Zmęczony? Posłuchaj tekstu!
Getting your Trinity Audio player ready...

Zabrzmię trochę uszczypliwie, ale od jakiegoś czasu odnoszę wrażenie, że Nintendo jedzie nieco na oparach. Wiadomo, ostatnia Zelda, Super Mario Wonder oraz Pikminy 4 zaorały konkretnie w zeszłym roku. Nie da się jednak ukryć, że wśród tego jest sporo remake’ów czy remasterów. Czasem dość sympatycznej jakości (Super Mario RPG, Kirby Return to Dreamland Deluxe), a innym razem lekko dyskusyjnej (Advanced Wars 1+2, Pikmin 1+2). Teraz nadeszła pora na kolejny projekt podobnego typu, czyli Mario vs. Donkey Kong. Odpowiedzmy sobie na pytanie, do której z powyższych grup zaliczyć tę grę? Zapraszam do recenzji

ekran tytułowy Mario vs. Donkey Kong

To jest dobre: Tryb coop, odświeżona warstwa wizualna
To jest słabe: Czuć niski budżet, a płacimy jak za produkt AAA

Piguła:

  • Mario vs. Donkey Kong jest remakiem gry wydanej pierwotnie w 2004 na Gameboy Advance,
  • gameplay stanowi mieszankę gry logicznej z platformerem,
  • poziom trudności bywa dość wyśrubowany,
  • grę można ukończyć w 5 godzin, a wymaksować w 16.

Troszkę etymologii

Seria Mario vs. Donkey Kong narodziła się w 2004 roku. Gra pierwotnie została wydana na Gameboya Advance. W późniejszym okresie ukazało się jeszcze kilka odsłon na inne platformy, niemniej jednak ta podmarka Mariana zawsze trzymała się pewnej niszy. Jasne, była lubiana, lecz nie cieszyła się nigdy przesadną popularnością poza debiutem. Takim oto sposobem po 20 latach wracamy do momentu, gdzie się wszystko zaczęło wraz z Remakiem.

Gameplay Mario vs. Donkey Kong

Mario vs. Donkey Kong stanowi taki logiczny – platformowy odłam serii, gdzie bardziej liczy się myślenie, aniżeli skill. Jasne, ten też ma znaczenie, aczkolwiek sam movement Mariana został okrojony, dając jasno do zrozumienia, na co kładziemy tutaj nacisk.

Fabuła? Nie jest szczególnie istotna. Ot, Donkey Kong wbija do fabryki zabawek mini Marianów, które tak mu się spodobały, że postanowił sobie je przytulić. Takim oto sposobem Mario wdaje się w pościg, w celu odzyskania zabawek.

Mięsko

Zabawa głównie zmusza nas do poszukiwania klucza, by ukończyć etap. Duży nacisk kładzie się na inteligentne wykorzystanie różnokolorowych przełączników, ale w zależności od świata, otrzymujemy też ekskluzywne mechaniki (np. ślizgawki) czy przeciwników, których trzeba uwzględnić w procesie dedukcji. Niekiedy pod naszą komendę otrzymujemy również zabawkowe odpowiedniki Mariana (tzw. mini Mario), które co prawda wcisną się w każdą wąską szczelinę, lecz nie grzeszą zbyt dużą inteligencją. Wtedy naszym zadaniem jest takowe przeprowadzić w jednym kawałku z punktu A do punktu B. Na końcu każdego świata musimy się również zmierzyć z tytułowym przeciwnikiem w przeróżnych wariacjach.

Walka z bossem w Mario vs. Donkey Kong

Nowe szaty…

Z ręką na sercu, jak wyszedł ten remake? Jeżeli chodzi o samo odświeżanie, nie można powiedzieć, że developerzy podeszli do sprawy leniwie. Gra prezentuje się schludnie. Zamiast niskiej jakości obrazków otrzymała ładne wstawki filmowe, gra śmiga w płynnych 60 klatkach, a dźwięk został odpowiednio zremasterowany. Osobną kwestią jest fakt, że sama muzyka w zasadzie jednym uchem mi wleciała, a drugim wyleciała. Grafika też nie robi jakiegoś efektu wow, np. ostatnie Super Mario Wonder wygląda kilka klas lepiej.

