Zmęczony? Posłuchaj tekstu!
Getting your Trinity Audio player ready...
|
Czasem zastanawiam się, jakby wyglądało zło w czystej postaci. Totalny socjopata opętany własnym ja do tego stopnia, że eliminuje każdego na swojej drodze? Może większym złem byłoby przymykać oko na działanie takiej jednostki? Mieć świadomość cudzych czynów, ale nie dosyć, że nic z tym nie robić to jeszcze pomagać zbrodniarzowi? Między innymi o tym właśnie jest manga MW.
MW to dzieło jednego z najważniejszych i najbardziej wpływowych mangaków w historii. Osamu Tezuka nazywany ojcem mangi stworzył fundamenty współczesnego komiksu japońskiego. MW jest jego tytułem z lat 70. Manga doczekała się nawet filmu pełnometrażowego w 2009 roku. W Polsce MW zostało wydane przez Waneko, które ma w swoim katalogu masę interesujących tytułów.
Nietuzinkowy thriller
MW jest niezwykle mrocznym thrillerem rozgrywającym się w Japonii. Historia koncentruje się na losach i relacjach dwóch postaci. Jedną jest katolicki ksiądz, a drugą bankier, który zajmuje się przestępstwami i najgorszymi możliwymi zbrodniami. Dwójkę bohaterów łączy wspólna przeszłość i ciągnący się od lat romans. Ksiądz Garai liczy, że uda mu się nawrócić i ocalić od diabła swojego kochanka. Z kolei socjopata Yuki planuje dokonać największej zbrodni w historii. W tle tego wszystkiego jest tajemniczy gaz bojowy o kryptonimie MW. Czy Garai odniesie sukces w swojej misji? Może Yuki przestanie czynić zło? Jaki zakończy się ich przygoda?
Czyste zło
Moje pierwsze przemyślenia na temat MW sprawdzają się do tego, że to raczej odważny tytuł, który porusza całą masę spraw. Już sam opis z powyższego akapitu porusza kontrowersyjny temat związku osoby duchownej, do tego dosyć kontrowersyjne jak na lata 70. w Japonii wątki homoseksualne, to tylko wierzchołek góry lodowej. Mamy tu gwałty, pedofile, bestialstwo, tortury, morderstwa, znęcanie się psychiczne i wszystko inne co może być uznane za złe lub niemoralne. Wynika to z tego, że Yuki jest stworzony na jak najgorszą postać i diabła wcielonego. Jest to dokręcone do absurdalnego wręcz poziomu i prawie na każdym panelu, na którym pojawia się Yuki dochodzi do czegoś okropnego.
MW nie jest jednak tylko pokazem sadyzmu i w tym tytule chodzi o coś więcej niż tylko pokazywanie skrajnych sytuacji. Mamy bowiem sporo na temat wiary, radzenia sobie ze złem, przymykaniem oka na występki, korupcją itd. Jest tego sporo i wszystko idzie w bardzo ciekawych i zachęcającym do rozważań kierunku.
Syndrom sztokholmski
Całkiem ważnym motywem jest zaprezentowanie relacji pomiędzy USA a Japonią w XX wieku. W końcu Kraj Kwitnącej Wiśni był pod okupacją obcych sił, które przymusem wprowadziły bardzo wiele zmian i dopuściły się różnych okrutnych czynów. Efektem tego wszystkiego było powstanie strasznej i szkodliwej zależności, która przyniosła kolejne ofiary. Mamy to ukazane zarówno na przykładzie tytułowego środka, ale także w relacjach pomiędzy Yukim a innymi postaciami. Ten złoczyńca dopuszcza się strasznych rzeczy i wykorzystuje zarówno kobiety jak i mężczyzn do swoich planów. Jego ofiary stają się w pewnym sensie zniewolone i w pewien sposób współpracują z nim, mimo że jest to coś nierozsądnego. Łatwo doszukać się w tym krytyki amerykańskiego imperializmu i odcisku, jaki pojawił się na Japonii.
Całkiem sporo innych rzeczy da się wyczytać pomiędzy wierszami MW. Jest to niezwykle ciekawe, bo absurdalna historia z komicznie przerysowanym bad guyem staje się czymś więcej niż dobrą rozrywką na poziomie thrillera kina klasy b. mamy tutaj całkiem sporo głębi, która była dla mnie miłym zaskoczeniem.
MW jest produktem swoich czasów i stylu Tezuki. Z tego powodu w wielu miejscach kreska nie do końca pasuje do mrocznej i ponurej tematyki mangi. Wynika to z tego, ze mistrz mangi swoje ilustracje zawsze miał w lekko bajkowym, pogodnym stylu. Gryzie się to odrobinę z tym co postacie czynią. Nie jest to jakieś tragiczne, ale bardzo łatwo zauważyć, że mowa o tytule sprzed 5 dekad stworzonym przez kogoś, kto specjalizuje się w mniej mrocznych tytułach. Nie przeszkadza to w czytaniu, ale chciałem zwrócić na to uwagę, bo to kolejny aspekt czyniący MW ciekawym tytułem.
Must Have?
Po przeczytaniu MW zastanawiałem się nad jedną rzeczą. Czy jest to tytuł, który musi przeczytać każdy fan mangi? Co prawda nie wierzę w takie rzeczy i sam unikam oglądania i czytania rzeczy, które wszyscy mi wmawiają, ale nie o to chodzi w tym momencie. W każdym razie MW to ciekawa opowieść, interesujący kawałek historii i świetna okazja, by zobaczyć, jak wyglądał rozwój japońskiego komiksu. Z tej perspektywy fani mangi zyskają sporo po przeczytaniu tego tytułu. Jednocześnie osoby niezbyt zainteresowane tymi elementami mogą być zawiedzione choćby z tego powodu, że na pewne kwestie 50 lat temu patrzyło się inaczej niż dzisiaj. Mamy swego rodzaju artefakt sprzed lat i nie dla każdego będzie to coś przyjemnego. Ja ze swojej strony należę do tej pierwszej kategorii i znalazłem sporo dobrego w MW.
Fajne wydanie MW
Warto jeszcze wspomnieć o samym wydaniu mangi MW. Tytuł otrzymuje obwolutę, twarda oprawę i większy niż typowy tomik rozmiar. Całość prezentuje się super i dodaje majestatu dzieło Tezuki. Bardzo lubię wydanie tego typu i taki premium styl mangi jest zawsze bardzo mile widziany. Dodatkowo tomik świetnie wkomponowuje się z innymi pozycjami Waneko wydanymi w podobny sposób.
Klasyka
Wychodzi na to, że mam odrobinę mieszane uczucia co do MW. Z jednej strony to ciekawy przykład pełnej akcji i twistów mangi z odległej epoki, gry thrillery wyglądały trochę inaczej niż obecnie. Mamy okazje przenieść się do dawnych czasów i zobaczyć, co wciągało fanów japońskiego komiksu. Z drugiej strony przerysowany złoczyńca i pewne tematy mogą być obecnie trudniejsze do przełknięcia. Osobiście jestem zadowolony, że miałem okazję przeczytać MW, ale nie jest to tytuł, który polecałbym każdemu.
Warto sprawdzić inne jednotomówki, które miałem okazję recenzować. jest tam sporo fajnych pozycji dla dojrzałych czytelników.
Tomek 'Danteveli’ Piotrowski
Za udostępnienie mangi dziękujemy wydawnictwu Waneko