Zmęczony? Posłuchaj tekstu!
Getting your Trinity Audio player ready...

Gry wideo towarzyszyły mi praktycznie od zawsze. Większość moich wczesnych wspomnień, powiązana jest z różnymi, starszymi tytułami. Od Space Invaders poprzez Dune 2 do Wolfenstein 3D, gry były gdzieś przy ważnych momentach moich pierwszych lat na Ziemi. Dlatego dobrze pamiętam moment, w którym pierwszy raz odpaliłem wersje shareware gry Doom. Ten tytuł powalił mnie na kolana i uczynił fanem FPS. Dlatego z wielką chęcią sięgnąłem po DOOM Guy: Życie w pierwszej osobie – biografię współtwórcy tej przełomowej produkcji.

Piguła

  • Autobiografia Johna Romero,
  • Od trudnego dzieciństwa twórcy po obecne czasy,
  • Sporo ciekawych informacji.

DOOM Guy: Życie w pierwszej osobie to autobiografia Johna Romero. Legendarny twórca gier wideo i współzałożyciel id Software, które odpowiada za kilka z najbardziej wpływowych gier w historii. Książka licząca ponad 500 stron opisujących życie, wzloty i upadki twórcy została wydana przez Open Beta.

To nie jest zwykła historia

Tytuł zaczyna się ciekawą anegdotą o pewnym wystąpieniu Romero przed młodszymi deweloperami. Legenda miała przygotować prezentacje na temat swojego życia i tego, co ukształtowało wybitnego twórcę FPS. Nikt z zebranych nie spodziewał się opowieści o rodzinie pełnej przestępców, handlu narkotykami i morderstwach. Okazuje się, że życie Johna Romero nie przypominało amerykańskiego snu. Już kilka stron później czytamy o tym, że podczas pracy nad grą Empire of the Sin Romero dowiedział się, ze jego prababcia była wpływową burdelmamą, a wujkowie handlowali i przemycali narkotyki. Takie otwarcie ukazuje nam jak niezwykłym tytułem jest DOOM Guy: Życie w pierwszej osobie. Nie jest to zwykła, grzeczna autobiografia utalentowanego programisty, który zrewolucjonizował jeden z najpopularniejszych obecnie gatunków gier wideo. Mamy opowieść o niezwykłym człowieku wyrastającym w dosyć unikatowych warunkach.

Unikatowa jednostka

John Romero jest niezwykłym osobnikiem nie tylko ze względu na swoje zasługi dla branży gier wideo. Okazuje się, że twórca ma hipermnezję, czyli niemal idealną zdolność do odtwarzania swoich wspomnień. Dzięki temu ta autobiografia oferuje nie tylko unikatowe spojrzenie na tworzenie gier wideo, ale rzuca nowe światło na pewne sprawy powiązane z id Software.

Wzlot do gwiazd

Całość pierw opisuje trudną młodość Romero, który wychowywał się w kiepskich warunkach. Pierw z ojcem niestroniącym od przemocy, a później ojczymem, który wprowadził do życia wojskowy rygor. Dowiadujemy się jak, John zafascynował się gram, przeniósł do Kalifornii i jak rozpoczął naukę programowania. Później pojawiają się pierwsze gry i sukcesy w latach 80 takie jak stworzenie gry Major Mayhem, a także wejście do branży jako pracownik Origin.

Śledzimy dalsze perypetie Romero z wyżynami, jakimi było powstanie id Software i seria sukcesów z rewolucyjnym Doom na czele. Jest też miejsce na opisanie, jak wszystko się posypało i twórcy hitu rozeszli się po wewnętrznych sporach i problemach z wizją.

Upadek

Nie brakuje też wątków o chudych latach w Ion Software, gdzie Daikatana stała się powodem upadku Romero. W tej części książki nie mogło zabraknąć wzmianki o niesławnej reklamie gry, która trochę pogrążyła twórcę i uczyniła z niego postać niezbyt lubianą w branży. Po wpadce z Daikataną Romero nie miał zbyt wiele szczęścia i jego kariera nie toczyła się już jakoś wybitnie. Gwiazda stała się kimś zaliczającym serię wpadek, kto najlepsze lata ma za sobą. Niezbyt udane produkcje, nieudana kampania na platformie Kickstarter.

