Dzięki uprzejmości Huawei Polska miałem przyjemność testować prawdziwie bezprzewodowe (True Wireless) słuchawki Huawei FreeBuds 4. Produkt udany, kompletny i można rzec, że pod kilkoma względami bezkompromisowy. W czym to się objawia? Przeczytasz nieco dalej w tekście. Postaram się też odpowiedzieć na dosyć istotne pytanie – czy FreeBuds 4 są dla Ciebie? W jakiego klienta celuje Huawei i czy warto przeznaczyć około 600 PLN na malutkie słuchaweczki o dousznej konstrukcji (nie dokanałowe!) z redukcją szumów? Poniżej szybkie podsumowanie i tabela podstawowych informacji.
To jest dobre: Charakterystyka Huawei FreeBuds 4 jest stosunkowo energiczna z nastawieniem na rozrywkowe, angażujące granie.
To jest słabe: Przy takiej konstrukcji słuchawki, redukcja szumów to sztuka dla sztuki, a ponadto mocno degraduje jakość dźwięku. Wrażenia dźwiękowe naszych rozmówców też nie należą do najprzyjemniejszych.
Pasmo przenoszenia słuchawek | 20 ~ 20000 Hz |
Łączność | True Wireless / Bluetooth 5.2 |
Średnica membran | 14.3 mm |
Waga | Waga jednej słuchawki 4.1 g Waga etui 38 g |
Czas pracy | około: 3.5 h – włączony ANC 4 h – bez ANC 22 h – przy ładowaniu z etui |
Czas ładowania | 60 min 60 min (etui) 15 min ładowania – 2.5h pracy (około) |
Technologie | Technologia adaptacyjnego dopasowania (Adaptive Ear Matching) Udoskonalona redukcja szumów ANC 2.0 |
Obsługa dotykiem | Tak, obsługuje szereg konfigurowalnych gestów. Odbieranie telefonu, sterowanie głośnością i odtwarzaniem, a także dodatkowymi funkcjami dźwięku. |
Kompatybilność | Android, iOS i masa innych urządzeń z Bluetooth |
Co w pudełku piszczy?
Malutkie, kartonowe pudełeczko skrywa w sobie jeszcze mniejsze pudełko na słuchawki z funkcją ładowania oraz kabelek USB-C i instrukcje. Obudowę etui i samych słuchawek polakierowano na kolor srebrny w półmacie. Całość robi wrażenie porządnie wykonanego kawałka techniki i co najważniejsze – nie zbiera rys od samego patrzenia, a tym bardziej odcisków palców. Nic więcej do szczęścia nie potrzebujesz. Pierwsze parowanie Huawei FreeBuds 4 jest praktycznie automatyczne. Otwierasz wieczko pudełka, które zaczyna rozgłaszać chęć parowania. Smartphone (PC lub cokolwiek innego) wykrywa parę, zatwierdzasz i już. W przypadku, kiedy chcesz sparować kolejne urządzenie (max 2), musisz przytrzymać przycisk na obudowie etui przez kilka sekund, do momentu wymownego migania diody. Proste łatwe i przyjemne, czego nie można napisać o sterowaniu dotykowym…
Obsługa Huawei FreeBuds 4
Ostatnio testowałem prawie bliźniacze, ale jednak zupełnie różne Oppo Enco X – tam sterowanie gestami było raczej przyjemne i na swój sposób intuicyjne. W FreeBuds 4 sterowanie jest generalnie takie samo i nawet da się je tak samo ustawić w opcjach aplikacji. Ta dostępna jest na Androida i iOS. Co poszło nie tak? Obudowa słuchawki w wydłużonej części to walec bez żadnych charakterystycznych elementów, które mogłyby być odniesieniem dla palca próbującego wykonać gest. W moim przypadku każda próba wykonania jakiejś czynności jest raczej nieporadna, koślawa i niezgrabna. Nie pomaga też dosyć luźne dopasowanie słuchawki do małżowiny usznej. Nie zmienia to faktu, że trening czyni mistrza, ale pierwsze wrażenie użytkowe jest „takie se, o!”.
Czego nie mogę napisać o dźwięku!
W sensie, że jest „taki se”, bo jest wręcz przeciwnie! Jeszcze przed uruchomieniem jakiegokolwiek audio, zainstalowałem też aplikację Huawei AI Life i ustawiłem w niej jakość audio na najwyższą. Dalej był już tylko pierwszy utwór, banan na twarzy i tak samo jak w przypadku testów Oppo, wyjście z psem na spacer. ANC (redukcja szumów) bardzo szybko sobie darowałem ze względu na degradację dźwięku i fakt, iż raczej kiepsko działa, kiedy słuchawki nie izolują tak dobrze jak dokanałowe. Suwaczek głośności nieco głośniej i można powiedzieć, że tyle mi wystarczyło, by zredukować zewnętrzny gwar.
