobrą sprawę, według mnie, mogłaby zostać jakimś spin-offem tej serii. Osoby, które liczyły na ciupkę inne doświadczenia, odniosą wrażenie powtórki.

Jesteś nastolatkiem (a jak!), który budzi się na stacji kolejowej, w schowku na rzeczy znalezione. Nie może sobie przypomnieć, kim jest. Ach, no tak, jest detektywem supertajnej organizacji, a za kilka chwil rusza w bardzo nieoczywistą podróż pociągiem, gdzie ma poznać innych agentów. W ciągu kilkudziesięciu kolejnych minut spotka go bardzo niemiła sytuacja, z której będzie musiał wyjść obronną ręką. Tyle, jeśli chodzi o fabułę. Nie będę zdradzał nic więcej, bo odkrywanie historii zostawiam dla Ciebie. Wiedz tylko, że Kazutaka Kodaka zapewnił masę zwrotów akcji, intrygi i cheesy momentów. Po prostu spodziewaj się dokładnie tego, co sobie wyobrażałeś. Będzie krejzi.

Nierówne technikalia

Tym razem, mimo iż jesteś nastolatkiem, nie będziesz chodził po szkolnych korytarzach, lecz po futurystycznym mieście zarządzanym przez złowieszczą korporację Amaterasu. Miasto wygląda nieźle, choć trzeba mocniej przymknąć oko na oprawę graficzną. Jest średnia, w dodatku tylko w 30 FPS (które czasem chrupią). Przy tej okazji muszę przyczepić się kolejnych elementów technicznych.

Momentami przejścia pomiędzy cut-scenkami czy loadingami są po prostu okropnie siermiężne. Przypominają mi tytuły sprzed dekady czy dwóch. Brakuje naturalnej płynności w przejściach pomiędzy scenami, a momentami cięcie jest tak mocne, że czujesz, jakby coś się zepsuło. Dodatkowo kuleje audio – lipsync właściwie nie istnieje, a niektóre dźwięki są nienaturalnie głośniejsze od pozostałych, przez co sprawiają wrażenie nienaturalnych, doklejonych na siłę.

Nie są to błędy uniemożliwiające grę, ale bardzo mocno rzuciły mi się w oczy i uszy. Po prostu nie lubię sytuacji, gdy bohater mówi „I can see my reflection in the perfectly polished mirror…”, a przed nim znajduje się szare, zamazane lustro, w którym nic nie widać. To zaburza immersję. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest to wysokobudżetowa gra, ale… jest to ale. Zabrakło mi takiego ostatecznego szlifu, tak jakby gra została wypuszczona as asap as possible, a później się to połata. Albo i nie połata, bo nasz elektorat jest twardy. Najtwardszy.

Muzyka mocno przypomina tę z serii gier z puchatym misiem lub ostatniej Persony. Serio, utwory są napisane tak, jakby ktoś je żywcem wyciągnął je z tych tytułów. W sumie spoko, mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.

Ogólnie, to Rain Code jest przyjemne

Mimo powyższych wad, gra się nieźle. Gra ma stylówę. To jest coś więcej niż styl, to jest STYLÓWA, którą widać szczególnie w menusach, designie antagonistów czy samych dialogach. Twórcy odwalili naprawdę kawał dobrej roboty i widać, że fantazji im nie brak. Sama rozgrywka wciąga i zachęca do tego, by dalej poznawać historię. Masz dostęp do mnóstwa mechanik, mini-gierek i QTE, które urozmaicają rozgrywkę. Nie będziesz zmuszony do tego, by w kółko chodzić po korytarzach. Dodatkowo odwiedzisz alternatywną rzeczywistość, która przypomina nieco uboższy Mementos z Persony 5. Nie brakuje też czarnego humoru, ale tego też można się było spodziewać.

Nie jest to jednak trudna gra. Masz możliwość powtarzania sekwencji do momentu, aż udzielisz prawidłowych odpowiedzi. Twórcy dali spory margines błędu, więc raczej nie będziesz rozemocjonowany szukał odpowiedzi na GameFAQs. Spokojnie – jeśli się nie uda, dostaniesz drugą szansę. A jak trzeba, to i piątą, i dziesiąta też się znajdzie. Zagadki, a właściwie zdobywanie dowodów, jest proste. Fajnie, że mechanik jest tak wiele, ale nie są one jakimś mocnym wyzwaniem. Czasem przydałby się trochę wyższy poziom trudności. W tej kwestii Danganronpa trochę mocnej dawała mi w kość.

Ogólnie jest to solidny tytuł na siedem w skali do dziesięciu. Nic wybitnego, lecz solidna gra, która zapewni przynajmniej 30 godzin zabawy. To swego rodzaju bezpieczna przystań dla tych, którzy chcą pograć w dość szaloną grę detektywistyczną i lubią Danganronpa. Master Detective Archives: RAIN CODE to gra do bólu japońska i nieprzewidywalna. Taka też miała być!

Za udostępnienie gry do testów dziękujemy dystrybutorowi, ConQuest Entertainment. Ocena bazuje na subiektywnej opinii recenzenta. Wydawca i jego partner PR nie mieli wpływu na wynik.

Master Detective Archives: RAIN CODE

249,80
7

Mechanka

7.5/10

Audio

5.0/10

Grafika

6.0/10

Frajda

7.5/10

Moc czarnego humoru

9.0/10

Zalety

  • Świetny styl
  • Mocny, czarny humor
  • Całkiem ciekawa historia
  • Zróżnicowany gameplay

Wady

  • Średnia oprawa graficzna,
  • audio też średnie,
  • techniczny szlif też średni,
  • niski poziom trudnośći.