DOOM Guy: Życie w pierwszej osobie
John Romero’s about to make you his bitch było niezwykle kontrowersyjne.

Całość nie kończy się jednak jak typowa opowieść o kimś, kto osiągnął szczyt i spadł na samo dno. Wynika to z tego, ze ostatni rozdział książki to powrót do korzeni Romero i praca nad WADem do gry Doom. SIGIL to rozszerzenie/dodatkowy epizod do kultowej gry, który wyszedł wyśmienicie i udowodnił, że John Romero nadal potrafi stworzyć coś świetnego. Dzięki temu wiemy, ze ten twórca się nie wypalił i jeszcze może dostarczyć nam ciekawe projekty.

Dużo fajnych informacji

Z perspektywy fana gier wideo mocnym atutem DOOM Guy: Życie w pierwszej osobie jest to, że Romero przechodzi przez swoje perypetie z grami. Wizyty w salonach arcade, katowanie u kumpli, którzy mieli systemy w domu i opisywanie popularnych produkcji. Pojawiają się też wątki grami fabularnymi, filmami i wszystkim innym co teraz jest ogólnie nazywane jako nerdowska czy geekowska kultura. Jest to niezwykle ciekawe z dwóch powodów. Po pierwsze przypomina dorastanie wielu osób fascynujących się grami. Mimo różnicy pokoleń wszystko wygląda podobnie i towarzyszy nam ta sama fascynacja co młodemu Johnowi. Oczywiście z tą różnicą, ze obecnie dostęp do wszystkiego jest znacznie łatwiejszy i rzeczy, o których wspomina Romero to mainstream. Fajnie poczytać o tym, jak to wszystko wyglądało kiedyś.

Drugim ważnym powodem jest świetne ukazanie podróży od fana do twórcy. Autor trochę przez przypadek trafia do sali komputerowej uczelni. Jako nastolatek dowiaduje się o możliwości tworzenia gier poprzez programowanie i zaczyna się uczyć odpowiednich języków. Zmienia to jego życie w niewyobrażalny sposób. Zainteresowanie grami jest więc ukazane jako coś pozytywnego i motywującego, a nie strata czasu jak często mawiają ludzie ze starszych pokoleń.

Doom!

Na koniec warto jeszcze wspomnieć, że DOOM Guy: Życie w pierwszej osobie sprawdza się świetnie jako uzupełnienie innej książki o historii id Software – Masters of Doom: O dwóch takich, co stworzyli imperium i zmienili popkulturę. Romero przedstawia pewne wydarzenia ze swojej perspektywy i dzieli się sporą ilością dodatkowych informacji o powstawaniu konkretnych map czy sporach, jakie przyczyniły się do exodusu z firmy po Quake.

Jeśli ktoś jest zainteresowany to Romero streamuje pracę nad Sigil 2 na swoim kanale Twitch.

Polecam DOOM Guy: Życie w pierwszej osobie

DOOM Guy: Życie w pierwszej osobie to naprawdę ciekawą książką, która zawiera w sobie masę intrygujących informacji. Jest tutaj sporo o powstawaniu klasyków takich jak Wolf3D, Quake czy Doom, które docenią fani tych gier. Całość to jednak coś więcej niż tylko sucha opowieść o tworzeniu kultowych i wpływowych produkcji. Mamy tutaj historię chłopaka wyrastającego w trudnych warunkach, który zakochał się w grach wideo i one w pewien sposób uratowały jego życie. Wisienką na torcie jest zobrazowanie historii branży od wczesnych lat z perspektywy fana, a później twórcy. DOOM Guy: Życie w pierwszej osobie mogę śmiało polecić każdemu, bo to kawał wyśmienitej lektury, po którą warto sięgnąć.