Zmęczony? Posłuchaj tekstu!
Getting your Trinity Audio player ready...

Dokładnie 25 września 2020 roku opublikowałem na naszym instagramowym profilu kilka grafik z The Invincible. Grafiki były teaserem nadchodzącej produkcji polskiego studia Starward Industries. Byłe zauroczony, zaciekawiony i już w tamtym momencie wiedziałem, że jest na co czekać. Klimat gdzieś na pograniczu diesel i atom punka, historia na bazie powieści Stanisława Lema. To musi się udać!

Teraz miałem szczęście testować demko gry na kilka dni przed udostępnieniem go szerszej publiczności. I co? Jest dobrze! Przedstawiony wycinek gry, to dosłownie wyrwany z kontekstu kawałek rozgrywający się gdzieś blisko początku gry właściwej. Jako gracz, budzisz się w miejscu, do którego nie wiesz, jak trafiłeś i co tu robisz. Twoim zadaniem jest odnaleźć się w zaistniałej sytuacji i odszukać kompanów ekspedycji. 

saturn?

Tyle i tylko tyle.

Pod względem gameplayu demo The Invincible nie oferuje w zasadzie nic. Kilkanaście minut zabawy polegającej głównie na chodzeniu. Brzmi niepokojąco źle prawda? Nudno? Obawiam się, że właśnie tak zareaguje wielu graczy i prezentowany kawałek kodu zostanie źle odebrany. Nie spełni swojego zadania prezentacji nieco „innych wartości” niż dynamiczna akcja.

The Invincible – klimat, minimalizm, estetyka

Pierwsze co uderza gracza po uruchomieniu The Invincible demo, to bardzo przyjemna stylistyka skąpana w żywych kolorach. Grafice napędzanej przez Unreal Engine 4 towarzyszy bardzo subtelna oprawa audio, która podkreśla suspens sytuacji, w jakiej się znalazłeś. Całość buduje obraz nieco brudnego, staroszkolnego Lo-Fi sience fiction w klimacie diesel/atom punka.

W tym miejscu chciałbym gorąco zaprosić do przesłuchania naszego podcastu Trigger pt.: „Od Dieselpunka po Retropunk„.

Każdy element The Invincible Demo, każdy obiekt i kadr stworzono w bardzo dobrym smaku. Grając i podziwiając to, co dzieje się na ekranie, ma się delikatne uczucie nostalgii. Nostalgii, która przywołuje wspomnienia świetnych filmów, książek, komiksów, a nawet anime w podobnych klimatach. Retrofuturyzm zaprezentowano tutaj w punkt i nie mogę doczekać się tego co będzie dalej w grze.

kosmonauta

Symulator chodzenia

Łatka „symulator chodzenia”, to określenie nacechowane raczej pogardą do jakiegoś tytułu. Trudno w kontekście The Invincible wybrać trafne określenie o bardziej pozytywnym wybrzmieniu. Tu w zasadzie tylko się chodzi, bo próba sprintu szybko kończy się… zadyszką bohaterki i zaparowaniem hełmu skafandra. Jest to kolejny element budujący narracyjny klimat sytuacji.

To, czego nie lubię w grach, szczególnie tych współczesnych, to niewidzialne ściany oraz ograniczenia. W The Invincible projekty poziomów to śliczne, a aczkolwiek zamknięte przestrzenie. Przejście pomiędzy lokacjami aktywuje się w konkretnych miejscach, gdzie przyciskiem akcji można na przykład wspiąć się na występ skalny. Tym samym nie wejdziesz na dowolny kamień, a tylko na taki, który został przewidziany przez projektanta poziomu.

baza ekspedycji

Z jednej strony liniowy, narracyjny charakter The Invincible nie wymaga zbyt wielkiej swobody gracza, a z drugiej? Widoczne ograniczenia w moim odczuciu sporo psują. Ok, niech będą, ale jakoś lepiej ukryte i usprawiedliwione.

Steam Deck to dobry wybór dla tej gry?

Nie. To nie jest dobry wybór dla The Invincible, a przynajmniej nie teraz. Fakt, ogrywałem demo właśnie na tym systemie, ale doświadczenie płynące z jakości rozgrywki nie było nawet zbliżone od ideału. Gra standardowo uruchamia się w bardzo wysokich ustawieniach graficznych i chcąc nie chcąc Steam Deck to nawet ogarnia. Ale spadki płynności i chrupanie animacji to norma. Nieco „magii” w ustawieniach i całość staje się grywalna w 30FPS, ale kosztem wrażeń wizualnych. Coś za coś… Co ciekawe, na mocno obniżonych ustawieniach grafiki gra działa gorzej niż na wysokich i znalezienie odpowiedniego kompromisu odbywa się na chybił trafił. Nie podam gotowego „przepisu”, tu musisz kombinować sam 🙂

The Invincible Demo to super przystawka

The Invincible Demo kojarzy mi się z kulinarną ideą „slow food”. Fantastyczna baza, jaką jest powieść Lema. Dobrze dobrane składniki, przyrządzone w uczciwy i autentyczny sposób. Całość demka, to bardzo smaczna przystawka, która pokazuje, że kuchnia Starwart Industries i jej 27 utalentowanych kucharzy i kucharek, to świetna ekipa. Jest pomysł, jest idea, a teraz wystarczy tylko dowieźć całość w dobrym stylu na premierę. Oby bez wpadek!

lądownik kosmiczny