Pierwsze wrażenie dźwiękowe? Imponujące. Energetyczne. Przyzwoite. Bardo rozrywkowe. A w skrócie – delikatna V-ka, gdzie podbito niskie i wysokie tony, które wraz z nieco stonowanym środkiem potrafią rozbujać do rytmu ulubionych utworów. Huawei FreeBuds 4 sprawdzą się przede wszystkim w muzyce klubowej i rytmicznych brzmieniach. Cięższe nuty? Tutaj jest dobrze, ale mocno rozważyłbym też przywołane już w tym tekście Oppo z poprzedniego testu. Konkurencja mimo wszystko lepiej rysowała gitary, a cała perkusja nie była dominowana przez „stopę”. Małym ratunkiem dla niektórych utworów może być.. włączenie ANC, który zmienia nieco charakterystykę brzmieniową (polecam eksperymentować).
Brak kompromisów
Strojenie Huawei FreeBuds 4 jest praktycznie bezkompromisowe i poprawia się wraz z kolejnymi aktualizacjami oprogramowania. Fabryczne oprogramowanie było ok i można było mieć wrażenie, iż inżynier dźwięku pojechał po bandzie i niewiele brakowało, żeby przy głośności 65-80% słuchawki zaczynały charczeć i generalnie zniekształcać dźwięk. Było blisko, szczególnie w instrumentalnych kawałkach o dużym tempie i „gęstej scenie”. Kolejne update’y wprowadziły delikatną korektę barwy i dodały „zapas przestrzeni dźwiękowej”. W międzyczasie stosunkowo duża, bo 14.1mm membrana kompozytowa, pewnie nieco się ułożyła i to też miało wpływ na uspokojenie całego pasma. Nie zmienia to faktu, że wprost z pudełka FreeBuds 4 zaimponowały mi bardziej swoją drapieżnością w małym wydaniu. Obecne brzmienie jest nieco stonowane i ugrzecznione, ale nie utraciło swojej mocy i w dalszym ciągu jest niezwykle przyjemne.
Lekkie, a jednocześnie nie. I co z tym ANC?
Waga jednej słuchawki to zaledwie 4.1 grama. Mniej niż u Oppo, a jednocześnie mam wrażenie, że są cięższe – wszystko przez to, że słuchawka całą swoją wagę opiera na okolicy wcięcia międzyskrawkowego małżowiny usznej. Nie jest to jakaś wada. Ot po prostu czuję, że mam słuchawkę w uchu.
Kolejny temat to ANC. Czytając broszury reklamowe Huaweia, można doczytać się informacji o Adaptive Ear-Matching (AEM). Na papierze super i w ogóle bajka. Pomiar warunków zewnętrznych, kanału słuchowego (zakładam, że pomiar pojemności kanału słuchowego jak u audiologa). Pewnie nawet działa, ale co z tego, skoro kształt słuchawki raczej nie sprzyja dobrej izolacji? Jasne, redukcja szumów jest odczuwalna, system działa, całkiem ładnie temperuje zewnętrzne hałasy, ale momentami potrafi zgwałcić cały przekaz audio w przypadku słuchania muzyki. Podczas włączonego ANC, FreeBuds 4 obcinają górne i dolne pasmo, prostują charakterystykę i teraz w zależności od tego, czego słuchasz, może to być zmiana in plus lub in minus. Częściej to drugie. Rozmowy telefoniczne to już inna bajka, tutaj każdy ANC jest lepszy niż nic.
O ile nie jesteś po drugiej stronie słuchawki
W przypadku rozmów telefonicznych totalne zaskoczenie. Ja jako rozmówca i użytkownik Huawei FreeBuda 4 nie mogę napisać niczego złego – głos rozmówcy jest bardzo dobrze słyszalny, bez podbicia któregokolwiek z pasm, a włączony ANC pozwala lepiej wyizolować dźwięk. Oceniając d tej strony jest świetnie. Gorzej w przypadku, kiedy to ktoś mnie słucha – wtedy i nie zależnie od tego, czy ANC jest włączony, czy nie – Huawei FreeBuds 4 dostają pierd… kociokwiku.
Algorytm odpowiedzialny za interpretację dźwięku zaczyna się gubić w zależności od wszystkiego. Od przestrzeni/pomieszczenia w którym przebywam, od wiatru, dźwięków tła, a nawet od drzewa, obok którego przechodzę. Z relacji moich rozmówców mogę wywnioskować, że algorytm działa z kilkusekundowym opóźnieniem i dosyć kuriozalnie faworyzuje środkowe pasmo z tendencją do przesterowania. W każdym razie, kiedy rozmówca mówi mi, że poprzedni zestaw był lepszy i żebym rozmawiał normalnie przez słuchawkę, to musi coś w tym być.
Czy wartko kupić Huawei FreeBuds 4?
Moim zdaniem tak. Nawet bardzo tak. Huawei FreeBuds 4 są wygodne, grają około 4h na jednym ładowaniu (20-kilka przy ładowaniu z etui), Huawei zadbał o oprogramowanie dla iOS i Android. Kolejne aktualizacje oprogramowania dają słyszalne zmiany na plus, a przy okazji sam produkt wydaje się porządnie wykonany i nie wygląda tanio. Muzycznie uniwersalne, ale przy dłuższym odsłuchu potrafią zmęczyć. Coś za coś. A co do rozmów telefonicznych… po mojej stronie słuchawki nie było problemów 😛