Stare wnętrze

Do samego gameplayu też mam kilka zastrzeżeń. Osobiście, wkurza mnie niekiedy detekcja kolizji. Czasem odnoszę wrażenie, że dobrze skaczę, np. na bombę, a okazuje się, że hitbox uważa inaczej i w ten sposób tracę życie. Same robociki, które są pod moją opieką, są mało bystre i czasem ciężko wyczuć, co zrobią. Czy skoczą na pałę wprost na przeciwnika, czy delikatnie opadną. Wiadomo, później się do tego człowiek przyzwyczaja, ale na początku jest to bardzo irytujące. Tym bardziej, że w tej grze naprawdę często się ginie od małego błędu. Może na początku Mario Vs. Donkey Kong tego nie pokazuje, ale nie dajcie się zwieść. Później idzie dostać porządnie „wciry”, a napis game over często będzie nam towarzyszyć.

Game over z gry Mario vs. Donkey Kong

Na szczęście zgony nie mają też jakiejś przesadnie dużej konsekwencji, bo same poziomy nie są szczególnie długie i w najlepszym wypadku przewidziane są na 5 minut zabawy. Wiadomo, ten czas potrafi się przedłużyć nawet do 15–20 minut, jak bardzo dziadujemy, nie chcemy zaglądać na YT po rozwiązanie, a nasze szare komórki umierają od poszukiwania rozwiązań. Nie mniej, gdy wszystko idzie po naszej myśli, to w mniej niż minutę też idzie temat ogarnąć.

Coś dla mniej ambitnych

Tryb coop z Mario vs. Donkey Kong

Bardzo miłym dodatkiem jest to, że całą grę można ukończyć w coopie i to bohaterem, który funkcjonuje na podobnych zasadach co Marian, czyli jest pełnoprawnym pomagierem, a nie „dodatkiem” z okrojonym zakresem obowiązków. W taki sposób możemy wyraźnie ułatwić sobie życie. Jeżeli natomiast nie mamy nikogo obok, nie chcemy się stresować na zapas, to casual mode zniweluje limit czasowy, a i znacznie trudnej zaliczyć zgon.

Remake na pół gwizdka

Podsumowując. Mario vs. Donkey Kong to sympatyczny produkt, lecz żaden system seller. Główny wątek idzie ukończyć  w 5-6 godzin. Później pracujemy na „true ending”, jakieś extra levele z wysokim poziomem trudności, a to wyzwania czasowe. Jak wszystko liżemy od deski do deski i zbieramy wszystkie prezenty, tak z 15 godzin nam zejdzie. Osobiście, nie żałuje, że zagrałem , aczkolwiek moje życie dużo też na tym też nie zyskało. Jeżeli natraficie na promkę do 100 zł, to myślę, że możecie dać tej grze szanse. Za całą kwotę troszkę #Meh. Mimo wszystko gra ma vibe taniej mobilki, robionej na niskim budżecie. 20 lat temu jeszcze dało się ten aspekt ukryć. Obecnie troszkę „nieelegancko” wołać tutaj ponad 150 złotych.

Ekran końcowy z Mario vs. Donkey Kong

Za udostępnienie gry do testów dziękujemy dystrybutorowi, ConQuest Entertainment. Ocena bazuje na subiektywnej opinii recenzenta. Wydawca i jego partner PR nie mieli wpływu na wynik.

Mario vs. Donkey Kong

180 zł
7

Grafika/Dźwięk

7.0/10

Mechanika/frajda

8.0/10

Stosunek ceny do jakości

6.0/10

Zalety

  •  Tryb coop
  • odświeżona warstwa wizualna

Wady

  • Głupota mini Mario
  • Czuć niski budżet